Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2018

[K] Muzyczne małe, a cieszy

Obraz
Coś ostatnio mam niewiele czasu na muzyczne hobby, więc i wpisów na blogu w tym temacie pojawia się niewiele. Czekają zaległe testy słuchawek od Beyerdynamica, kilka ciekawostek na temat interfejsu Focusrite Clarett czy Output Strings , które wreszcie od czasu do czasu zgłębiam. Także Battery od Native Instruments warto byłoby przybliżyć, bo spośród wszystkich posiadanych maszyn perkusyjnych to chyba najlepsze, co mam. Dzisiaj jednak bardziej chciałbym skupić się na kilku efektach, które odpowiednio użyte, dodają sporo "od siebie" do tworzonej muzyki. Zabawa przestrzenią Pierwszym efektem, który wprost uwielbiam, jest ValhallaRoom , jedna z wielu pogłosowych wtyczek firmy Valhalla DSP . Ten efekt jako pierwszy ziścił moje marzenia o pięknym, ciągnącym się, ale subtelnym pogłosie - jakże mi brakowało czegoś podobnego ćwierć wieku temu! Opcji konfiguracyjnych jest tu całkiem sporo, a rezultaty jak na moje ucho są PRZYNAJMNIEJ dobre. Być może też po prostu przypadł mi do gus

Słuchamy

Dziś przegląd sprzętu do katowania uszu, czyli słuchawek, z którymi miałem do czynienia na przestrzeni lat. Dlaczego słuchawki, a nie głośniki? Z bardzo prostego powodu - są o wiele praktyczniejsze. Niestety, aby słuchać muzyki (ewentualnie ją "produkować") za pomocą głośników (monitorów), potrzebne są odpowiednie warunki - przede wszystkim względna cisza i odpowiednie pomieszczenie. O jedno, a tym bardziej o drugie w moim przypadku jest ekstremalnie trudno. Krótka historia Moje boje słuchawkowe trwają już kilkadziesiąt lat w sumie (rany julek...) Zaczynałem od jakichś "zajechanych" Tonsilów i drugiej pary nieznanej firmy. Tonsile były fajne i wygodne, ale przerywał im dźwięk w jednym z nauszników. Te drugie były bardzo niewygodne i szczerze mówiąc, słuchanie czegokolwiek w nich to była mordęga. Później słuchałem dousznych "pchełek" od walkmana Sony i bardzo je sobie chwaliłem. W końcu jednak podjąłem decyzję, że trzeba kupić coś "nausznego" i s

[S] Nieme słuchawki po testach

Po nieco dłuższym okresie testów słuchawek Sony WH1000X-M2 postanowiłem napisać suplement, a w nim skupić się na ciemniejszych stronach, bo o jasnych napisałem chyba dość. Po pierwsze, na początku dość trudno okiełznać dotykową płytkę na boku prawego nausznika. Wprawdzie jest to rozwiązanie świetne i po przyuczeniu strasznie brakuje go w zwykłych słuchawkach, ale początkowo co i rusz sobie coś przestawiałem przy zakładaniu czy zdejmowaniu, ewentualnie niedokładnie suwałem palcem i zamiast pogłośnić, przeskakiwałem do następnego utworu... Po drugie - i tego żałuję nawet bardziej - wielka szkoda, że po podłączeniu słuchawek kablem nie można z nich korzystać jak z normalnych słuchawek zamkniętych. Oczywiście, nie działałaby wtedy funkcja wygłuszania, ale same słuchawki też całkiem dobrze tłumią, zaś dźwięk "po kabelku" jest na tyle dobrej jakości, że można by je wykorzystać nie tylko do jazdy tramwajem. A tak, trzeba włączyć zasilanie i wyczerpywać akumulatorki. Nie jest jedna