[S] Mikrofon JZ Vintage 11 (po raz drugi)

Tak, tak... W sierpniu ubiegłego roku zdarzyło mi się wrócić do PreSonusa PD70, a tym razem wracam do wspominanego z dużą nostalgią JZ Vintage 11. Taki już ze mnie nostalgiczny typek...

W skrócie

Niemal rok temu testowałem JZ Vintage 11, udostępniony mi wówczas przez firmę Dialog Media. Vintage 11 to mikrofon raczej niszowy, a na pewno trudno dostępny obecnie (chyba że za horrendalną cenę 900 euro kupimy go bezpośrednio u producenta). Można popytać jeszcze w Dialog Media, rzecz jasna.

Mikrofon uwiódł mnie nie tyle oryginalnym wyglądem (chociaż miał on wpływ, nie będę zaprzeczał), co bardzo przyjemnym, "misiowym" brzmieniem. Sporo w tym brzmieniu niskich i średnio-niskich częstotliwości, chociaż nie oznacza to wcale, że w górze czegoś mocno brakuje. A że cierpiałem ostatnio na przesyt mikrofonów, które miały pasmo podbite głównie w górze, zaś sam mam nieprzyjemną cechę "syczenia", zapragnąłem znów ponagrywać trochę ciemniejszym mikrofonem. Mogłem wprawdzie wyszperać ze skrzyni SM7B, ale po ostatnich próbach chyba przestałem być już "kompatybilny" z mikrofonami dynamicznymi. Wolę pojemnościówki i tyle.

Nowy, a stary

Mikrofon kupiłem od oficjalnego dystrybutora łotewskiej firmy JZ Microphones, czyli właśnie wspomnianej firmy Dialog Media. Paczka dotarła do mnie dwa dni po zamówieniu i nie różniła się niczym od tego, co dostałem w swoje ręce rok temu. Ot, prosty mikrofon z kapsułą unieruchomioną śrubeczką; do tego oryginalny i niezastępowalny sztywny uchwyt. Od siebie dołożyłem jeszcze gąbkę OCW8 od mikrofonu Austrian Audio OC18, żeby uniknąć kombinowania z pop-filtrem.

Przyznam, że trochę bałem się pierwszego nagrania - a nuż mikrofon jednak nie będzie brzmiał tak, jak rok temu? A nuż się rozczaruję? Na szczęście nic takiego nie nastąpiło i JZ Vintage 11 nadal brzmi rewelacyjnie. Powiem więcej, z tej pierwszej po długim czasie sesji nagraniowej miałem więcej przyjemności niż z pierwszego "raz, dwa, trzy", wypowiedzianego do Neumanna TLM103. I nie chodzi mi o to, że uważam Vintage 11 za mikrofon lepszy - ale po prostu mnie się nim lepiej nagrywa i jakoś mój głos lepiej brzmi właśnie przechodząc przez unikalną kapsułę "Jedenastki". Zresztą, sami porównajcie - nagranie wykonane za pomocą Neumann TLM103 i JZ Vintage 11:

TLM103 kontra Vintage 11, POBIERZ


Na pewno w uszy rzuca się większa zawartość tonów niskich - stąd wspomniana wcześniej "misiowość" nagrań z Vintage 11. Jednocześnie jednak bardzo podoba mi się górne pasmo, które jest łagodne i pozbawione wszelkiej ostrości i szorstkości. O sybilantach nawet nie wspominam, bo nie przeszkadzają mi zupełnie.

Swoją drogą, subiektywny odbiór brzmienia mikrofonów jest chyba w ogóle tematem na osobny wpis na blogu albo odcinek podcastu. Jak to możliwe, że czasem tanie mikrofony zdają się brzmieć o wiele lepiej niż drogie i chwalone przez specjalistów modele?

Nie wszystko złoto

Jak to z nietypowymi mikrofonami bywa, dostajemy coś za coś. Przyjemne, a może i świetne brzmienie okupione jest niedostatkiem akcesoriów. Tak czuły mikrofon pojemnościowy aż się prosi o amortyzowany uchwyt - niestety, ten dołączony w komplecie nie sprawdza się zbyt dobrze. W dodatku jest nietypowy i nietypowo mocowany - zazwyczaj mikrofony u dołu mają albo tuleję do zaciśnięcia mocowania, albo tuleję z gwintem.

Tak czy owak, w przypadku innych mikrofonów można popróbować wówczas dopasować akcesoria innych firm; gdy się ma dużo sprzętu, jest szansa, że coś będzie "mniej więcej" pasowało. W przypadku Vintage 11 taka szansa jest bardzo mała, bo tutaj to mikrofon ma dwa otwory montażowe o określonym rozstawie i do nich wkręca się śruby od uchwytu. Jedynym ratunkiem zdają się uchwyty w rodzaju tych od firmy Rycote:

Uchwyt Rycote, tutaj z mikrofonem AKG C414 XLII, zdjęcie producenta uchwytu. Mikrofon trzymany jest za pomocą dokręcanych śrub.

Mikrofon jest ponadto duży, a przede wszystkim wysoki - dla mnie to ostatnio pewna wada, bo walczę o kompaktowość środowiska do nagrywania. Nie ma co jednak przesadzać i w zamian za brzmienie jestem w stanie przecierpieć nieco niewygód.

Wszyscy w domu

Głupie to, ale cieszę się, że znów mogę używać Vintage 11. To nie jest jakiś super-wyczynowy i nie wiadomo jak high-endowy mikrofon, ale mnie się jego brzmienie zwyczajnie podoba. A nie ukrywam, że i z TLM103, i z LCT540S jest pod tym względem... różnie. Niby są świetne, a jednak wolę od nich choćby wspomnianego Austrian Audio OC18 czy Neumanna TLM102. Dziwne, prawda? Bo teraz oba - teoretycznie najlepsze w moim studio - mikrofony przegrywają także z Vintage 11.

Odcinek podcastu "Gadanie Gadesa", w którym testuję JZ Vintage 11:

Komentarze