[K] Spitfire Chamber Strings Essentials
Ech, Czarny piątek już za nami. Pokus było sporo, niektóre udało się odeprzeć, inne - zupełnie nie. Do tych ostatnich muszę zaliczyć właśnie Chamber Strings Essentials od Spitfire Audio, choć do ostatniej chwili nie byłem pewien, czy decydować się na Chamber Strings, czy jednak wykupić pełną wersję Audio Imperia Dolce. Chciałem mieć koniecznie do dyspozycji kameralny skład, a Dolce Lite, mimo że generalnie bardzo dobre brzmieniowo, nie dawało mi oczekiwanej wygody. Należę bowiem do osób, które preferują zmiany artykulacji programowane za pomocą tzw. key switches - czyli mam na danej ścieżce brzmienie, dajmy na to, skrzypiec i mogę się za pomocą key switches w każdej chwili przełączyć np. z legato na spiccato czy tremolo. Dolce Lite daje tylko drugą możliwość - każda artykulacja musi być umieszczona na osobnej ścieżce. Owszem, czasem bywa to przydatne, ale z mojej praktyki wynika, że wprowadza chaos do projektu. Napisałem do Audio Imperia z pytaniem, czy planują do pełnej wersji Dolce wprowadzić tzw. multipatche, które umożliwiłyby pracę z key switches, ale dostałem odpowiedź, że takich planów nie ma i to, co zrobiono w Dolce, jest zrobione z pełną premedytacją. W tej sytuacji, przynajmniej chwilowo, wygrała zatem biblioteka Chamber Strings.
Essentials? Bueee!
Wszelkie wersje Essentials czy Lite są zwykle odbierane jako kiepskie i niskobudżetowe, dające ledwo posmak "prawdziwych" wersji. I tak jest w istocie, po to właśnie tego typu wersje oprogramowania się przygotowuje. Powiem więcej, dobrze przygotowana i "skrojona" wersja Essentials powoduje, że użytkownik będzie chciał kupić wersję droższą, pozbawioną ograniczeń - zwłaszcza że wówczas nie płaci już z reguły pełnej ceny, więc jest to pewnego rodzaju zakup "na raty". Osobiście przeszedłem taką drogę z wieloma aplikacjami, na które nie mógłbym sobie pozwolić, kupując je od razu w najpełniejszej wersji (ewentualnie musiałbym najpierw pełną sumę odłożyć, co przy mojej niecierpliwości nie jest proste). Dobrym przykładem będzie tu np. iZotope RX, Audio Imperia Nucleus, PreSonus Studio One lub Steinberg Cubase. W każdym z tych przypadków startowałem od wersji najprostszej, po czym - zwykle korzystając z promocji, wyprzedaży i innych obniżej - kupowałem kolejne aktualizacje, by obecnie mieć już wszystko w "najmocniejszej" konfiguracji.
Także w przypadku Chamber Strings przyświeca mi podobny zamysł - jeśli tylko brzmienie kameralnego składu mocno przypadnie mi do gustu, mogę rozszerzyć wersję Essentials do wersji Core, a nawet potężnej wersji Professional. Na razie nie mam "zaskórniaków", by wydać 700 czy 1000 euro, ale już mając Essentials, upgrade będzie o jej cenę tańszy. Nic nie stoi na przeszkodzie, by np. za rok, z okazji "Czarnego piątku" przejść pięterko wyżej.
Co wykrojono, a co zostawiono?
Chamber Strings to biblioteka dość już wiekowa, jeszcze z czasów, gdy Spitfire nie miało własnego playera i bazowało na Kontakcie. Stąd bibliotekę trzeba zarejestrować w Native Access i dopiero po wskazaniu ścieżki instalacyjnej można zacząć korzystać. Interfejs jest zatem dość ciasny i sprawia wrażenie niedzisiejszego, ale na szczęście przynajmniej w wersji Elements nie ma zbyt wiele do ustawiania.
Interfejs stary, literki malutkie, ale brzmienie - rewelacyjne
Muszę przyznać, że wersja Essentials została przygotowana bardzo mądrze. Sample są, rzecz jasna, te same, co w wersjach wyższych, ograniczono liczbę mikrofonów (do dwóch) oraz liczbę artykulacji każdej z sekcji (do dziewięciu). Cały zespół składa się z sekcji pierwszych i drugich skrzypiec, altówek, wiolonczeli i kontrabasów, dorzucono też sekcję "zespołu", czyli wszystkich instrumentów grających jednoczesnie (dla tego brzmienia nie ma artykulacji legato, co jest raczej zrozumiałe).
Dostępne są też ustawienia bardziej zaawansowane, np. ustawienie miksu między ujęciami mikrofonowymi
Każdą sekcję skrojono w identyczny sposób: mamy do dyspozycji legato, long, spiccato, staccato, pizzicato, flażolety, tremolo i dwa tryle (z sekundą małą i wielką). Jak dla mnie - na początek zabawy jest to całkiem spory zasób, zwłaszcza jeśli doda się do tego możliwość miksowania dwóch warstw omikrofonowania.
Gramy i słuchamy
Biblioteka zajmuje niecałe 30GB, więc jak na liczbę zawartych tu brzmień - naprawdę sporo. I faktycznie, na moje ucho Chambers Strings Essentials brzmi bardzo, bardzo dobrze, zresztą posłuchajmy krótkiego przykładu:
Jeśli mam być szczery, ta biblioteka wciągnęła mnie dużo mocniej niż Audio Imperia Dolce - mam na myśli po prostu przyjemność z grania. O wiele prościej jest eksperymentować, gdy można się łatwo przełączać między artykulacjami zamiast ładować je za każdym razem dysku. Poza tym brzmienie Chamber Strings wydaje mi się bardziej "chropowate" i takie jakieś szczegółowe w porównaniu do Dolce.
Trzeba wprawdzie dodać, że skład zespołu w Chamber Strings jest nieco mniejszy niż w Dolce (4 pierwszych skrzypiec zamiast 7 w Dolce, 3 drugich skrzypiec kontra 5, 3 altówki zamiast czterech). Zapewne stąd bierze się lekkie "rozmycie" w Dolce, a większa szczegółowość w Chamber Strings.
Rzecz jasna, wersja Elements jest mocno "przycięta" w porównaniu do wersji Core, gdzie jest dodatkowe ujęcie mikrofonowe i o wiele więcej artykulacji oraz specjalne wersje legato. Niemniej uważam, że cięć dokonano we właściwych miejscach i jak najbardziej Elements nadaje się do nagrywania nawet dość zaawansowanych kompozycji, a brzmi - powtórzę - bardzo dobrze.
Dziwne
Już dawno nie byłem tak zadowolony z wirtualnego instrumentu, jak własnie z Chamber Strings Essentials. Nie znaczy to, że jest to jakiś cudowna biblioteka o niespotykanej jakości - po prostu sprawiła, że potrafiłem długo się nią bawić. Szczerze mówiąc, jej brzmienie przekonuje mnie dużo bardziej niż Dolce, jest bardziej kameralne jednak, a tego właśnie szukałem. Teraz trzeba będzie wypatrywać okazji do aktualizacji do wersji Core...
Komentarze
Prześlij komentarz