RødeCaster vs Tascam DR-100

Minął właśnie miesiąc od momentu przerzucenia się na nowe urządzenia rejestrujące i postanowiłem napisać kilka słów na temat, jak które urządzenie się sprawuje i czy któreś z nich zdobyło przewagę nad drugim. Być może powinienem poczekać z tym jeszcze parę miesięcy, ale raz, że jestem niedoczekany, a dwa, że za parę miesięcy mogę przecież i tak wrócić do tematu.

Podcasty

Jeśli chodzi o realizację nagrań na potrzeby podcastu, to bezapelacyjnie zwycięzcą jest RødeCaster Pro. Odcinki "techniczne" realizuję praktycznie tylko z jego pomocą, bo mogę to robić prawie na 100% na gotowo. Włączam nagrywanie, uruchamiam jingiel początkowy i gadam, po czym uruchamiam dżingiel końcowy i tyle. W komputerze pousuwam co najwyżej jakieś ewidentne pomyłki czy przeszkadzajki i mam odcinek! Prosto i przyjemnie, zwłaszcza od momentu, kiedy udało mi się opanować szumy z Shure SM7B - po prostu znalazłem i wyłączyłem globalny kompresor, który te szumy znacząco zwiększał!

Także wywiady nagrywałem do tej pory głównie RødeCasterem (3 z 4) i chociaż raczej planuję w przyszłości częściej brać ze sobą Tascama (jest poręczniejszy), to wywiady przeprowadzane przez Discorda zdecydowanie wygodniej jest mi robić RødeCasterem, bo mogę sobie zapisać siebie i osobę nagrywaną na osobnych ścieżkach (podobnie jingle), a potem łatwo obrobić całość. To znaczy - względnie łatwo, bo musiałem najpierw znaleźć sposób na rozbicie wielokanałowego wave'a na pojedyncze ścieżki.

Właśnie nagrywanie z Discorda bardzo mi się spodobało - to znaczy, że nie ma problemu z jednoczesnym odtwarzaniem i nagrywaniem dźwięku, że działa wielokanałowość, że można spokojnie odtwarzać jingle i tak dalej. To naprawdę wygodne urządzenie i aż się chce nagrywać wywiady (tylko o rozmówców trudno).

Nagrania pozostałe

RødeCasterem nagrywam także narrację do filmików, korzystając z wygody, jaką daje nagrywanie bezpośrednio w komputerze. Oczywiście, ma to zastosowanie głównie w momencie nagrywania głosu razem z obrazem, np. w OBS-ie, bo jeśli mam napisaną całą treść i później ją tylko wmontowuję w film, to nagrywam w Tascamie przy wyłączonym komputerze, tak jak to robiłem wcześniej.

Trochę nietypowo wykorzystuję urządzenie od Røde w codziennej pracy - a konkretnie, podłączam je do służbowego laptopa i dzięki temu bez problemu nie tylko słucham sobie muzyki, ale także mogę uczestniczyć w telekonferencjach.

Resztę nagrań rejestruję Tascamem. Dlaczego? Jest poręczniejszy. I prostszy - może nie w obsłudze, bo zdecydowanie szybciej jest włączyć RødeCastera, szybko suwakiem ustawić poziom i włączyć nagrywanie. W Tascamie trzeba sprawdzić w menu, czy na pewno nagrywamy sygnał mono z jednego mikrofonu, zbadać ustawiony poziom (czy nagrywaliśmy poprzednio z mikrofon dynamiczny z aktywatorem czy jednak mikrofon pojemnościowy) i... czy na pewno jest włączone nagrywanie. Tascam jest prostszy, bo nie trzeba uważać na włączone/wyłączone efekty, na włączony/wyłączony zapis wielokanałowy dla karty SD, na przypadkowe załączenie jingla i inne tego typu rzeczy. On ma po prostu nagrywać.

Także wywiady "wyjazdowe" obsługuję Tascamem, bo jest to po prostu wygodniejsze - rejestrator, dwa mikrofony i dwa statywy stołowe plus para przewodów XLR mieszczą się w małej torbie lub plecaczku, który normalnie zająłby sam RødeCaster. Poza tym, mimo solidnej budowy, bałbym się jednak upychać RødeCastera gdzieś między przewodami, mikrofonami i statywami - z obawy o dotykowy, duży ekran czy suwaki. Umówmy się, to maszyna stacjonarna.

Jakieś minusy?

O plusach obu urządzeń pisałem już wiele (i bez ich istnienia nigdy bym się nie zdecydował na zakup żadnego z nich). Czy jednak po miesiącu odkryłem jakieś minusy? Owszem, i to w obu wypadkach.

Jeśli chodzi o RødeCastera, to według mnie niewątpliwym minusem jest to, że urządzenie dysponuje wyłącznie wejściami XLR, zamiast gniazdami combo, akceptującymi również wtyki TRS. Im dłużej używam RødeCastera, tym bardziej mi tego brakuje. I nie chodzi nawet o nagrywanie np. gitary czy podłączeniu syntezatorów - zwyczajnie nie mogę wykorzystać np. GoldenAge Pre-73 - a właśnie chciałbym. Miałbym go sobie podłączonego na stałe do wejścia 3 lub 4 i gdyby naszła mnie ochota nagrywania mocnego sygnału, po prostu podłączyłbym mikrofon do GoldenAge'a i już. Miałbym wtedy dużo większą elastyczność i może zamiast aktywatora mógłbym korzystać właśnie z porządnego przedwzmacniacza?

Nieco irytuje także sposób zapisu wielokanałowego - na karcie SD jest to możliwe tylko w postaci wielokanałowego pliku wav, który waży często wiele gigabajtów, ponieważ zapisywane są ZAWSZE wszystkie kanały. W trybie wielokanałowego zapisu przez USB nie można niestety użyć sterowników ASIO - niby jest jakaś wersja beta, ale nie bardzo chce działać...

Tascam także ma swoje za uszami - przede wszystkim ciągłe badanie i zmienianie źródła zapisu i formatu (czy przypadkiem nie nagrywamy stereo z wbudowanych mikrofonów zamiast mono z lewego kanału). Poza tym osłona przeciwwietrzna na wbudowane mikrofony jest - wierzcie mi - NIEZBĘDNA, zwłaszcza jeśli wyjdziemy w plener. Bez niej nagrania będą nadawały się do kosza.

Stopień zadowolenia

Muszę przyznać, że mimo niejakich minusów, z obu urządzeń korzystam z dużą przyjemnością i chociaż żadne z nich nie jest ideałem, to stanowią dużo lepsze rozwiązanie niż nagrywanie z wykorzystaniem komputera czy Tascama DR-05 z jakimiś przejściówkami. Szybko się uruchamiają, potrafią działać w kompletnej ciszy i są - przynajmniej póki co - niezawodne. Zwycięzcy nie jestem w stanie wyłonić - każde z urządzeń znalazło sobie własną niszę, którą zapełniło i czuje się w niej zupełnie dobrze. I o to mi chyba chodziło.

Komentarze