[S] Interfejs audio Universal Audio Volt 176
Nie co dzień robię testy interfejsów audio, ale tym razem na dwa tygodnie urządzenie Volt 176 udostępniła mi firma Audiostacja, której w tym miejscu dziękuję za możliwość wykonania testu.
Paczka od dystrybutora dotarła do mnie akurat tuż po urodzinach (ech, żeby to był prezent, ha, ha!). Interfejs zapakowany jest w niewielkie pudełko, które mieści stosunkowo małą skrzyneczkę interfejsu, dwa kable USB (jeden to USB-A do USB-C, drugi to USB-A do... gniazda zasilania), dokumentację i... to wszystko. Samo urządzenie prezentuje się niezwykle elegancko, a drewniane (naprawdę drewniane!) boczki, płynnie działające i precyzyjnie osadzone pokrętła oraz stabilne gniazda dopełniają obrazu pewnej ekskluzywności.
Firmę Universal Audio znałem do tej pory głównie z ich interfejsów Apollo, które umożliwiały uruchamianie specjalnych wtyczek UAD2, dzięki czemu program DAW mógł część przetwarzania zrzucić na barki interfejsu audio. Seria interfejsów Volt jest jednak (póki co) pozbawiona tej możliwości - za to jest zdecydowanie tańsza. Niejako "na osłodę" wrzucono do Voltów procesor DSP, który odpowiada za sprzętową emulację brzmienia lampowego (tryb Vintage) oraz - w przypadku modeli z "76" w nazwie - za emulację kompresora Universal Audio 1176.
Ogląd i uruchomienie
Do dyspozycji otrzymałem najmniejszy z modeli "76", Volt 176. Posiada on jedno wejście mikrofonowo/liniowo/instrumentalne i może przydać się instrumentalistom czy wokalistom, którzy nagrywają na raz tylko jeden ślad audio. No i wiadomo - bardzo może się przydać podkasterom, chociaż głównie tym, którzy nagrywają samotnie, bez udziału gości.
Zabudowane są trzy ścianki interfejsu, w tym górna, więc nie jest to urządzenie do mocowania w racku, tylko raczej do postawienia na biurku. Z przodu mamy przede wszystkim gniazdo combo XLR/TRS, czyli główne wejście, do którego podłączymy mikrofon, gitarę lub jakiś sygnał o poziomie liniowym. Obok tego gniazda znajdziemy dwa przyciski - jeden do załączenia zasilania phantom, drugi do zmiany impedancji wejścia (żeby zamienić wejście liniowe na instrumentalne, tzw. Hi-Z). Po prawej stronie frontowej ścianki umieszczono wyjście słuchawkowe (duży jack stereo) z gałką regulacji.
Górna ścianka to przede wszystkim regulacja wzmocnienia sygnału wejściowego Gain oraz duża gałka regulacji wzmocnienia sygnału wyjściowego Monitor. Znajdziemy tutaj też dość czytelne diody sygnalizujące poziomy wejścia i wyjść oraz cały "smaczek" Volta - możliwość włączenia trybu Vintage i sterowanie emulacją kompresora 1176.
Tylna ścianka to tradycyjnie symetryczne wyjścia TRS do przesłania sygnału np. do monitorów. Znajdziemy tutaj gniazdo USB-C do podłączenia komputera lub urządzeń "aj" - iPhone'a oraz iPada. Jest także gniazdko dodatkowego zasilania, duży i wygodny włącznik oraz coś, co mnie zaskoczyło w tak małym urządzeniu - pełnowymiarowe gniazda MIDI w standardzie DIN-5. Można zatem wykorzystać Volta do kontrolowania urządzeń MIDI, np. syntezatora czy maszyny perkusyjnej. Świetna sprawa dla muzyków.
W teorii uruchomienie jest banalne - podłączamy interfejs kabelkiem USB-C>USB-A do portu w komputerze i już - interfejs powinien działać nawet bez specjalnych sterowników, jako standardowe urządzenie audio. Jeśli jednak chcemy skorzystać z niskolatencyjnych sterowników ASIO (a ja chciałem), to mamy lekko pod górkę. Musimy najpierw utworzyć konto na stronie Universal Audio, potem pobrać i uruchomić aplikację UA Connect, w niej zalogować się na utworzone dopiero co konto i dopiero wówczas możemy pobrać oprogramowanie. Przyznam, że średnio mi się to podoba - moim zdaniem akurat sterowniki ASIO powinny być możliwe do pobrania bez tych wszystkich komplikacji, prosto ze strony - bo co w sytuacji, gdy chcemy podłączyć urządzenie do komputera "studyjnego", który ze względów bezpieczeństwa nie posiada połączenia z internetem? Pan z Universal Audio wyjaśnił mi bardzo jasno i klarownie, że żadnego sterownika off-line nie ma i jeśli nie zadziała nam UAConnect, to sobie interfejsu nie poużywamy z ASIO:
There is not a standalone ASIO driver install, the ASIO driver has to be installed from UA Connect. If you are unable to get UA Connect to connect to the network, you will not be able to download the ASIO driver.
Myślę, że warto o tym pamiętać, jeśli mamy jakiekolwiek problemy sieciowe. Jednocześnie trzymam kciuki, żeby była to sytuacja przejściowa, związana z tym, że interfejsy są na rynku od niedawna.
Działam!
Ostatecznie jednak sterowniki zainstalowałem i mogłem wypróbować Volta 176 przy... produkcji muzyki. Odpaliłem Studio One 5 i pobawiłem się trochę za pomocą podłączonego przez porty MIDI Korga 76Le. Niestety, aby w pełni wykorzystać taki zestaw, musimy nagrywać sygnał z syntezatora przez inne niż Volt 176 urządzenie, chyba że wystarcza nam dźwięk mono...
Teraz przyszedł czas na najważniejszy test, czyli nagrywanie głosu. Podłączyłem zatem wiernego LCT440 do wejścia, załączyłem zasilanie phantom i zacząłem eksperymenty. Zwykłe nagrywanie przebiegło bez żadnych problemów (ale i żadnych się nie spodziewałem). Wszystko brzmiało czyściutko i poprawnie, więc włączyłem tryb Vintage. Dodało to lekkiej, subtelne saturacji oraz podbiło leciutko wysokie tony. Akurat LCT440 nie bardzo tego potrzebuje (chociaż zabrzmiał wówczas ciut lepiej, przyznaję), ale czekał mnie jeszcze test SM7B i, również dostarczonego przez Audiostację, mikrofonu PreSonus PD-70.
Wyłączyłem zatem Vintage i wypróbowałem trzy dostępne tryby kompresji: VOC, GTR i FAST. Wszystkie tryby korzystają z ratio 6:1, różnią się wyłącznie czasami ataku i release. Najlepiej dla głosu faktycznie wypada VOC.
Drugi w kolejności do testów był SM7B. Tradycyjnie po podłączeniu uaktywniły się szumy i nic dziwnego, Volt ma wzmocnienie na poziomie 55dB, a SM7B czułość -59dB. Pod tym względem nie ma rewolucji, za to funkcja Vintage troszeczkę rozjaśniła górę i chociaż dodała nieco szumu, to samo brzmienie stało się przyjemniejsze (a szum i tak trzeba usunąć w postprocesie przy korzystaniu z SM7B). W wypadku tego mikrofonu lepiej jest pozostawić kompresję wyłączoną, bo podbije ona szumiące pasmo - skuteczniej zadziałamy podczas obróbki, najpierw odszumiając nagranie.
Przetestowałem także mikrofon PreSonus PD-70 - w nim także tryb Vintage sprawdził się całkiem dobrze, choć ma on trochę bardziej podbite wyższe pasmo niż SM7B. Za to kompresor nie wyrządzał już aż takiej szkody i w tym przypadku dałoby się faktycznie nagrywać podkast bezpośrednio w komputerze, już skompresowany i "ocieplony", czyli brzmiący równo i pełniej. Moje testowe nagrania to potwierdziły, więc dla samotnego podkastera czy youtubera zestaw Volt 176 i PD-70 to całkiem sensowne rozwiązanie.
Co ciekawe, emulowany kompresor 1176 jest zintegrowany z limiterem, więc możemy kręcąc gałką Gain dość mocno wpłynąć na poziom sygnału i jego brzmienie, bez niebezpieczeństwa pojawienia się przesterowań na wyjściu. To ważne, bo włączenie kompresora zauważalnie zwiększa głośność sygnału.
Vintage vs Air
Jako posiadacz Focusrite Claretta 2Pre nie mogłem nie przeprowadzić porównania między voltowym trybem Vintage a focusrite'owym Air (który, przypomnę, udaje z kolei przedwzmacniacz Focusrite ISA 110, przy czym według producenta nie jest to DSP, tylko specjalny analogowy układ). W praktyce oba interfejsy robią wtedy niemal to samo - dodają nieco harmonicznych oraz podbijają wysokie częstotliwości. Przyznam, że z trybu Air korzystam bardzo, bardzo rzadko - i teraz sobie uświadomiłem dlaczego. Otóż w Claretcie 2Pre trybu tego nie włącza się wygodnym przyciskiem, tylko trzeba otworzyć okno sterownika, wejść na kartę Input Settings i tam dopiero kliknąć w odpowiednie pole. Volt 176 nie komplikuje sprawy - naciskasz przycisk na frontowej ściance i już.
Przyznam bez bicia, że o ile na wykresie z Voxengo SPAN potrafię wskazać, który z interfejsów wpływał na sygnał (głównie przez liczbę harmonicznych, których więcej dodaje Vintage), to już wysłyszenie tego w nagraniu wokalnym to zdecydowanie zadanie nie na moje uszy. I Volt 176, i Clarett działają bardzo dobrze i "ulepszają" dźwięk, który wydaje się wówczas - paradoksalnie - jednocześnie masywniejszy i lżejszy. To potrafi zdziałać cuda przy mikrofonach brzmiących nieco "cienko" lub matowo, ciemno. Bardzo fajnie w tych trybach brzmi na przykład AT2040.
Oprogramowanie
Prócz sterowników ASIO każdy posiadacz Volt 176 otrzymuje całkiem sporo programów: Ableton 11 Lite, LX480 Essential (pogłos), Spitfire LABS, Celemony Melodyne Essential, dwa romplery od firmy UJAM (Virtual Drummer oraz Virtual Bassist, całkiem przyjemne do tworzenia ścieżek podkładów do ćwiczeń gitarowych) i małą górkę emulacji wzmacniaczy gitarowych i basowych.
Oczywiście, aby pobrać oprogramowanie, trzeba korzystać z UA Connect, ale tu już nie byłem zaskoczony. Osobiście programów nie pobierałem, bo większość z nich już po prostu mam.
Konkluzje końcowe
W zasadzie jedyna rzecz, która uderza w przypadku tego interfejsu, to cena - trzeba zapłacić za niego w momencie pisania tego tekstu niecałe 1200zł. To sporo więcej niż trzeba wydać na jednokanałowego Scarlett Solo czy nawet dwukanałowego Scarlett 2i2, czyli najpopularniejsze obecnie interfejsy audio z tzw. entry level. Tyle tylko, że Volt 176 to ewidentnie nie jest entry level - tę rolę w linii Volt spełniają interfejsy oznaczone 1 i 2. Tutaj wchodzimy na poziom wyżej i interfejsowi powinny się bliżej przyjrzeć osoby szukające wysokiej jakości. Osobiście wybrałbym wprawdzie dwukanałowy model Volt 276, bo daje on np. możliwość nagrania rozmowy na osobnych ścieżkach lub zapis dźwięku stereo z zewnętrznego syntezatora, jednak jeśli ktoś tego typu zastosowań nie przewiduje, wystarczy mu i Volt 176. To naprawdę solidny sprzęt, który zwyczajnie robi to, do czego został zaprojektowany.
Poniżej do odsłuchania odcinek podkastu z testem omawianego interfejsu:
Komentarze
Prześlij komentarz