[K] Leapwing UltraVox

Jak to zwykle bywa w moim przypadku, na tę wtyczkę wpadłem przypadkowo - testował ją Marlon Wolterink z kanału White Noise Studio. Jest to jedna z tych wtyczek, które mają uprościć obróbkę głosu do poziomu dostępnego nawet dla kompletnych laików, czyli jest swoistym channel stripem, zawierającym kompresor, bramkę szumów, saturator i - z braku lepszego określenia - "dopowietrzacz" (zaraz wyjaśnię). Czyni ją to nieco podobną do już testowanych wtyczek Voxessor, Vocal Cleaner czy w końcu Scheps Omni Channel. UltraVox idzie jednak w uproszeniach o wiele dalej.

Szybko, szybciej

Nie da się ukryć, że jest prosto i szybko. Do ogarnięcia są dosłownie cztery suwaki, z których każdy odpowiada za inny procesor. Kluczowy wydaje się kompresor, gdzie regulujemy po prostu progiem zadziałania. Im damy więcej "kompresji" suwaczkiem, tym dźwięk staje się głośniejszy i bardziej wyrównany. Producent podaje, że czas ataku jest ustawiony na stałe na mniej niż 2ms, zaś czas uwolnienia (release) to ponad 500ms.

Drugim, nieco mniej istotnym suwaczkiem jest ten odpowiedzialny za aplikowanie bramki szumów. I znów, im większą wartość ustawimy, tym agresywniej będzie obrabiany sygnał, przechodząc od delikatnego ekspandera po brutalną bramkę, nie przepuszczającą niczego poza naprawdę głośnym sygnałem. Tu z kolei czas ataku jest raczej długi, wahając się od 350 do 800ms, w zależności od ustawienia suwaka. Czas uwolnienia jest z kolei bardzo krótki, znów poniżej 2ms.

Głos możemy troszeczkę "pogrubić" za pomocą saturacji, która faktycznie czasem może pomóc uzyskać lepsze brzmienie, choć nie należy się tu spodziewać jakości rodem z PSP Saturatora czy FabFilter Saturna 2. Ale źle też nie jest, więc jeśli nie przesadzimy, głos powinien zabrzmieć nieco przyjemniej.

Na koniec mamy jeszcze do dyspozycji "dopowietrzacz", czyli korektor dla częstotliwości około 12kHz. Podbicie tej częstotliwości powinno poskutkować dodaniem "powietrza" do głosu, jeśli był on zbyt matowy. Częstotliwość tę możemy także osłabić, jeśli akurat mamy zbyt jasny materiał dźwiękowy.

W tym momencie w zasadzie przepisałem instrukcję użytkownika - tu naprawdę nic więcej nie ma. Włączamy odsłuch, ustawiamy cztery suwaczki i albo jesteśmy zadowoleni, albo... uczymy się nieco bardziej złożonych narzędzi.

Czy to wystarczy?

Cóż, niestety, UltraVox to jednak nie jest wtyczka do KOMPLETNEJ obróbki głosu. Brakuje korektora, brakuje de-essera, brakuje obróbki transjentów (w rodzaju Mouth Declick od iZotope). Bardzo fajnie byłoby, gdyby wtyczka także dawała dostęp do innych regulacji niż pojedynczy suwak - to znaczy, ta uproszczona postać jest świetna i powinna zostać, ale zaawansowani użytkownicy powinni móc wejść w ustawienia zaawansowane.

Pieniądze

Oczywiście, na koniec należy się zastanowić, czy cena jest adekwatna do możliwości - a tu, moim zdaniem, nie jest za dobrze. Wspominane wyżej Vocal Cleaner i Scheps Omni Channel dają większe możliwości konfiguracji (zwłaszcza Scheps), a kosztują zaledwie trzydzieści kilka euro. UltraVox wycenił się na 69 euro. I mam wątpliwość, czy faktycznie warto tyle za niego zapłacić. Jeśli mamy już wtyczki, które nam załatwią korekcję i kontrolę sybilantów, to może i będzie to jakieś ułatwienie - jeśli zaś takich wtyczek nie mamy, to Scheps Omni Channel wydaje się jednak lepszym rozwiązaniem: ma na pokładzie i symulator przedwzmacniacza, i filtry, i bramkę szumów, de-esser, korektor, kompresor oraz limiter. I tak, pisze to osoba, która nie lubi firmy Waves...

Warto mimo wszystko dać UltraVoxowi szansę - producent oferuje miesięczny okres próbny, więc jest okazja, by przetestować wtyczkę na własnych nagraniach. Być może okaże się strzałem w dziesiątkę?

Komentarze