[K] PreSonus Studio One 7 Pro
Tej jesieni pojawiły się dwie ważne aktualizacje: Cubase doczekał się wersji 14, o czym wkrótce napiszę, zaś miesiąc wcześniej PreSonus pokazał Studio One 7 Pro. Obie aktualizacje warte swojej ceny, chociaż piszę to z przekonaniem głównie o Cubase. Studio One 7 Pro już tak opłacalne nie jest, szczególnie dla dotychczasowych użytkowników wersji Professional.
Pieniążki
PreSonus postanowił zamieszać w kotle licencyjnym i wydumał sobie nowy (chociaż wcale nie) model. Otóż pierwsza zmiana jest taka, że odtąd istnieje tylko jedna jedyna wersja Studio One, a mianowicie Studio One Pro. Jakiś czas temu zarzucono darmową wersję Prime, teraz zlikwidowano wersję Artist. Z tą zmianą wiąże się zresztą największy zgrzyt między PreSonusem a użytkownikami - otóż aktualizacja do wersji 7 kosztuje dokładnie tyle samo niezależnie od tego, czy mieliśmy wcześniej wersję Professional, czy Artist. Jeśli zatem ktoś dostał wersję Artist np. z interfejsem audio, teraz może ją zaktualizować w tej samej cenie, co użytkownik płacący pełną (niemałą) cenę za wcześniejszą, profesjonalną edycję. Przyznam, że jest to pewna przykrość, kiedy firma nie docenia użytkowników najhojniej wspierających jej działalność - ale z drugiej strony mamy księgowych, którzy zapewne dokładnie policzyli, których użytkowników jest więcej i co się bardziej opłaci. Życie.
Obecnie mamy zatem trzy drogi, by zacząć używać wersji 7: kupujemy aktualizację wieczystej licencji za 150 dolarów, kupujemy całkiem nową licencję za 200 dolarów albo decydujemy się na subskrypcję - roczna kosztuje 180 dolarów i bonusowo zawiera także licencję wieczystą, miesięczna kosztuje 20 dolarów miesięcznie, ale po jej zakończeniu nie mamy nic. W ramach subskrypcji za to mamy dostęp do presonusowej chmury. Oferta wydaje się rozsądna - kto chce licencję wieczystą z możliwością pobierania aktualizacji przez rok, może się na to zdecydować, kto korzysta z chmury, opłaci sobie roczną subskrypcję i ma praktycznie to samo. A jeśli ktoś pracuje w Studio One z doskoku, może sobie od czasu do czasu kupować licencję na miesiąc i coś tam wtedy dłubać.
Dobra, a co mamy nowego?
Po uruchomieniu "siódemki" zauważymy stosunkowo niewiele zmian - nowa jest nazwa, troszeczkę zmienił się wygląd eventów w polu aranżacji, tu i ówdzie znajdziemy nowe przyciski, ale naprawdę trzeba się mocno wpatrywać, by dostrzec różnice:
Studio One 6.6 Professional
Studio One 7 Pro
Teoretycznie niby nowych rzeczy jest sporo, ale kiedy zaczniemy się im przyglądać, to nie wydają się już tak spektakularne, jak w reklamach. Niemniej, parę ciekawych funkcji się znajdzie.
Integrated Launcher
To chyba największa nowość, mimo pewnego podobieństwa do obecnej chyba jeszcze od wersji 5 funkcji Show. O ile jednak Show to osobny byt, przeznaczony do wykonań na żywo, to Integrated Launcher można wykorzystać w normalnym projekcie do przyspieszenia swojej pracy. O co tu chodzi?
Otoż Launcher to taka alternatywa do normalnej linii czasu aranżacji. Również mamy tu podział na ścieżki (te same, co w głównej aranżacji), ale zamiast taktów, dostajemy do dyspozycji tzw. komórki, ustawione w kolumny nazwane scenami. No i teraz banalna sprawa - przeciągamy dowolne eventy z okna aranżacji do komórek i od tej pory możemy je łatwo odtwarzać (grupowo, w pętli), przestawiać, przekładać, zestawiać ze sobą:
Aby Studio One wiedziało, czy pracujemy nad aranżacją czy nad Launcherem, musimy "przestawić" specjalną strzałeczkę wskazującą, która część będzie służyła do odtwarzania (można to robić także osobno dla poszczególnych ścieżek, czyli np. cała aranżacja "leci" z głównego okna, ale niektóre instrumenty odtwarza Launcher.
Na dodatek sceny możemy dowolnie nazywać, a potem zbudować z nich... playlistę i odtwarzać właśnie ją:
Żeby było jeszcze łatwiej, w oknie eksportu, jeśli aktywujemy playlistę, to ona staje się źródłem:
Przyznam, że Launcher faktycznie bywa przydatny, chociaż na razie jeszcze się do niego nie przyzwyczaiłem.
Zapętlenie
Na pierwszym etapie aranżowania czy komponowania często mniej istotne części po prostu się powiela, żeby móc w spokoju popracować nad innymi. Do tej pory wymagało to duplikowania eventów, a jeśli stworzyliśmy ich za mało, trzeba był utworzyć ich po pewnym czasie więcej.
Obecnie wystarczy zaznaczyć jakiś event, kliknąć na nim prawym przyciskiem i aktywować funkcję Loop. Wszystkie puste miejsca za eventem zostaną wypełnione jego kopiami:
Uwaga - Loop jest nieaktywne, jeśli za zaznaczonym eventem nie ma wolnego miejsca na utworzenie kopii.
Globalna transpozycja
O, jakże mi tego brakowało podczas prac nad coverami muzyczek z gier na "małe" Atari! Idea jest banalna: ustawiamy transpozycję o żądaną liczbę półtonów i cała aranżacja zostaje przetransponowana:
Kłopot w tym, że nie zawsze chcemy transponować wszystkie ścieżki - klasycznym przykładem są ścieżki perkusyjne, gdzie wysokość nuty oznacza zwykle konkretny element zestawu perkusyjnego, a niekoniecznie chcemy, żeby partie hi-hatów zaczął grać np. duży kocioł. Rozwiązanie tego problemu jest bardzo proste - w ustawieniach danej ścieżki po prostu wyłączamy transpozycję:
Czyli działa to tak samo jak "podążanie" za ścieżką akordów - ścieżki mogą to robić, ale wcale nie muszą.
Deep Flight One
Nowością jest także instrument Deep Flight One, czyli bardzo dobre źródło wszelkiego rodzaju syntetycznych padów:
Jest to zarazem jeden z tych elementów, które mają przywiązać użytkownika do Studio One, bo nie jest to syntezator VST, dostępny w innych DAW. Jeśli chcemy z niego korzystać, to tylko w Studio One.
Inne fajne rzeczy
Osobiście nie korzystam, ale być może niektórym przyda się możliwość separowania stemów, czyli rozdzielania pliku audio na poszczególne komponenty: perkusję, bas, głos.
Na uwagę zasługuje też bardzo dobrze działające wykrywanie tempa w pliku audio. Jeśli obrabiamy stemy audio, to teraz z łatwością wykryjemy ich tempo i wtłoczymy do ścieżki tempa, co da nam możliwość np. dogrania nowych ścieżek za pomocą wirtualnych instrumentów z zachowaniem idealnej synchronizacji.
Jeśli ktoś intensywnie używa modułu perkusyjnego Impact, to teraz w edytorze patternów ma dostęp do padów i parametrów tego instrumentu, więc nie trzeba nawet otwierać osobnego okna:
Użytkownicy serwisu Splice otrzymali pełniejszą integrację - można nie tylko łatwiej wyszukiwać sample w Browserze (notebene, da się go wreszcie odpiąć od głównego okna!), ale także dodawać je bezpośrednio do aranżacji, a Studio One zadba o ich pobranie z serwisu.
Dalsze zmiany dotknęły też edytor nutowy, ale nie będę pisał dokładnie jakie, bo tego edytora zwyczajnie nie tykam, więc ani mnie to ziębi, ani grzeje. Jest podobno lepiej.
Studio One nareszcie w pełni wspiera format wtyczek CLAP, który jest już od dłuższego czasu obecny m. in. w Reaperze, Bitwigu i ostatnio także w FL Studio.
Niby dużo, a mało
Tak bym podsumował nowości w Studio One 7 Pro. Launcher robi dobre wrażenie i może się wielu osobom przydać, fajne są pętle, transpozycja i nowy syntezator, ale jednocześnie mało jest zmian przełomowych, które by przyciągały nowych użytkowników. Nie zamierzam jednak narzekać - "siódemkę" mieć warto, bo po prostu pracuje się w niej szybciej i sprawniej niż w "szóstce", a i zmieniać przyzwyczajeń za bardzo nie trzeba, bo wszystko wygląda mniej więcej tak samo.
Natomiast pod względem opłacalności lepiej oceniam Cubase 14 - ale to już zupełnie inna opowieść.
Komentarze
Prześlij komentarz