[S] Mikrofon Zoom ZDM-1
Mikrofonów "broadcastowych" jest na rynku całe mrowie. Królowie wprawdzie są tylko dwaj: Shure SM7B i Electro-Voice RE20, ale konkurencji im nie brakuje i mogę śmiało zaryzykować twierdzenie, że każdy, kto chciałby mieć tego typu mikrofon, znajdzie coś dla siebie. A przez "mikrofony broadcastowe" rozumiem modele o kształcie cylindra, dynamiczne, o charakterystyce kardioidalnej lub superkardioidalnej. Dlaczego tak? Bo taki typ przyjął się swego czasu w rozgłośniach radiowych, gdzie był stosowany nie tyle nawet ze względu na brzmienie, co na szeroko rozumianą łatwość użycia nawet przez osoby bez doświadczenia w pracy z mikrofonem. Do takiego mikrofonu mówi się z bliska, nie trzeba znać żadnych "sztuczek", a dzięki często występującemu efektowi zbliżeniowemu, głos nabiera "mocy".
W czasie pandemii parę lat temu podobnych konstrukcji pojawiło się bardzo dużo, bo i rynek (podcasterski, ale także rynek użytkowników, zmuszonych do pracy w domu i komunikowania się przez laptopa) chłonął wszystko, co się pojawiało. Tak popularność zdobyły Røde Podmic, PreSonus PD-70, AudioTechnica AT2040. Nic dziwnego, że i Zoom, producent znany głównie ze swoich rejestratorów audio, postanowił wykroić kawałek tortu dla siebie. Tak powstał omawiany Zoom ZDM-1.
Nie tak duże pudełko
ZDM-1 był początkowo sprzedawany w postaci "pakietu podcasterskiego", ze słuchawkami, gąbką, kablem i statywem stołowym (a i teraz można jeszcze na ten pakiet trafić). Ja mam pakiet dużo uboższy, w skład którego wchodzi tylko mikrofon z gąbką (i mocowaniem statywowym). Dzięki temu nie jest to duży wydatek - mnie udało się trafić w zagranicznym sklepie nowy komplet za niecałe 300zł, chociaż oficjalnie w polskich sklepach ZDM-1 kosztuje obecnie 440zł.
Jeśli chodzi o jakość wykonania, to wszystkie trzy elementy zestawu - mikrofon, uchwyt i gąbkę - oceniam jako bardzo przyzwoite. Mikrofon jest zaskakująco lekki, zwłaszcza po zestawieniu go z Røde Podmikiem (480g vs 908g) - moim zdaniem te 480g to idealna masa dla ramienia mikrofonowego, które jest wówczas odpowiedni dociążone, nie ucieka do góry, ale i nie opada.
Brzmienie
Brzmienie może się podobać, bo spełnia kryteria "brzmienia broadcastowego", czyli z jednej strony ma sporo dołu, zwłaszcza gdy zbliżymy się do mikrofonu (tzw. efekt zbliżeniowy), a z drugiej ma wyraźne podbicie wysokich tonów, moim zdaniem trochę nawet zbyt mocne - ok. 8dB na częstotliwości ok. 4,5kHz, co może powodować podkreślanie sybilantów. Jednocześnie ta "górka" w wysokich częstotliwościach sprawia, że brzmienie jest bardziej wyraziste, więc też szkoda ją likwidować w całości - ot, trzeba posłuchać, jak będzie to brzmieć na naszym własnym głosie i ewentualnie zastosować de-esser, bo żadnego wpływu na charakterystykę częstotliwościową w samym ZDM-1 nie mamy.
Dołączona gąbeczka nieco łagodzi mocno podkreśloną górę i pewnie w większości wypadków to ona wystarczy, by "utemperować" spore podbicie.
Trzeba pamiętać, że ZDM-1 jest mikrofonem dynamicznym, superkardioidalnym. Oznacza to w praktyce tyle, że trzeba do niego mówić z bliska (co spowoduje, że mniej będzie słyszeć hałasy i pogłos w tle), ale nie tłumi on tak bardzo sygnału "za sobą", jak robią to zwykłe kardioidy. Czy w praktyce ta ostatnia cecha przeszkadza w podcastowaniu? Raczej nie, zwłaszcza jeśli nagrywamy samotnie, a nie z gościem naprzeciwko nas, ale i wtedy różnica między kardioidą i superkardioidą nie jest jakoś szalenie słyszalna.
Za to bardziej praktyczną konsekwencją charakterystyki kierunkowej w tym wypadku jest dość szybkie "gubienie" sygnału, jeśli schodzimy z osi mikrofonu. Muszę przyznać, że pod tym względem bardzo blisko omawianej konstrukcji do AudioTechniki AT2040 - notabene, te dwa mikrofony są w istocie bardzo do siebie podobne także gabarytowo - gąbka z ZDM-1 idealnie wręcz pasuje na AT2040.
Podmuchy i inne drobiazgi
Mikrofon jest dość mocno podatny na podmuchy, zwłaszcza jeśli nie stosujemy dołączonej gąbki - nic zatem dziwnego, że Zoom dołącza ją w komplecie nawet z tym najuboższym zestawem. Naprawdę warto korzystać z tej osłony, chyba że opanujemy mówienie do mikrofonu "obok mikrofonu" - co w przypadku tej konkretnej superkardioidy może być odrobinę trudne.
Za to zdecydowanie nie podoba mi się to, co dzieje się po potrąceniu ramienia mikrofonowego lub po stuknięciu w obudowę mikrofonu. Zoom w materiałach reklamowych pisze:
ZDM-1’s capsule is isolated by an internal shock-absorbing mechanism that protects it from handling noise and ambient vibrations
co w wolnym tłumaczeniu można przełożyć jako:
Kapsuła ZDM-1 jest izolowana przez wewnętrzny mechanizm przeciwwstrząsowy, chroniący ją przed odgłosami trzymania w ręku lub wibracjami otoczenia.
Może i jest tam jakiś mechanizm izolujący, ale że nie działa on zbyt dobrze (praktycznie wcale), to raczej pewne. Niestety, sztywne mocowanie w tym wypadku prowadzi do tego, że mikrofon (moim zdaniem) kompletnie nie nadaje się dla streamerów, którzy często dotykają mikrofonu, przestawiają go lub regulują...
Podsumowując
Myślę, że można śmiało ten mikrofon porównać z AudioTechnica AT2040 - podobna cena, podobna (słaba) odporność na stuki i potrącenia oraz podmuchy. ZDM-1 ma chyba jednak efektowniejsze brzmienie, no i dostajemy w zestawie w zasadzie niezbędną gąbkę, której AT2040 nie ma, wymagając dokupienia takowej albo używania pop-filtra. Co ciekawe, obecnie AT2040 jest o ok. 40zł droższy od ZDM-1 - w tym wypadku postawiłbym jednak na Zooma.
Tak czy owak, w kategorii budżetowych mikrofonów do podcastowania ZDM-1 sprawdza się całkiem nieźle i warto wziąć go pod uwagę, zwłaszcza jeśli zależy nam na "fajnym" wyglądzie mikrofonu.
Komentarze
Prześlij komentarz