[K] Magix SoundForge 15 Pro

Kolejny edytor? Jeszcze jeden? Po co? Takie pytania wręcz cisną się na usta - no, ale dostałem od firmy Magix wiadomość, że trwa wyprzedaż wersji 15, postanowiłem zatem sprawdzić, co zmieniło się i poprawiło od wersji 12 Pro, którą dysponuję i na której działałem. W końcu niewykluczone, że powstało coś rewolucyjnego, co - być może - spowoduje porzucenie Acoustiki i WaveLaba?

Przypomnę, że SoundForge'a używałem przez dwa lata, jednak bardzo przeszkadzała mi jego ergonomia oraz... kłopoty, których dostarczał. To właśnie uszkodzenie przy zapisie już niemal do końca obrobionego nagrania audiobooka spowodowało, że zacząłem szukać nowego edytora i znalazłem właśnie Acoustikę...

Złe złego początki

Pobrałem zatem instalator wersji 15 Pro i uruchomiłem. Proces instalacji troszkę się ciągnął, bo sam instalator jest typu on-line, czyli to mały program, który całą zawartość ściąga z sieci już w trakcie procesu. Ostatecznie jednak na pulpicie pojawiła się obiecująca ikonka i można było uruchomić aplikację.

No i tu pojawił się pierwszy zgrzyt - skanowanie wtyczek VST. Narzekałem kiedyś na Acoustikę? No to obecnie Acoustika już problem rozwiązała i działa bardzo szybko, natomiast SoundForge ma z wykrywaniem VST ewidentny problem. Nie wiem, co procedura wykrywania dokładnie robi, ale niemal każda wtyczka zarejestrowana za pomocą iLoka sprawiała problem - wyświetlała iLokowe komunikaty, że brakuje jakiejś sieciowej licencji i czy taką licencję pobrać. Dwa razy proces uruchamiania kończył się błędem i zamknięciem SoundForge'a, ale ostatecznie program wystartował.

W międzyczasie musiałem zalogować się na swoje konto w Magiksie i wygenerować testowy numer seryjny.

Niby nie szata zdobi...

Powiem Wam, że jestem najwyraźniej rozpuszczony jak dziadowski bicz. Przywykłem do ładnych, estetycznych interfejsów graficznych. Uwielbiam je. Tutaj poczułem się jak po cofnięciu się w czasie o jakieś 10 lat. Serio. Tak wygląda komercyjny program za ciężkie pieniądze w 2022 roku?

Ja rozumiem, że wygląd to sprawa drugo, a nawet trzeciorzędna, ale naprawdę program za 399 dolarów powinien wyglądać lepiej!

Tu jeszcze w promocji, ale to ostatni dzień!

Niestety, rzecz sprowadza się nie tylko do wyglądu elementów graficznych, tutaj cała konstrukcja aplikacji tkwi głęboko w przeszłości. W pierwszej chwili nawet sądziłem, że nie ma zakładek na otwarte dokumenty i trzeba je wszystkie wybierać z menu Window, jak to robiło się dawno, dawno temu. Na szczęście zakładki akurat dorobiono - ale widać, że są niestandardowe. SoundForge to klasyczna aplikacja MDI (ang. Multi-Document Interface), jakie pisałem w Delphi dwadzieścia lat temu.

Także okna dialogowe pochodzą z czasów Windows XP, a może i wcześniejszych. Szczęśliwie nie są modalne, więc da się zaznaczać fragmenty "pod spodem", aby uruchomiony efekt/wtyczka mogły procesować nie tylko to, co zaznaczyliśmy przed wywołaniem okna, nie jest więc tak tragicznie jak w Audacity.

Szybka sesja nagraniowa

Postanowiłem program przetestować w boju, czyli nagrać fragment tekstu za pomocą mikrofonu podłączonego przez dbx286s do interfejsu audio. SoundForge, naturalnie, umożliwił wybór odpowiedniego sterownika ASIO, włączyłem zatem nagrywanie. Dość nieoczekiwanie program - zamiast zapytać o parametry nowo tworzonego pliku - po prostu zaczął nagrywać plik stereo.

Zatrzymałem nagrywanie, pozamykałem wszystkie dokumenty i utworzyłem nowy, już z żądanymi parametrami (48kHz, 24bit, mono). Włączyłem nagrywanie i zarejestrowałem kilka minut materiału. Wszystko poszło gładko, nagranie pozbawione było jakichkolwiek zakłóceń czy problemów, rozpocząłem zatem standardową obrobkę.

Zacząłem od odszumiania, co nie poszło zrazu tak sprawnie, jak sądziłem. Najpierw naszukałem się odszumiacza, bo SoundForge ma całkiem sporo podobnie brzmiących funkcji. Po drodze wypróbowałem działanie bramki szumów (całkiem sprawna!), ale w końcu odkryłem w menu Tools polecenie Noise Reduction. Wygląda ono następująco:

i jest dość osobliwie działającym efektem. Jak pobiera się próbkę szumu do stworzenia profilu? Otóż zaznaczamy zaszumiony fragment w nagraniu, zaznaczamy pole Capture noiseprint(!) i klikamy na Preview. Teraz zaznaczamy fragment z głosem i ponownie klikamy na Preview, by sprawdzić, czy odszumianie działa po naszej myśli. Jeśli nie, manipulujemy suwaczkami (da się to robić w trakcie odtwarzania). Potem wystarczy zaznaczyć cały materiał i nacisnąć OK.

Muszę tu przyznać, że odszumiacz jest bardzo przyzwoity i firma Magix - po dopracowaniu interfejsu graficznego - mogłaby go spokojnie sprzedawać jako osobną wtyczkę VST.

Po odszumieniu przyszła kolej na korekcję i kompresję, jednak w trakcie "dopieszczania" kompresora dostałem od programu pięścią w twarz:

Aha. Świetnie. Coś się ewidentnie posypało, bo przy starcie znów bardzo długo trwało skanowanie wtyczek VST (być może uszkodził się jakiś plik konfiguracyjny). Szczęśliwie dla mnie, SoundForge zapisał sobie moje nagranie w pliku tymczasowym i przy starcie zaproponował jego odtworzenie. Wydawało się, że sytuacja została opanowana.

Ostatecznie kompresor dał się ustawić i zacząłem szukać de-essera. Najwyraźniej SoundForge jest go jednak pozbawiony, co mnie szczerze zasmuciło.

Na koniec chciałem jeszcze nagranie znormalizować, bo producent chwali się dopracowaną kontrolą głośności jako nowością w wersji 15. Niestety, podczas "majstrowania" program ponownie wygenerował błąd i się zamknął, a po restarcie nie zdołał ponownie przywrócić nagrania...

Żeby nie było, że jestem uprzedzony. Zamknąłem program, pousuwałem pliki tymczasowe, uruchomiłem ponownie. Nagrałem inny fragment, krótszy. Dał się obrobić bez problemu. Zachęcony sukcesem, otworzyłem kopię półtoragodzinnego wywiadu - po jego załadowaniu SoundForge się wyłączył. Po kolejnym starcie nic się nie pokazało, tzn. ani nie został przywrócony ostatnio otwarty plik, ani nie wyświetlił się żaden komunikat. Tyle dobrego, że wywiad pozostał w stanie nienaruszonym.

Nie wiem, co o tym myśleć

I naprawdę nie wiem teraz, co napisać. Spełniły się moje najczarniejsze obawy dotyczące SoundForge'a. Moim zdaniem jest to po prostu lekko upudrowany program sprzed ćwierć wieku. Programiści coś tam niby poprawiają, ale nie zmienia to faktu, że odkupiony od Sony kod jest zwyczajnie stary i powinien być przepisany z wykorzystaniem współczesnych bibliotek i rozwiązań.

Być może coś jest nie tak z moim środowiskiem, tego wykluczyć nie mogę. Może mam jakieś wtyczki czy sterowniki, które powodują takie reakcje SoundForge'a, ale osobiście bardzo w to wątpię. Inne programy nie zamykają się, nie generują błędów, poza tym wersji 12 używałem jeszcze na starym komputerze i to tam również działała ona tak sobie, niszcząc mi plik przy zapisie.

W zasadzie jedyny powód, dla którego można by rozważać zakup SoundForge 15 Pro jest fakt, że w pakiecie otrzymujemy SpectraLayers 8 Pro oraz Melodyne 5 Essential. Zanim jednak ktoś wyda ciężko zarobione pieniądze, naprawdę doradzam pobranie wersji testowej i przeprowadzenie w niej obróbki - takiej, jaką chcecie później faktycznie wykonywać. To pomoże sprawdzić, czy program się nie "wywraca" oraz czy w ogóle posiada funkcje, na których Wam zależy - na przykład de-esser.

Ja, niestety, muszę napisać, że wersja 15 nie tylko nie zasiała w mojej głowie wątpliwości, że może byłaby lepsza od Acoustiki czy WaveLaba, ale wręcz zniechęciła mnie do siebie...

Komentarze