Spitfire Audio w mojej praktyce

Jeszcze parę lat temu uważałem Spitfire Audio za producenta bodaj najlepszych bibliotek orkiestrowych, jakie można zdobyć współcześnie do domowego studia. Z pewnością wiązało się to z pewną "elitarnością" tychże bibliotek, z kolei owa "elitarność" nierozerwalnie wiązała się z wysokimi cenami. Biblioteki Spitfire były drogie, a skoro tak - dumałem - musiały być jednocześnie bardzo dobre. Jak widać, te lata temu moje myślenie było bardzo proste - firma robi drogie biblioteki, które mimo to nieźle się sprzedają, więc siłą rzeczy muszą być świetne. Paradoksalnie, taka logika nie musi być specjalnie daleka od prawdy.

Źródło: Spitfire Audio

Albion ONE - niespełnione marzenie

Zaczęło się od marzeń o bibliotece Albion ONE - tak, tak, tej bardzo już teraz "klasycznej" czy może nawet przestarzałej (no, dobrze, edycja rocznicowa z 2024 parę rzeczy poprawiła, nie będę się kłócił). Albionu używało mnóstwo osób, więc ja także chciałem - ale przez te wszystkie lata jakoś się nie złożyło. Zawsze coś stawało na przeszkodzie i ostatecznie zamiast Albionu ONE kupiłem Orchestral Tools Berlin Inspire 1, funkcjonalnie bardzo podobną. Potem pojawił się Audio Imperia Nucleus i tym samym półka "szkicowych" bibliotek orkiestrowych została obsadzona całkowicie.

Klasyczny Albion ONE przed zmianami

Edycja 2024

Czy żałuję? Trudno powiedzieć, bo tak naprawdę w praktyce tylko przez krótki okres zdarzyło mi się "poplumkać" w Albionie u znajomego - brzmiał miło, ale wówczas byłem już pod wpływem Nucleusa i brzmienie (ani tym bardziej jeszcze wówczas stary interfejs użytkownika) Albionu ONE już mi nie mógł zaimponować.

Era BBC Symphony Orchestra

Lata dwudzieste rozpocząłem z przytupem, czyli korzystając z BBC Symphony Orchestra, najpierw w darmowej wersji Discover (na którą wówczas należało miesiąc odczekać - pisało się maila i w ciągu 30 dni dostawało się możliwość pobrania Discover za darmo; niecierpliwi mogli sobie kupić licencję za 49 euro "od ręki"). Ja poczekałem, a po uzyskaniu licencji i nabraniu apetytu na więcej zakupiłem wersję Core ze zniżką (!). I na parę lat BBC w parze z Nucleusem dzieliły i rządziły w moim domowym studio, spychając kupioną wcześniej Hollywood Orchestra w mrok zapomnienia; zepchnęły także w cień Orchestral Tools Berlin Inspire, bibliotekę z podobnej niszy jak Nucleus i Albion ONE.

BBC Symphony Orchestra Core - zerwanie z Kontaktem

Podział był jasny - do "poważnych" zadań używałem BBC, bo to już była duża i profesjonalna biblioteka. Co w praktyce oznaczało, że i tak częściej korzystałem z Nucleusa, mniejszego, szybszego i brzmiącego dużo wyraziściej. Nie zajmowałem się wtedy mock-upami klasyki, tylko "doprawiałem" normalne utwory brzmieniami orkiestrowymi i moja świadomość możliwości tego typu instrumentów była, co tu kryć, nikła. Biblioteka miała "brzmieć kozacko" zaraz po zainstalowaniu i prawdopodobnie dlatego wygrywał Nucleus, bo akurat efektownego i nowoczesnego brzmienia nie sposób mu odmówić.

Abbey Road Syndrome

Od Spitfire Audio kupiłem jeszcze Low Strings z rodzącej się w bólach rodziny Abbey Road. I to był chyba moment, kiedy przestaliśmy się z firmą Spitfire lubić, bo wówczas bardzo podekscytowałem się pierwszą większą biblioteką z tej rodziny, znaną teraz jako Orchestral Foundations i nawet miałem ją sobie kupić (brzmi REWELACYJNIE!), gdy ze zdziwieniem zauważyłem dziwne braki, np. brak legato. I wtedy stało się jasne, że Spitfire planuje sprzedawać tę orkiestrę "na raty", powolutku dodając te czy inne elementy i każąc sobie za każdym razem niemało płacić. Low Strings są właśnie takim dodatkiem, i to tym tańszym, z grupy Selection (obecnie tych dodatków jest 9, każdy za 49 euro). Potem zaczęła rosnąć rodzina Abbey Road Orchestra - flety, klarnety, smyczki, instrumenty perkusyjne, wszystko płatne osobno i to niemało. To było w czasach, gdy uważałem podobne działanie za zdzierstwo i żerowanie na biednych klientach, za to ceniłem biblioteki "całościowe". Teraz moja optyka nieco się zmieniła za sprawą Orchestral Tools Berlin Orchestra, która przecież jest podobnie rozczłonkowana, co uznałem wręcz za jedną z jej głównych zalet. Tak to się zmienia punkt widzenia...

Abbey Road ONE Low Strings - jedna z wielu, wielu, naprawdę wielu bibliotek Abbey Road...

Niemniej, dużych bibliotek przez długi czas nie kupowałem, ograniczając się do najtańszej serii Originals, zwykle zresztą w różnych promocjach i obniżkach.

Duża ofensywa bez wyników

Dopiero końcówka zeszłego roku wprowadziła zmiany: najpierw Chamber Strings Essentials (potem także Core), Studio Woodwinds, Iconic Strings (potem także Professional), w końcu Appassionata Strings i Spitfire Symphony Orchestra.

Appassionata Strings - świetna, ale nieużywana...

Poza Studio Woodwinds wszystkie te biblioteki były "wymarzonymi", to znaczy, że wcześniej wielokrotnie myślałem o ich zakupie, miałem mnóstwo pomysłów i wyobrażeń o ich wykorzystaniu. Znałem je z recenzji, filmów, zapowiedzi, nagrań i ich brzmienie uznawałem za co najmniej świetne, jeśli nie wyśmienite. I wszystkie one porastają teraz kurzem - jak to w ogóle możliwe?

Gwoździem do trumy stała się biblioteka Union Chapel Organ, która nie dość, że kuleje funkcjonalnie, to nawet nie ma numeru seryjnego dla Native Access i bardziej przypomina darmowe, amatorskie produkcje.

Jestem najwyraźniej specyficzny

Podejrzewam, że byłoby inaczej, gdybym nie zajął się mock-upami MIDI. To znacząco i bardzo mocno zmieniło moje postrzeganie bibliotek orkiestrowych. Brzmienie to dużo, ale nie wszystko - możliwości i wygoda użycia MAJĄ znaczenie, przynajmniej dla mnie. To dlatego rzadko używam skądinąd świetnie brzmiących bibliotek Spitfire z serii Originals - tam każda artykulacja to osobno wczytywane brzmienie, więc odpada budowanie pojedynczej ścieżki z wykorzystaniem dynamicznego przełączania się z wykorzystaniem key switches. Bardzo nie lubię stosowania wielu ścieżek dla jednego instrumentu - i jeśli nie muszę, to tego nie robię.

Originals Intimate Strings - każdą artykulację trzeba wczytywać osobno, nie można się przełączać

Po drugie, dla bibliotek "kontaktowych" bardzo niewygodny okazał się podział na "grupy artykulacji". Pojedyncza instancja zawierała od kilku do kilkunastu artykulacji, ale nigdy nie wszystkie dostępne, więc np. chcąc używać staccato, tryli i legato, trzeba było tworzyć sobie instrumenty z wielu instancji i walczyć z systemem przełączania artykulacji, bo staccato i tryle były razem w jednej grupie, ale legato wrzucono gdzie indziej. Nowsze GUI już nie ma takiego problemu, tutaj wszystkie artykulacje są z reguły dostępne od razu (z wyjątkiem serii Originals).

Po trzecie, słaba reakcja na zgłaszane problemy. Błędy w samplach Chamber Strings "wiszą" od lat, poprawek brak do dziś, chociaż być może Spitfire aktualnie przenosi również tę bibliotekę do nowego GUI i przy okazji poprawi te dziwnie brzmiące sample? Może tak, może nie, nic na ten temat nie wiadomo - jakaś nadzieja istnieje, skoro odświeżono Albion ONE i Symphony Orchestra (i tam wiele błędów ostatecznie usunięto).

Po czwarte - marketing lepszy od programistów. Nie od dzisiaj wiadomo, że Paul Thomson potrafiłby dobrze zaprezentować nawet dźwięki stukania w szklankę. Każdy jego filmik promujący kolejną bibliotekę oglądam z prawdziwą przyjemnością - nie dość, że narracja jest ciekawa, a przykłady muzyczne inspirujące, to cały prezentowany instrument od razu wydaje się być czymś unikalnym, co natychmiast musimy mieć w swoich rękach. Dopiero po zakupie wyłażą na jaw rozmaite niedogodności czy niedoróbki - jak np. fakt, że w nowym playerze Spitfire da się łączyć ze sobą różne artykulacje, ale wyłącznie klikając myszką na "kafelkach". Nie dano podobnej możliwości z poziomu komunikatów CC i według słów supportu, niczego takiego się nie planuje. Dlaczego? Skoro funkcja jest i wystarczy ją udostępnić do włączenia w sposób, który też już istnieje? Nie rozumiem tego.

Nie wspomnę o tym, że do tej pory Spitfire ignoruje specyfikację VST3, a konkretnie możliwość "wystawienia" mapowania artykulacji tak, by programy DAW mogły z tego skorzystać. Nie sądzę, by było to jakoś mocno skomplikowane, zwłaszcza że artykulacji u Spitfire jest tyle, co kot napłakał, w porównaniu do bibliotek Orchestral Tools czy Vienna Symphonic Library (co każe mi z wyrzutem spoglądać także na Orchestral Tools, również ignorujące tę możliwość VST3 - ale u nich support przynajmniej odpowiedział, że myślą o podobnej funkcjonalności).

Nie chcę powiedzieć, że biblioteki Spitfire są beznadziejne, bo nie są. To kawał historii dla muzyków tworzących w zaciszach domowych studiów, to cała masa świetnie po dziś dzień brzmiących bibliotek. I jest cała masa twórców, ceniących te biblioteki ponad wszystko. Ja odkryłem jednak rozwiązania lepsze dla mojego stylu pracy, wygodniejsze czy bardziej elastyczne i blisko setka utworów nagranych w tym roku mówi sama za siebie - w bardzo niewielkiej ich liczbie wykorzystałem biblioteki Spitfire. Chlubnym wyjątkiem jest ciągle bardzo wygodna BBC SO (przegrywająca jednak z Orchestral Tools Berlin) czy prosta w stosowaniu i brzmiąca wcale niezgorzej Iconic Strings (przegrywająca z kolei z VSL Synchron Solo Strings - chyba że potrzebuję solowego kontrabasu, wtedy jest bezkonkurencyjna).

Temat do wpisu podsunęła mi pewna refleksja - otóż całkiem niedawno Spitfire po raz kolejny zorganizowała wyprzedaż z dużą obniżką (40% bodajże). Wszedłem na stronę i okazało się, że nie ma tam w ofercie nic, co obecnie chciałbym dokupić, nawet z tak dużym upustem. I faktycznie, chyba pozostał mi jedynie upgrade BBC do wersji Professional, ale korzystam z tej biblioteki obecnie na tyle rzadko, że wydatek nie wydaje mi się uzasadniony. Chyba że do celów kolekcjonerskich...

Komentarze