Praca na wyjeździe

Siostra Be postanowiła wykorzystać moment, gdy będę w pobliżu i nakręciła wywiad ze stRingiem i ze mną. Mając chwilkę, chciałem dołożyć małą cegiełkę i przygotować czołówkę do tego filmu, a oprócz efektów dźwiękowych zawrzeć tam też coś w rodzaju jingle'a. No, ale żeby zrobić jingle'a od podstaw, potrzebny był mi jakiś program muzyczny.

Spośród posiadanych DAWów musiałem wybrać jeden, który da się po prostu pobrać i zainstalować. Najszybciej poszłoby z Reaperem, tyle że on nie ma wbudowanych żadnych instrumentów wirtualnych (o ile mi wiadomo). Mógłbym wprawdzie ściągnąć choćby Divę czy Thorna, ale chciałem mieć od razu środowisko gotowe do pracy.

Wcześniej w takich sytuacjach pobierałem po prostu FL Studio, które ma w sobie całkiem sporo bardzo dobrej jakości syntezatorów i wydaje się idealne do takiego właśnie wykorzystania, jednak z niewiadomych przyczyn nie mogłem wejść na stronę Image Line - być może były jakieś chwilowe problemy z serwerem albo z domową siecią, która została poprzedniego dnia przestawiona z radia na światłowód (zazdroszczę!). Tak czy inaczej, strona nie chciała się załadować, więc na placu boju zostały trzy DAWy - Studio One, Cubase i Bitwig. Bitwiga dawno nie używałem, więc dałem sobie z nim spokój, zaś Cubase wyeliminował się sam - nie miałem przy sobie klucza USB, bez którego nawet bym nie uruchomił programu.

Pozostało zatem pobrać Studio One i powiem Wam, że obyło się bez żadnych problemów, czemu aż sam się dziwiłem. Uruchomiłem instalator, aktywowałem kopię (wystarczyło zalogować się na konto PreSonusa), potem jeszcze pobrałem wszystkie pakiety i już. Na światłowodzie trwało to wszystko bardzo krótko - zresztą w trakcie pobierania dodatkowych komponentów mogłem już przygotowywać jingle'a.

W sumie piszę to wszystko tylko po to, by pokazać, że czasem trzeba pracować w dość nietypowych warunkach i warto brać to pod uwagę, wybierając odpowiedni program DAW czy wtyczki. Sprzętowe zabezpiecznia, choć wygodne w normalnej pracy, kompletnie nie sprawdzają się, gdy trzeba program szybko i nieoczekiwanie zainstalować nie na swojej maszynie. Gdybym miał przygotować jakąś bogatą aranżację, musiałbym się też obyć bez tych wszystkich wtyczek, które wymagają kluczy iLok czy eLicenser (np. AIR, Vienna Symphonic Library czy Soothe i całe pakiety od SONiVOX i iZotope)...

Ostatecznie wszystko się powiodło i jingle powstał - a Studio One zarobiło kolejny punkcik w moim prywatnym rankingu.

A dla zainteresowanych sam wywiad:

Komentarze

Prześlij komentarz