[K] Fracture Sounds Orchestral Atmospheres

Mam duży sentyment do instrumentów od Fracture Sounds. Moja przygoda zaczęła się od Soft String Soloists, potem była (ich najlepsza moim zdaniem) biblioteka Brass Band Soloists, a na końcu zmierzyłem się także z Emotive Woodwind Soloists. Pomijam przy tym całe multum darmowych bibliotek Blueprint, bo chociaż faktycznie je sobie pobrałem i zainstalowałem, to chyba nie wykorzystałem w żadnym z utworów. Aż tu nagle dostaję e-maila o wakacyjnej wyprzedaży, gdzie do każdego większego pakietu (już przecenionego) dostaje się za darmo omawiane Orchestral Atmospheres. I jakby było tego mało, dotychczasowi posiadacze któregokolwiek pełnego pakietu także Orchestral Atmospheres mogą pobrać za darmo - a tak się składa, że właśnie mam cały pakiet Soloists. Od drugiego września 2025 biblioteka będzie dostępna w normalnej sprzedaży za ok. 60 euro.

Inna, a taka sama

Z jednej strony to zupełnie inna biblioteka niż te z pakietu Soloists. Dużo bliżej jej do bardzo popularnych bibliotek z Native Instruments Komplete, takich jak Arkhis, Ashlight, Pharlight czy Straylight. W skrócie: mamy trzy dźwiękowe warstwy, które możemy sobie dowolnie wybierać z pewnej, nie tak znów szerokiej palety sampli (47). Dla każdej warstwy możemy wybrać oktawę (czyli wysokość sampla), a dla całej barwy dodatkowo sposób przenikania - Stack albo XFade. Pierwszy z nich oznacza, że poruszanie kołem modulacji powoduje stopniowe pojawianie się kolejnych warstw, które niejako "dodają" się do brzmienia, a to staje się coraz pełniejsze i kompleksowe. Drugi sposób, czyli XFade, to przechodzenie z warstwy do warstwy w miarę poruszania kołem modulacji - najpierw słyszymy tylko warstwę pierwszą, potem stopniowo przechodzi ona w warstwę drugą, a sama zanika, potem zaś zanika warstwa druga, przechodząc w warstwę trzecią.

Prócz tej najprostszej edycji mamy też do dyspozycji szereg kontrolek w rodzaju kontroli LFO (częstotliwość i głębokość), ataku i zanikania, a także dwa filtry (górno i dolnoprzepustowy), linię opóźniającą (delay) i pogłos. I muszę przyznać, że jak na tak w sumie skromny zestaw opcji - w porównaniu na przykład z Luftrum Lunaris 2 - da się wykręcić tu całkiem ciekawe "pady" do stworzenia atmosferycznego tła. Szczególnie pomaga w tym bardzo dobry pogłos typu shimmer, który daje naprawdę duże poczucie przestrzeni i oddechu.

Natomiast warstwa graficzna jest utrzymana w typowym stylu Fracture Sounds, czyli jest spokojnie, elegancko i czytelnie, bez ściśniętego okna i maciupkich literek. Taką konsekwencję cenię, bardzo.

Jak to gra?

Ano gra całkiem przyjemnie. Autorzy przygotowali 20 gotowych brzmień, ale wiadomo, trzy warstwy i jeden z 47 sampli na każdej z nich daje dużo, dużo więcej możliwości. No, przynajmniej matematycznie, bo czy usłyszymy różnice między niektórymi samplami w brzmieniu okraszonym pogłosem i filtrami, śmiem wątpić. Natomiast nie w tym cały sens - to ma być prosty instrument to szybkiego wykręcenia przyjemnego brzmienia typu "pad", bez zagłębiania się w dziesiątki suwaczków i gałeczek. Skomplikowane instrumenty w rodzaju Bioscape czy Lunarisa mają swoją niszę, ale proste składacze sampli, jak Orchestral Atmospheres, Ashlight czy Arkhis też się przydają, możecie mi wierzyć, bo korzystałem z nich nawet w zleceniach komercyjnych, więc nie ma obawy o jakość.

Na potrzeby tego testu przygotowałem krótki przykład, korzystający wyłącznie z instrumentów od Fracture Sounds - tych z pakietu Soloists i, naturalnie, z Orchestral Atmospheres:

Myślę, że daje to jakieś pojęcie, do czego można omawianą bibliotekę wykorzystać.

Fenomen Fracture Sounds

Przez jakiś czas miałem wyrzuty sumienia, że nie korzystam z bibliotek od Fracture Sounds w takim stopniu, jak na to zasługują. Dzisiaj patrzę na to zupełnie inaczej - to nie są biblioteki do budowania tradycyjnych orkiestrowych mock-upów - na to mają zbyt ograniczoną listę artykulacji. To, co je wyróżnia, to piękne brzmienie - ich się po prostu przyjemnie słucha, jeśli wykorzystać je jako unikalne instrumenty solowe, do zagrania melodii, harmonii czy w odpowiednim momencie jako akcent. To są po prostu biblioteki na specjalne okazje - i odkąd sobie zdałem z tego sprawę, wyrzuty sumienia zniknęły. A ja, tworząc aranżację jakiegoś utworu (w takich wypadkach raczej własnego autorstwa), bez wahania sprawdzam, czy aby jakieś solo nie zabrzmi lepiej, grane którąś z tych bibliotek.

Komentarze