[K] Modartt Pianoteq 7 Stage

Wiadomo nie od dziś, że Pianoteq jest moim głównym, podstawowym, ulubionym i najczęściej wykorzystywanym fortepianem. Bardzo rzadko wymieniam go na Alicia's Keys Piano - tylko wówczas, gdy potrzebuję naprawdę miękkiego brzmienia. I właśnie wszystko wskazuje na to, że już nie będę musiał robić wymian.

Entuzjazm

Początkowo nie zwróciłem uwagi na premierę nowego Pianoteqa. Ot, gdzieś tam mi mignęło, ale się nie zainteresowałem. Potem Guy Michelmore nagrał przegląd i poza tworzeniem warstw też jakoś szału nie było, ale postanowiłem pobrać wersję próbną i posłuchać samodzielnie.

No i się okazało, że producent nie bez powodu chwali się nowym modelem NY Steinway D - różnica w brzmieniu między tym instrumentem a "standardowym" Steinwayem D z Pianoteq 6 jest naprawdę duża, na korzyść nowego. Jego brzmienie jest pełniejsze, szersze, a jednocześnie bardziej miękkie, nie tak szkliste. Naprawdę, aż chce się grać!

Stage, Standard czy Pro?

Pianoteq istnieje w trzech wersjach: Stage, Standard i Pro. Różnią się one możliwościami, bo chociaż podstawowa funkcjonalność jest wspólna, tzn. odtwarzanie podstawowego zestawu instrumentów, możliwość stosowania korektora oraz pogłosu czy wersja standalone z możliwością zapisu granych dźwięków do pliku MIDI. Wersja Standard ma już możliwość zmiany parametrów fortepianu czy jego strojenia, a dodatkowo od wersji 7 także możliwość stosowania warstw; wersja Pro to już wszystko, co "fabryka dała" - edycja na poziomie pojedynczych strun/klawiszy, wszystkie fizykalne parametry instrumentu, stosowanie częstotliwości wyjściowej aż do 192kHz. Jest jeszcze wprawdzie wersja Pro Bundle, ale to po prostu wersja Pro, która dodatkowo zawiera WSZYSTKIE biblioteki presetów, udostępniane przez firmę Modartt.

Różnice między poszczególnymi edycjami

Ja pozostałem przy wersji Stage, bo raz, że cena aktualizacji była wyjątkowo niska, a dwa, że te lata, kiedy używałem wersji 6 przekonały mnie, że jakoś nie potrzebuję do szczęścia tych bardziej zaawansowanych funkcji edycyjnych. Wprawdzie przez chwilę się wahałem, bo jednak "siódemka" ma możliwość stosowania warstw i morphingu, czyli po polsku chyba można to nazwać "przenikaniem". Chodzi generalnie o to, że można stworzyć sobie instrument, który np. w dolnych rejestrach będzie brzmiał jak fortepian, w górnych jak harfa, a w środkowych jak klawesyn zmieszany z wibrafonem. Faktycznie przyjemne, testowałem sobie w wersji próbnej, ale i tak wolę robić podobne rzeczy po prostu w DAW na osobnych ścieżkach, po namyśle zatem zrezygnowałem z wersji Standard, choć przyznam, że nie wykluczam, że to ta właśnie funkcja kiedyś skłoni mnie do aktualizacji (poczekam jednak na jakąś fajną promocję).

Co się zmieniło w Stage?

Poza pojawieniem się rewelacyjnego fortepianu NY Steinway D nowością w "siódemce" jest poprawiony algorytm modelujący, który symuluje drganie strun we wszystkich kierunkach i ma wzbogacać brzmienie symulowanych instrumentów. Ja tam fizykiem ani akustykiem nie jestem, ale faktycznie brzmienie mojego ulubionego Steinwaya D Prelude z "szóstki" różni się nieco od analogicznego fortepianu z "siódemki". Tym samym w "siódemce" nie ma już tak wyraźnej różnicy między tym modelem fortepianu a nową wersją NY, co przy porównaniu "szóstki" i "siódemki".

Nowy Pianoteq 7 instaluje się jako osobny instrument, więc wszystkie dotychczasowe utwory będą korzystać ze starszej wersji. Moim zdaniem to bardzo dobre rozwiązanie, bo jednak właściwości soniczne obu instrumentów są inne, a w przypadku brzmienia fortepianu ma to często kolosalne znaczenie.

Co ciekawe, po zainstalowaniu "siódemka" zajmuje ciut mniej (!) miejsca niż "szóstka": 52MB zamiast 53. To i tak kosmiczna różnica w porównaniu choćby do wspominanego wyżej instrumentu Alicia's Keys, który zajmuje 7,5GB i ładuje się do pamięci odpowiednio długo.

Używam i będę używał!

Brzmienie nowego NY Steinwaya D mnie urzekło i nie sądzę, bym od tej pory używał innego fortepianu. Moim zdaniem Pianoteq zrobił kolejny kroczek w drodze do symulacji idealnej i ja już na przykład nie jestem w stanie usłyszeć, czy dane brzmienie jest samplowane, symulowane czy po prostu nagrane z prawdziwego instrumentu. Być może pianiści z odpowiednio wyszkolonym słuchem jeszcze te różnice rozpoznają - nie mówię, że to niemożliwe. Dla mnie jednak już teraz symulacja dogoniła rozwiązania próbkowane - a że zajmuje kilkadziesiąt razy mniej miejsca na dysku i wczytuje się błyskawicznie, głosuję zdecydowanie na tę opcję. Rzekłem!

Komentarze