Organy - wielkie, potężne i tajemnicze, cz. 1

Eksploruję sobie różne obszary muzyczne i chociaż już z utworami organowymi miałem do czynienia, to raczej bardzo powierzchownie i bez większych refleksji. Postanowiłem to zmienić i trochę zagłębić się w historię oraz budowę tego instrumentu. A raczej instrumentów, bo w zasadzie każde organy są inne - przynajmniej takie, które sobie normalnie wyobrażamy słysząc utwory Händla lub Bacha, czyli organy barokowe.

Nie będę może wnikał w całą dłuuugą historię organów (bo prapoczątki sięgają starożytności, serio), te właśnie "wyobrażeniowe", wielkie organy są dosyć ściśle związane z wnętrzem, w którym je zbudowano. A że kościoły i sale koncertowe są różne, różne muszą być także organy.

Z góry przepraszam od razu wszystkich organistów za nieścisłości czy uproszczenia - niestety, znalezienie sensownej literatury, która by wszystko pięknie tłumaczyła, wcale nie jest takie proste. Posiłkowałem się podczas edukacji m. in. reprintem "Przewodnika dla organistów" Antoniego Sapalskiego z 1880 roku oraz podręcznikiem Mateusza Rybnickiego "Gramy na organach" z 1985 roku, korzystałem też z materiałów dostępnych na stronie https://organy.net.pl/. Większość pozycji literaturowych, wskazywanych tu i ówdzie, albo jest bardzo droga (wydawnictwa zachodnie), albo niedostępna (wydawnictwa polskie). Albo i jedno, i drugie jednocześnie.

Budowa

Nie bardzo da się o organach opowiadać skrótowo, bo - jak się okazuje - niemal każdy aspekt ich budowy jest fascynujący, gdy się mu przyjrzeć z bliska. Najbardziej rzucającą się w oczy częścią składową jest tzw. szafa organowa. Stanowi ona niejako "obudowę" dla większości elementów organów, czyli piszczałek i mechanizmu tłoczącego powietrze. Pełni także bardzo często element dekoracyjny, bo to jest właśnie ta część, na którą patrzymy gdzieś z dołu kościelnej nawy (ta frontowa, najbardziej ozdoba część to tzw. prospekt).

Widok na prospekt organów w bazylice świętego Stefana w Budapeszcie (Photo by Kristijan Arsov on Unsplash)

Drugim bardzo charakterystycznym elementem organów jest tzw. stół gry, zwany także kontuarem. To tutaj znajdziemy manuały, czyli klawiatury ręczne oraz pedał, czyli klawiaturę nożną. Manuały zwykle są dwa lub trzy, ale duże organy mogą mieć i pięć, a nawet więcej manuałów. Równie ważnym elementem stołu są dźwignie, przyciski i przełączniki, służące do... sterowania brzmieniem organów.

Widok na kontuar, widoczne cztery manuały i pedał oraz szereg dźwigni i przycisków do sterowania rejestrami (Image by James Smith from Pixabay)

Bo tak to właśnie jest - organy są instrumentem, na którego brzmienie możemy stosunkowo łatwo wpływać i to często w bardzo drastyczny sposób, przechodząc od leciutkiego dźwięku przypominającego flet do tutti trzęsącego podłogą.

Piszczałki

Za sam dźwięk w organach odpowiadają w zasadzie piszczałki. Piszę "w zasadzie", bo barokowi budowniczowie lubili wbudowywać w organy różne dodatkowe elementy w rodzaju dzwonków. Generalnie jednak słyszymy piszczałki i niech ta niewinna nazwa Was nie zmyli. Te największe piszczałki (często niewidoczne w samym prospekcie) mogą mieć wiele metrów długości i znaczne średnice (czy przekroje, bo nie wszystkie piszczałki muszą być walcowe, te drewniane są zazwyczaj prostopadłościenne). Materiał piszczałek bywa różny - od drewna, przez różne stopy cyny i ołowiu. Piszczałki są ustawiane w szeregi, a te z kolei tworzą tzw. głosy, czyli rejestry. Zazwyczaj piszczałki należące do jednego rejestru brzmią "spójnie", np. przypominając brzmienie fletu (pozostałość z okresu romantyzmu, kiedy organy miały naśladować elementy orkiestry symfonicznej). Nazwy rejestrów z opisaną wielkością bazowej piszczałki znajdziemy na gałkach/dźwigniach, np. Pz8 to głos główny, Prinzipal o wielkości 8 stóp, zaś np. Fl4 to czterostopowy "flet" (Flöte). Chętnych do "rozkminiania" nazw rejestrów zapraszam na stronę http://organstops.org albo do książki Antoniego Sapalskiego.

Liczba głosów (rejestrów) to tzw. dyspozycja i jest ona cechą charakterystyczną dla konkretnego egzemplarza organów. Jednocześnie jest to - jak twierdzi literatura - najtrudniejszy element do zaprojektowania przez budowniczego organów. Głosy te bowiem muszą "pasować" do wnętrza, w którym buduje się organy, muszą też pasować do siebie nawzajem. Głosy te można bowiem łączyć ze sobą, tworząc coraz potężniejsze brzmienie - to do tego służą te wszystkie przełączniki i gałki, które widzimy obok manuałów czy pedału.

Piszczałki labialne (wargowe), wykonane z metalu (Image by Taken from Pixabay)

Piszczałek bywa dużo, a nawet bardzo dużo - w największych organach ich liczba liczona jest w tysiącach. Od potężnych, basowych, po malutkie, dające przenikliwie jasne dźwięki.

Organy piszczałkowe są w zasadzie chyba jedynym instrumentem (poza syntezatorami), które pokrywają praktycznie pełne spektrum słyszalności człowieka, a nawet czasem poza nie wykraczają - może się o tym przekonać każdy, kto słyszał w kościele czy sali koncertowej grające największe, 32 stopowe piszczałki, które w swojej masie dają się wręcz "czuć". 32 stopy w tym wypadku odnoszą się do długości - przyjmując z grubsza 30cm na stopę, daje to piszczałki mierzące prawie 10 metrów!

Jeśli zatem na gałkach rejestrów widzimy liczby w rodzaju 32, 16, 8, 4, 2 - chodzi właśnie o długość piszczałki, która w danym rejestrze daje dźwięk C. Im zatem mniejsza liczba, tym wyższe dźwięki wytwarza dany rejestr.

Piszczałki języczkowe, źródło: Pixabay

Ciekawą konsekwencją dużej konfigurowalności organów jest to, że naciskając jakiś klawisz na manuale (albo w pedale), możemy dostać dźwięki różnej wysokości. W fortepianie środkowe c to - cóż - po prostu środkowe c i tyle. W organach będzie tak tylko wówczas, gdy użyjemy piszczałki ośmiostopowej, 8'. Piszczałka dłuższa, czyli 16' lub 32', da nam pod tym samym klawiszem dźwięki niższe o oktawę lub dwie, zaś piszczałka krótsza (4' lub 2') da nam dźwięki wyższe o oktawę lub dwie. A że w danej klawiaturze możemy zwykle włączyć kilka rejestrów, naciśnięty klawisz może wyprodukować kilka(naście) różnych dźwięków, należących do wielu różnych piszczałek o wielu różnych długościach. To między innymi dlatego brzmienie organów może być tak gęste i potężne.

Traktura

I teraz tak - żeby organy działały, te wszystkie rejestry (zbiory piszczałek) trzeba połączyć jakoś z klawiaturami. Tym zajmuje się tak zwana traktura, czyli system łączący klawisze klawiatur i innych elementów sterujących z odpowiednimi wentylami wiatrownicy, która "dmie" w piszczałki. Czyli naciskając klawisz palcem na manuale, przesuwamy odpowiednie dźwignie (mechanicznie lub ze wspomaganiem, zależnie od konstrukcji) i z wiatrownicy do wybranych gałkami rejestrów przedostaje się powietrze, wydobywając dźwięk. Dźwignie rejestrów (owe dziwne gałki i przełączniki) sterują tym, do których rejestrów (piszczałek) pójdzie powietrze, więc wpływa to bezpośrednio na brzmienie.

Traktury mogą być mechaniczne, pneumatyczne czy w końcu elektryczne. Podobno najbardziej cenione przez wykonawców są traktury mechaniczne, ponieważ pozwalają nieco niuansować brzmienie przez modyfikowanie siły i szybkości nacisku, aczkolwiek w książce Pana Sapalskiego znajduje się twierdzenie, że grać się powinno równo, a takie częściowe przepuszczanie powietrza "psuje dźwięk". Z organistami nie rozmawiałem na ten temat, pewnie każdy z nich ma o tym swoje zdanie.

Ogólnie jednak grając na organach, nie bardzo możemy wpływać na dynamikę dźwięku inaczej niż przez zmianę konfiguracji rejestrów - klawiatura działa bowiem "zerojedynkowo" i albo przepuscza powietrze do piszczałek, albo nie. Na dynamikę najłatwiej można wpłynąć, korzystając z manuału Schwellwerk, czyli z szafy ekspresyjnej. Jej rejestry są umieszczone w specjalnej skrzyni (owej "szafie"), którą zaopatrzono w ruchome "żaluzje". I właśnie tymi "żaluzjami" możemy ruszać, przepuszczając lub tłumiąc brzmienie. Są też mechanizmy nowsze, które potrafią regulować przepływ powietrza, ale tu nie znalazłem żadnych dokładnych opisów, więc poprzestanę na stwierdzeniu, że dynamika w wydaniu organów to głównie konfiguracje rejestrów i umiejętne łączenie wykorzystania klawiatur.

Sterowanie brzmieniem

Siadając przy stole gry, mamy zatem manuały i pedał, do których przypisane są rejestry. Żeby być bardziej precyzyjnym: manuały i pedał, każde z osobna, mają przyporządkowaną pewną liczbę rejestrów (głosów), które mogą być aktywne lub nie (w zależności od położenia gałki/przełącznika). Wybór, które rejestry mają aktualnie grać, należy do organisty - ten, "wyciągając" specjalne dźwignie czy naciskając przełączniki, niejako "uaktywnia" dany rejestr i zmienia brzmienie manuału czy pedału. Prócz dźwigni niektóre organy mają dostępne też specjalne przyciski, które umożliwiają "zapamiętywanie" i włączanie całych zestawów rejestrów, czyli są w pewnym sensie presetami, żeby szybko przełączyć się na brzmienie określonego typu (podczas gry zabawa pojedynczymi dźwigniami może trwać za długo).

Gałki/dźwignie do wybierania rejestrów (Image by Rico from Pixabay)

Klawiatury można często także fizycznie łączyć ze sobą, np. grając na głównym manuale (niem. Hauptwerk), niejako naciskamy także klawisze chóru (niem. Rückpositiv) czy szafy ekspresyjnej (niem. Schwellwerk) dzięki tak zwanym kopulacjom (połączeniom). Niemieckie nazwy manuałów czy rejestrów pojawiają się nieprzypadkowo, bo to w Niemczech właśnie w okresie baroku organy osiągnęły najwyższy poziom rozwoju (w czym niemieccy kompozytorzy mieli duży udział).

Co ciekawe, właśnie ze względu na olbrzymią różnorodność organów, wybór rejestrów dla poszczególnych utworów wykonywanych na konkretnym instrumencie należy po prostu do organisty. Organista zatem nie tylko musi być bardzo dobrym instrumentalistą, czyli musi opanować grę na kilku manuałach i na pedale (nogami), ale musi też odpowiednio przygotowywać sobie aranżację granych utworów. Nie wiem, czy tak jest także obecnie, ale niegdyś musiał on jeszcze dbać o strojenie instrumentu i utrzymanie go w należytym stanie, więc wcale nie był to łatwy kawałek chleba.

A jak się to ma do instrumentów VST?

O tym napiszę więcej w drugiej części, bo tutaj wyszłoby zbyt wiele materiału, natomiast od razu napiszę, że są "organy" i "organy". To znaczy, są instrumenty VST, które starają się wiernie odtworzyć konfiguracyjne możliwości prawdziwych instrumentów i są też takie, które po prostu mają brzmieć jak prawdziwe organy, nie oferując wyboru rejestrów, łączenia klawiatur, stosowania crescendo itd. Wybór odpowiedniej wtyczki VST zależy zatem od naszej chęci do zagłębienie się w temat, a że posiadam kilka instrumentów organowych, pozwolę je sobie w drugiej części omówić.

Komentarze