[K] Arturia V Collection 8
No i proszę, mija miesiąc od czasu, gdy testowałem AnalogLab V, a tu dzięki uprzejmości firmy Arturia mam okazję przetestować pełną wersję V Collection 8. Zalogowałem się zatem na konto programem Arturia Software Center i pobrałem pełne wersje nowych syntezatorów (czy też nowych wersji istniejących syntezatorów): Emulator II, Jun-6, Jup-8 V4, OB-Xa, Stage-73 V2 i w końcu Vocoder. Uruchomiłem wierne Studio One 5 i... rozczarowanie!
Vocoder
Rozczarowanie, bo okazało się, że Studio One 5 nie potrafi wysyłać sygnału audio do wtyczek instrumentalnych, co automatycznie wyklucza wykorzystanie Vocodera w sposób najbardziej oczywisty - czyli poprzez podłączenie do niego ścieżki wokalnej (albo śpiewanie wprost do mikrofonu). Na szczęście robi to Cubase, więc przeniosłem się do niego i wtedy Vocoder pokazał, na co go stać! Zaznaczę tylko, że w Studio One też można oczywiście korzystać z Vocodera, jednak wówczas dostępny jest tylko tryb z odtwarzaniem próbek umieszczonych wprost w instrumencie, a nie "podlinkowanych" ze ścieżki audio.
W Cubase sprawa była prosta - wystarczyło w oknie Vocodera włączyć side-chain z kanału audio, gdzie miałem podpięty mikrofon, zaś na kanale mikrofonu włączyć monitoring i gotowe! Zacząłem więc grać i gadać, i powiem Wam, że zabawa jest naprawdę przednia! Dawno się tak nie bawiłem podczas tworzenia muzyki - no, zgoda, nic ambitnego w ten sposób nie powstało wprawdzie, ale parę pomysłów i owszem.
Sam Vocoder jest bardzo elastyczny - można go zasilić albo żywym sygnałem z osobnej ścieżki, albo samplami, zaś sygnał nośny (carrier) dostarcza sam z wbudowanego syntezatora. Szkoda, że nie da się go zastosować jako efektu, gdzie dałoby się go ustawić na jakiejś grupie, do której można by przekierować dwa sygnały audio - jeden z sygnałem modulującym (głos) i drugi z sygnałem nośnym (syntezator). No, ale jeśli komuś trzeba takiej funkcjonalności, zawsze może się ratować TAL Vocoderem.
Siedziałem strasznie długo nad tym instrumentem, bo możliwości jest tu całkiem sporo - można np. korygować wysokość dźwięku, czyli "śpiewać od linijki". Można okraszać sygnał wyjściowy efektami, konfigurowanymi równolegle lub szeregowo. Można konfigurować poszczególne pasma częstotliwości, jest też dostępny filtr i pokrętło Dry/Wet do ustalenia proporcji między głosem wchodzącym a przetworzonym. Samo przesłuchanie przygotowanych presetów może zająć bardzo dużo czasu, zwłaszcza jeśli nie odtwarzamy jakiegoś sygnału, tylko na bieżąco gadamy lub śpiewamy do mikrofonu. Trochę szkoda, że przełączenie presetu praktycznie zawsze włącza tryb pobierania sygnału modulacyjnego z samplera, więc korzystając z mikrofonu trzeba ciągle przełączać tryb na Voice (nie znalazłem możliwości zablokowania tego ustawienia).
Generalnie już teraz mogę zdradzić, że to zdecydowanie mój faworyt spośród nowości wersji 8 - i się zastanawiam, czy on sam nie byłby argumentem za tym, aby dokonać aktualizacji - gdyby tylko nie była ona tak kosztowna...
Stage-73 V2
Przyznam, że elektrycznych pianin nigdy nie lubiłem. Nie lubiłem i nie używałem. Aż do albumu Synergy, gdy nagle okazało się, że to są świetne instrumenty! I nie tylko zresztą one, bo elektryczne organy B3 też nagle zyskały w moich oczach. Stage-73 było już we wcześniejszych wersjach (tyle wiem), więc obecna wersja jest czymś w rodzaju aktualizacji - zmieniono silnik odpowiedzialny za generowanie dźwięku. Na szczęście zostawiono też wersję wcześniejszą, więc jeśli ktoś ma starsze projekty, to bez obaw - będą korzystały z dotychczasowych brzmień. Zresztą podobną rzecz zrobiono także w przypadku Jup-8, który też jest dostępny w obu wersjach, starszej i nowszej.
Wracając jednak do Stage-73 - bardzo polubiłem ten instrument. Podczas nagrywania Synergy użyłem tylko raz starszej wersji, a że lista presetów jest różna, nie traciłem czasu na bezpośrednie porównania, tylko od razu rzuciłem się do przeglądania brzmień nowej wersji. I są naprawdę świetne! Good Vibes, The Great One czy The Butterfly Effect to jest właśnie to, czego oczekiwałbym od elektrycznego piana - delikatne, subtelne dźwięki, nie pozbawione jednak głębi. Cudo!
Pianino może być podłączone do pięciu "nożnych" efektów, które można wybierać z listy sześciu dostępnych: chorusa, flangera, phasera, overdrive, delay'a i kompresora. Dzięki temu da się w dość szerokim stopniu kształtować brzmienie instrumentu - zresztą, posłuchajcie fabrycznych presetów, a przekonacie się, że nie tylko delikatne i zwiewne dźwięki Stage-73 potrafi z siebie wydobyć.
Jun-6
Tego instrumentu byłem bardzo ciekaw, bo od kilku lat jestem użytkownikiem TAL-U-NO-LX V2, który jest emulatorem tego samego syntezatora firmy Roland. A że lubię jego brzmienie, postanowiłem sprawdzić, czy da się uzyskać podobne efekty stosując Jun-6 od Arturii.
Na pewno pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne - brzmienie Jun-6 jest pełniejsze, milsze dla ucha. Myślałem, że to zasługa jakichś filtrów, ale po pierwszej próbie uzyskania tego samego na obu emulacjach okazało się, że ciągle Jun-6 brzmi lepiej - i to o wiele lepiej. Co jest grane? Zacząłem porównywać przełącznik po przełączniku - wiadomo, że czasem nie uda się zrobić repliki 1:1, ale brzmienie nie powinno różnić się AŻ TAK. No i po krótkim śledztwie wyszło szydło z worka - otóż Jun-6 ma to, co miał i oryginał, a czego pozbawiono U-NO-LX - tryb unison. I to dzięki niemu instrument Arturii tak bardzo różnił się od konkurenta. Po jego wyłączeniu faktycznie oba sygnały były już podobne, ale jednak TAL było nieco ciemniejszy, pozbawiony takiej przyjemnej "mgiełki" gdzieś w środku i w górze pasma. Mnie się akurat ta "mgiełka" spodobała bardzo, bo zasadniczo lubię jasne brzmienie, więc dla mnie - duży plus syntezatora Arturii. To i tryb unison zdecydowanie stawiają go w moich oczach wyżej od TAL-a, choć wiadomo, są różne gusta. Jeśli ktoś lubi bardziej matowe, surowe brzmienie, znajdzie je właśnie w TAL-U-NO-LX - to bardzo dobry instrument i absolutnie nie zamierzam się go pozbywać.
Jup-8 V4
Kolejna emulacja klasycznego już syntezatora Rolanda nie jest nowością w pełnym tego słowa znaczeniu - V Collection już ją posiadała wcześniej. Teraz jednak ma ona unowocześniony silnik, co powinno przełożyć się na dużo wierniejsze oryginałowi brzmienie. Z mojego punktu widzenia nie ma to jednak absolutnie żadnego znaczenia, bo i wcześniejsza wersja była dla mnie czymś wyśmienitym. Zwyczajnie nie posiadam i nie posiadałem oryginału, zaś wersja V3 brzmiała rewelacyjnie.
W tym wypadku podoba mi się, że twórcy postanowili wyposażyć wersję V4 w zupełnie nowy zestaw presetów. Utrudnia to wprawdzie bezpośrednie porównanie z poprzednikiem, ale dla chcącego nic trudnego, wystarczy wystartować od bazowych ustawień "Default" i skonfigurować oba instrumenty jednakowo. Nie jest to proste, bo panel wewnętrzny (w nowej wersji: Advanced) wygląda dość odmiennie. Przy mojej próbie starsza wersja brzmiała bardziej ostro i chropowato, nowa - podobnie jak przy porównaniu Jun-6 z TAL-U-NO-LX - bardziej miękko, jakby miała więcej harmonicznych.
Myślę, że nie ma co tu się doszukiwać jakichś teorii spiskowych - zamiast jednego instrumentu mamy dwa, różniące się charakterem brzmienia. Nic, tylko się cieszyć!
Emulator II
Następny w kolejności był Emulator II. To zasadniczo bardzo ciekawy instrument - niektóre brzmienia są bardzo przyjemne i frapujące, jednak kompletnie brakuje mi chęci eksperymentowania z nim. Przesłuchać presety - i owszem, ale już dłubać w ustawieniach innych niż efekty? Może to przez to, że nie przepadam za samplerami, a Emulator w sumie tym właśnie jest. Tak czy owak, znalazłem w nim parę ciekawych brzmień, na które może i miałbym jakiś pomysł w przyszłości, jednak teraz - nie, na pewno nie wypadł tak intrygująco, jak choćby Synthi przy okazji debiutu V Collection 7. Dla mnie osobiście najsłabszy w całym zestawieniu - co oczywiście nie znaczy, że jest słaby.
OB-Xa
I tu mam poważny dylemat, bo o tym instrumencie rozmyślałem od chwili jego premiery. Gdyby nie zaporowa cena, przewyższająca nawet super-drogą Divę od u-he, pewnie we wakacje bym się złamał i sobie go sprawił. Jednak ostatecznie tak się nie stało, za to Arturia włączyła go w skład V Collection 8. Przyglądałem mu się jeszcze w AnalogLabie i przyznam, że troszkę mój zapał ostygł. Teraz, mając możliwość testowania pełnej wersji, sam już nie wiem. To bardzo rzetelnie zrealizowana emulacja, co do tego nie ma wątpliwości. Jedyna z testowanych przeze mnie, która brzmiąca tak mile dla mojego ucha. A jednocześnie, kiedy już mogę pokręcić wszystkim gałkami, brak mi zapału do wykręcania własnych barw.
Przesłuchałem tradycyjnie wszystkie firmowe presety i wiele z nich jest świetnych, jak np. Brighten Up , Come Together, Amorphous Transparence czy Deep Organic Mood. Nagrałem sobie nawet kilka fajnych motywów za pomocą OB-Xa i być może coś z tego wyjdzie - w końcu album Encounters jeszcze nie ma gotowych wszystkich utworów. Jednocześnie jednak czuję wielki niedosyt, bo w ogóle nie ciągnie mnie do budowania własnych barw, co jest dziwne, jako że w Jun-6 od razu sobie parę ciekawych "wykręciłem". Być może to filozofia syntezatorów Rolanda lepiej mi pasuje? Nie mam pojęcia - coś w tym jednak musi być, bo przecież OB-Xa potrafi brzmieć rewelacyjnie. Zobaczymy, może się jeszcze przełamię.
Ogólne uwagi do całości
W teście AnalogLab V zauważyłem zmianę w mechanizmie wyboru presetów i instrumentów. Rzecz jasna, zmiana ta dotknęła także V Collection, jednak obecnie dużo łatwiej jest mi się z nią "pogodzić", bo po prostu już przywykłem do AnalogLaba V. Powiem więcej, obecny sposób wydaje mi się dużo łatwiejszy i prostszy niż ten starszy.
Łatwiej jest także z dostępem do zaawansowanych ustawień instrumentów. Do tej pory trzeba było wiedzieć, w które miejsce interfejsu użytkownika trzeba kliknąć - ustawienia pojawiały się po "dotknięciu" tylnej ścianki czy wyświetlacza. Teraz jest to normalny przycisk Advanced - może mniej "romantycznie", za to praktyczniej.
Nie zauważyłem też żadnych problemów we współpracy z moim KeyLabem 61, ale w zasadzie zdziwiłbym się, gdyby akurat tutaj coś "zgrzytało". To po prostu MUSI działać.
Podsumowując test pełnych wersji instrumentów muszę przyznać, że w tej postaci pakiet jest dużo bardziej kuszący. Zwłaszcza Vocoder, Stage-73 V2 i Jun-6 przypadły mi do gustu, ale i Jup-8 oraz OB-Xa chętnie bym przygarnął. Najmniej podoba mi się Emulator II, ale wcale nie dlatego, że to zły instrument, tylko nie pasuje do moich obecnych gustów - po prostu nie mam na niego żadnego pomysłu.
Tym niemniej nadal uważam, że 299 euro dla posiadaczy V Collection 7 to cena odrobinę zbyt wysoka i mam nadzieję, że niedługo pojawi się taka opcja, jaka była dostępna dla "siódemki" - czyli możliwość zakupu w niższej cenie i w ratach. Wprawdzie obecnie mogę sobie zaktualizować Jup-8 oraz Stage-73 V2 w cenie 29 euro każdy, ale bardziej zależałoby mi na Vocoderze i Jun-6, więc muszę uzbroić się w cierpliwość, a na razie korzystać ile wlezie z tymczasowej licencji od Arturii - której notabene dziękuję za umożliwienie przeprowadzenia tego testu.
Niby test a próbek dźwiękowych brak ;)
OdpowiedzUsuńOj, tam, oj tam :) Za dużo dobrego, żeby próbki dźwiękowe robić - poza tym ciągle jest problem z osadzaniem tego w blogu :( Trzeba by klecić filmik na YT albo wrzucać na SoundClouda, gdzie by kolidowało z normalnymi utworami. Niestety, osadzanie z Google Drive'a nie sprawdza się za dobrze - odtwarzacz czasem się nie pojawia, czasem z niewiadomych przyczyn nie działa, jednym słowem - dziadostwo... :(
Usuń