[O] Beethoven - zakończony!

O przygotowywaniu mock-upu "V symfonii" Beethovena pisałem w pierwszej połowie stycznia, a dzisiaj, ponad miesiąc później, mam przyjemność obwieścić koniec prac nad tymże mock-upem. Trochę to trwało, w międzyczasie przygotowywałem także inne utwory, ale koniec końców jest całość!

Dlaczego tak długo?

Można się spierać, czy miesiąc to dużo czy nie. Moim zdaniem - poszło mi szybciej, niż się spodziewałem. Ale z drugiej strony, czas był potrzebny, żeby móc odpocząć i nabrać dystansu. To w ogóle ciekawy temat na osobne rozważania, nawiasem mówiąc - mam na myśli owo nabieranie dystansu do własnej pracy z perspektywy czasu, kiedy już przestajemy pamiętać, ile nas kosztowało zrobienie czegoś, a oceniamy tylko efekt. Bo mimo wszystko człowiek ma tendencję do przymykania oka na niedoróbki, usprawiedliwiając się poniesionym trudem, czyż nie?

Przygotowanie każdej z części "V symfonii" zajmowało średnio tydzień, ale nie jednym ciągiem. Pracowałem np. jeden dzień nad jedną częścią, po czym albo przerzucałem się na kolejną, albo robiłem inny mock-up. Wracałem po paru dniach i kontynuowałem pracę, korzystając nie tylko ze "świeżego ucha", ale także z wiedzy, którą w tym czasie zdobyłem. Faktem jest bowiem, że przez ostatni miesiąc poczyniłem bardzo duży progres nie tylko jeśli chodzi o obsługę Studio One, ale także w kwestii wykorzystywania posiadanych bibliotek orkiestrowych. Wiem już z grubsza, czego użyć, by uzyskać odpowiedni efekt, w jakich okolicznościach i do czego nada się konkretna biblioteka. Poznałem brzmienie zdecydowanej większości artykulacji tak, że teraz już nie muszę przeklikiwać ich na chybił trafił, tylko po prostu wybieram z listy i już. No, chyba że aktualna biblioteka takiej artykulacji nie ma - wtedy zaczyna się kombinowanie i sztukowanie...

BBC SO w praniu

"V symfonia" to przede wszystkim BBC Symphony Orchestra. To jest baza całego mock-upu i myślę, że właśnie dzięki tej bibliotece brzmi on tak "klasycznie" i orkiestrowo. W ogóle przez ostatni miesiąc bardzo doceniłem, że swego czasu zdecydowałem się właśnie na tę bibliotekę, chociaż jednocześnie odkryłem kilka jej niedogodności.

Pierwszy problem to zbyt łagodnie brzmiąca sekcja dęta blaszana. Mając wyłącznie BBC SO, trzeba od razu zapomnieć o nagrywaniu utworów w rodzaju "Lekkiej kawalerii". Tu się po prostu nie uzyska "ostrej" i bardzo "blaszanej" sekcji dętej, więc jeśli ktoś ma podobne ambicje, od razu powinien pomyśleć o rozbudowie o Cinematic Studio Brass czy (lepiej) Orchestral Tools Beaufort.

BBC Symphony Orchestra - bez niej nie byłoby moich mock-upów Beethovena

Drugi problem to... braki w artykulacjach. Nie zrozumcie mnie źle - artykulacji w BBC SO jest zatrzęsienie, dla samych smyczków liczba dochodzi do dwudziestu. Niestety, praktyka pokazała, że bardzo kłopotliwe jest uzyskiwanie średnio-długich czy średnio-krótkich dźwięków (portato), a już szczególnie z mocnym atakiem (sforzando albo marcato). W BBC SO troszkę sprawę ratuje artykulacja Long Marcato Attack, ale brzmi ona jakoś... dziwnie - bez vibrato, ma bardzo krótkie wybrzmiewanie, jakby była dograna w innym studio, bez pogłosu albo dosztukowana do biblioteki z innego miejsca. W każdym razie nieprzyjemnie się wyróżnia i trzeba specjalnych zabiegów (np. ekstremalne wydłużenie release lub dublowanie na wielu ścieżkach), żeby zabrzmiało to lepiej i mniej płasko. Pod tym względem dużo łatwiej jest zastosować Berlin Strings od Orchestral Tools, ale akurat tego nie mogłem zrobić. Zdobyłem Berlin Strings już po publikacji pierwszej części "V symfonii" i praktycznie zrobieniu drugiej części, a przerabianie z jednej biblioteki na drugą (żeby zachować spójność brzmienia) bywa bardzo kłopotliwe. Poza tym Berlin Strings to jednak skład mniejszy o połowę, w zasadzie do "Symfonii" bardziej pasowałaby biblioteka Berlin Symphonic Strings.

Za to cała reszta wypadła bardzo dobrze. Nawet instrumenty dęte drewniane, na które początkowo kręciłem nosem, okazały się summa summarum i tak lepsze od Spitfire Studio Woodwinds (tej biblioteki również użyłem do dublowania instrumentów). Bardzo jestem zadowolony z klasycznego zestawu perkusyjnego BBC - kotłów oraz zestawu Untuned percussion, który "załatwił mi" wszystko, co było potrzebne.

Cinematic Studio Brass

Mam strasznie mieszane uczucia co do tej biblioteki po tych już w sumie dwóch miesiącach bardzo intensywnego wykorzystywania w różnych aranżacjach. Z jednej strony, jak już brzmi, to brzmi odpowiednio "blaszanie" i ostro. Słyszałem na YT narzekania na CSB, że w istocie brzmi zbyt ostro i "rozdzierająco", ale ja używam CSB właśnie w tym celu (i z tego samego powodu planuję zakup Beauforta od Orchestral Tools).

Problem w tym, że Cinematic Studio Brass jest biblioteką bardzo "upierdliwą" w użyciu. Zacznę od pomysłu przełączania krótkich artykulacji za pomocą parametru CC1, czyli kółka modulacji. Początkowo bardzo mi się ta idea spodobała, a nawet więcej - uznałem ją za genialną w swej prostocie. Tyle, że w praktyce staje się to ekstremalnie męczące, jeśli stosujemy przełączanie artykulacji na jednej ścieżce. Skonfigurowanie mapowania teoretycznie jest możliwe (można wysyłać jednocześnie i kod klawisza, i wartość parametru CC), ale w rzeczywistości modulacja całej ścieżki ma priorytet nad modulacją wysyłaną przez moduł artykulacji Studio One. Prowadzi to do tego, że mimo przełączenia się np. na Staccatissimo instrument gra Sforzando, bo akurat modulacja ściezki jest na wysokim poziomie, gdy na przemian z krótką artykulacją gram legato. Początkowo z tym walczyłem, rysując obiednię modulacji, ale na dłuższą metę to bez sensu.

Cinematic Studio Brass - bardzo dobra biblioteka ze skomplikowanym przełączaniem artykulacji

Na szczęście odkryłem, że można po prostu "odpiąć" kółko zmiany artykulacji od parametru CC1 (klikamy prawym przyciskiem na tym wirtualnym pokrętle i każemy "zapomnieć" powiązania z CC1). Teraz z kolei trzeba w edytorze artykulacji wysyłać zamiast parametru 1 parametr 58 z wartością wziętą z dokumentacji instrumentu i już. Po szerszy opis definiowania mapowań odsyłam do odpowiedniego wpisu.

Szczęśliwe rozwiązanie problemu krótkich artykulacji nie zmienia faktu, że czasem po prostu instrument nie gra tego, co trzeba. Szczególnie ma problem z brzmieniami marcato - czasem grają z pełną mocą, a czasem jakoś tak bardzo "cienko", szczególnie po przełączeniu się z krótkiej artykulacji. Tu nie znalazłem przyczyny ani sposobu obejścia - po prostu bardzo ograniczam stosowanie marcato w takich "ciasnych" fragmentach.

Jeszcze jedną, na szczęście małą niedogodnością jest ogólnie bardzo duża głośność trąbki. Rozumiem, że trąbki są w rzeczywistości bardzo głośne i bardzo przenikliwe, ale oddano to chyba ze zbytnią przesadą, jeśli w zasadzie w każdym utworze, gdzie używałem CSB, musiałem tłumić trąbki parametrem Expression do jakichś 30% ich nominalnej głośności. Inaczej zdecydowanie dominowały nad całą resztą sekcji i, oczywiście, resztą orkiestry. Ale tu się nie upieram, że to obiektywny zarzut, może po prostu coś faktycznie robię nie tak podczas obsługi biblioteki.

Jedyny taki projekt

Szczerze mówiąc, czuję się nieco wyczerpany po zakończeniu prac nad "V symfonią". To było bardzo ciekawe i bardzo pouczające doświadczenie, ale też bardzo pracochłonne. Dostarczyło i frustracji, i satysfakcji. Frustracja pojawiała się w momentach, gdzie teoretycznie wszystko powinno ładnie brzmieć, a jednak nie brzmiało. Albo kiedy jakaś prosta zagrywka wymagała kombinowania z artykulacjami, brzmieniami czy bibliotekami, bo zwyczajnie nie było gotowego rozwiązania. Z jednej strony bowiem cenię sobie momenty, gdy wpadnę na pomysł obejścia jakiegoś problemu, ale z drugiej - wolałbym, by zapis nutowy pozostał możliwie wierny oryginałowi. Czyli żeby instrument po prostu potrafił zagrać to, co trzeba, a nie, żebym musiał wymyślać sposób, jak zmusić go do wydania brzmienia jak najbliższego temu, co chcę usłyszeć.

A satysfakcja pojawia się za każdym razem, gdy - budując uwór kawałek po kawałku, ścieżka po ścieżce, sekcja po sekcji - dochodzi się do momentu, gdy wreszcie słychać TEN efekt, TO brzmienie. Wtedy można w pełni docenić geniusz kompozytora, który potrafił tak napisać partyturę, żeby instrumenty nawzajem się uzupełniały, napędzały, prowadziły dialog. Przyznaję bez bicia, że dla mnie to jest najbardziej fascynujący moment - odkrywanie, jak osobne linie melodii i artykulacji wpływają na siebie, tworząc całość.

I chociaż zdaję sobie sprawę z niedoskonałości moich wersji, to odzwierciedlają one mój obecny poziom umiejętności. Poprawianie ich w nieskończoność nie ma sensu, więc zostawiam tak, jak jest i skupiam się teraz na kolejnych utworach.

Komentarze