Rewolucja przyjdzie znienacka?

Ostatnio opisywane problemy z RødeCasterem Pro spowodowały, że obróbka ostatniego wywiadu z Karoliną przysparza mi obecnie dużych kłopotów. Mam kilka bardzo dużych plików (w tym większość to rødecasterowe czternastościeżkowe "kobyły"), do tego od Karoliny dostałem jej nagranie z programu OBS w formacie flv, więc sporo czasu spędziłem na konwersjach, żeby w ogóle mieć jakiś materiał wejściowy. A potem okazało się, że trzeba to wszystko poukładać, podocinać i zsynchronizować, bo część materiału będzie stąd, a część stamtąd... Próbowałem zrobić to w trybie Montage WaveLaba, ale po obrobieniu 5 minut poddałem się - ciągłe kopiowanie i wklejanie przyprawiało mnie o zbyt dużą nerwowość. I wtedy znów uratował mnie nieoceniony Mike DelGaudio ze swoimi poradnikami dotyczącymi wykorzystania programu DAW Reaper. Postanowiłem spróbować i kto wie, czy nie będzie to jedna z lepszych decyzji w mojej podcastowej "karierze".

Po co coś zmieniać?

Mój utarty sposób pracy był do tej pory niby prosty, a jednak niepotrzebnie skomplikowany. Najpierw materiał nagrywam RødeCasterem, który niby miał mi oszczędzić mnóstwo pracy, a tymczasem z powodów problemów z zapisem na karcie SD tej pracy mi przysporzył. Potem z plików przeniesionych do komputera za pomocą RødeCaster Splittera wydobywałem odpowiednie ścieżki, żeby móc skasować wielogigabajtowe pliki. Wyekstrahowane ścieżki lądowały w Acoustice, gdzie poddawałem je wstępnej obróbce (normalizacja, odszumianie, docinanie). Czasem robiłem tu korekcję, kompresję i usuwanie "trzasków-mlasków", a czasem tę obróbkę zostawiałem na "etap WaveLaba". To w WaveLabie, ze względu na bardzo dobrze działającą funkcję zaznaczania tylko w punktach zero-crossing (pomaga unikać trzasków przy usuwaniu fragmentów nagrania), brałem się za przesłuchiwanie całości i usuwanie błędnie nagranych fragmentów, ściszanie oddechów itp. Jeśli przygotowywałem wywiad, do WaveLaba musiał trafić specjalnie spreparowany plik stereo, z jednym śladem z głosem gościa, a drugim - z moim. Obróbka takiego pliku to stąpanie po naprawdę cienkim lodzie - usunięcie fragmentu z jednego tylko kanału (czego można nie zauważyć od razu) powoduje automatycznie problemy z synchronizacją, co kończyło się nader częstym wycofywaniem sporego fragmentu obróbki i ponawianiu pracy po naprawieniu błędu...

Najgorsze w tym sposobie obróbki jest właśnie to, że jest ona destrukcyjna - owszem, WaveLab ma MasterSection, więc samo nakładanie efektów nie zmienia pliku źródłowego, ale już wycinanie czy ściszanie - owszem...

Na koniec trzeba było jeszcze - w przypadku wywiadu - ten dwukanałowy plik rozbić znów na dwa monofoniczne, bo każdy z nich wymagał z reguły innej końcowej obróbki. Ostatecznie spreparowane pliki lądowały w Reaprze, w jednym z szablonów - albo z muzyką do zwykłego odcinka, albo do "Gadułek". W Reaperze musiałem ostatecznie dobrać parametry, by cały wywiad brzmiał w miarę równo i głośno, trzeba też było zastosować obróbkę na sumie (obowiązkowo limiter!) i wreszcie można było renderować plik wynikowy. Uf!

Jeden zamiast trzech

Pół nocy z ostatniego piątku na sobotę przesiedziałem, konfigurując odpowiednio Reapera. Samo przygotowanie osi czasu, przyciągania, jednostek czy kolorów to było nic - prawdziwa "zabawa" zaczęła się, kiedy postanowiłem odtworzyć swój (bardzo wygodny moim zdaniem) sposób pracy przy edycji - usuwanie fragmentów klawiszem W oraz ściszanie klawiszem Q. Przyznacie, pozornie to nic skomplikowanego, ot, pewnie przypisanie odpowiednich skrótów. No, nie do końca, ale może po kolei.

Jak pokazuje Mike na swoim kanale, Reapera można stosunkowo łatwo "zewnętrznie" przystosować do typowej obróbki audio. Na początku poszukałem odpowiedniego "tematu", czyli zestawu kolorów i ikon, które mogą upodobnić Reapera do innych programów DAW na rynku - wybrałem Default_6_Dark_4, zmieniłem jednostki głównej osi na zwykły czas (zamiast taktów), pousuwałem zbędne elementy i dopasowałem pozostałe - zajrzyjcie do menu Options/Themes/Theme Adjuster (pod Windows, nie wiem, czy na Makach nazwy są identyczne):

Po paru chwilach zabawy otrzymałem z widoku standardowego:

coś, co wygląda co najmniej obiecująco:

Przyznam, że nie dążyłem do tego, by upodobnić Reapera do jakiegoś konkretnego programu - po prostu poustawiałem wszystko tak, by jak najwięcej rzeczy mieć pod ręką.

Oba powyższe okna pokazują ten sam projekt - ale w nowym widoku każda ścieżka ma dodatkową, towarzyszącą ścieżkę obwiedni głośności. To jedna z kluczowych różnic - bowiem zamiast faktycznie modyfikować głośność klipu audio, program po prostu zapisuje sobie te zmiany osobno. Tak samo cięcie materiału następuje "po DAWowemu", czyli klip jest dzielony na części, a każda z nich jest po prostu podglądem na konkretny fragment oryginału, który pozostaje nietknięty. W dodatku zniknął problem zero-crossing, ponieważ DAWy potrafią ustawiać automatyczne "przenikanie się" klipów, co niweluje potencjalne "piki" w miejscach podziału.

Ale zanim do tego doszedłem, musiałem przygotować kilka własnych makr, zwanych w Reaperze "akcjami". Wszystko dlatego, że mam - jak to ja - specjalne wymagania. Otóż chciałem na przykład, żeby wycinanie odbywało się tak, aby po obu końcach zachodziło automatyczne krosowanie z resztą materiału, żeby uniknąć słyszalnego efektu cięcia. Dodatkowo przy wyciszaniu także chciałem, aby ściszenie nie następowało "po ścianie", czyli z nagłym skokiem, a raczej łagodnie i stopniowo - ściszam głównie oddechy i tuż przed oddechem, jak i po nim czasem nie ma absolutnej ciszy i wówczas skok głośności jest słyszalny (dla mnie przynajmniej).

Na szczęście budowanie własnych akcji jest w Reaperze względnie proste, tzn. edytor jest intuicyjny i działa bezawaryjnie, kłopotliwa jest tylko wielka liczba dostępnych akcji wbudowanych, z których trzeba "złożyć" naszą akcję. Jest tego tak dużo, że czasem trudno się zdecydować, która z akcji robi dokładnie to, czego oczekujemy - i wówczas trzeba mozolnie próbować, sprawdzać i testować. Dodatkowo wbudowane akcje nie są parametryzowane, a ich opisy bywają enigmatyczne. W konsternację wpędził mnie opis akcji ściszającej obwiednię głośności "trochę" (a little). Co to znaczy: trochę? Jak się okazało doświadczalnie, jest to 1 decybel. W momencie, gdy chciałem zrobić ściszenie prawie "do podłogi", czyli o jakieś 60dB, musiałem - tak, tak - dodać sześćdziesiąt razy akcję "a little"... Ostatecznie jednak poszedłem inną drogą i najpierw zrobiłem sobie akcje z wielokrotnościami (np. o 6dB w górę/dół), a potem stosowałem te akcje zamiast standardowej "a little".

Podobnie namęczyłem się przy tworzeniu obwiedni "ściszania" - trzeba było punkty obwiedni dodawać w odpowiedniej kolejności, stosować często odznaczanie punktów czy zmianę ich typu oraz wielokrotne operacje przesuwania prawo/lewo/góra/dół (oczywiście "a little"). W efekcie akcja tworząca obwiednię jak na ilustracji:

wygląda tak:

Po dograniu jeszcze pewnych szczegółów typu włączenie trybu ripple (całkiem jak w DaVinci Resolve - usuwa się kawałek klipu, a te za nim zostają "dociągnięte", żeby unikać tworzenia się "dziur") czy przedefiniowaniu niektórych skrótów klawiaturowych (np. Ctrl+W do zamykania projektu), całość zaczęła działać na tyle, że właśnie w Reaperze wziąłem się za obróbkę wywiadu z Karoliną.

Zmiana na stałe albo i nie

Czy to właśnie będzie TO rozwiązanie, które zastąpi wszystkie inne? Trudno powiedzieć. Na pewno ma ogrom zalet i niewiele wad. Do zalet zaliczam kompletne bezpieczeństwo - cięcie, ściszanie, przesuwanie nie ma wpływu na plik oryginalny, przynajmniej dopóki sami świadomie nie utrwalimy wszystkich operacji. A już, przyznaję bez bicia, zdarzyło mi się obrabiać ponownie niejeden odcinek podcastu, bo np. niepotrzebnie wykonałem na początku jakąś operację, która później popsuła mi jakość. A że każdą zmianę od razu nanosiłem na plik (na szczęście nie oryginał z nagrania), to i szkody były trwałe...

Raz czy dwa zdarzyło się też, że po czasie zapragnąłem obrobić plik delikatnie inaczej (np. zmniejszyć intensywność odszumiania) i... klops! Odszumianie to jedna z pierwszych operacji, więc praktycznie trzeba było obrabiać wszystko od początku. Rozwiązanie "reaperowe" nie ma z tym problemu - wtyczki zawsze można wyłączyć, wymienić, wyrzucić, dodać, a miejsca cięcia przesunąć czy wręcz zlikwidować. To samo z niepotrzebnie dużym wyciszeniem oddechu - jeden klik na obwiedni głośności i mamy wszystko idealnie, bez straty jakości. Najfajniejsze jest jednak to, że Reaper startuje szybciej i od Acoustiki, i od WaveLaba, co jest rewelacyjnym rozwiązaniem. No i wiadomo, dzięki akcjom mogę go sobie rozbudowywać, jeśli będę tego potrzebował - już mi chodzi po głowie zautomatyzowanie zaznaczania oddechu.

Na razie muszę się przyzwyczaić do zaznaczania i innych operacji myszką, bo w Reaperze nie wszystko działa tak samo, jak do tego przywykłem. Ale wszystko wygląda na tyle obiecująco, że chyba dam mu szansę.

Komentarze