[N] Jak nisko da się zejść z szumami w nagraniu?
Jeśli ktoś zagląda na tego bloga od pewnego czasu lub słucha mojego podcastu, zna moje boje z szumami w nagraniu. Od samego początku nagrywania miałem swoją (teraz wiem, że nierealistyczną) wizję, jak to w nagranym sygnale znajduje się tylko mój głos i nic poza nim. Dosłownie nic, bo nie chciałem też w nagraniu szumu. Żadnego. Zaczynałem nagrywać muzykę w czasach, gdy jedynym dostępnym mi nośnikiem była taśma magnetofonowa Stilon Gorzów i podejrzewam, że dlatego narosła we mnie awersja do szumów wszelakich.
Ale pal licho przeszłość - wszystkie moje wysiłki szły dotąd w kierunku, by się szumu pozbyć definitywnie i raz na zawsze. I jeśli ktoś jest ciekaw, co da się osiągnąć w warunkach domowych, zapraszam do przesłuchania przykładów - a bardzo zachęcam do skorzystania do odsłuchu ze słuchawek, bo szum na tym poziomie raczej nie będzie słyszalny w monitorach.
Dodam też uspokajająco - ten materiał będzie istotny tylko dla szumofobów. Normalni ludzie się tymi rzeczami nie przejmują i po prostu nagrywają, co jest jak najbardziej ok, bo słuchacze i tak szumów na tym poziomie nie słyszą, a nawet jeśli słyszą, to ignorują. Jest to zatem klasyczny przykład dzielenia włosa na czworo i robienia z igły wideł. Serio. Ale skoro mam już takie możliwości, to chciałem się podzielić wynikami, żeby nikt inny nie wpadł już w podobne sidła.
Założenia początkowe
Nagrywałem w moim domowym studio, na rejestratorze Zoom F3. Podpinałem do niego kolejne mikrofony i wszystkie nagrania znormalizowałem do -19LUFS - inna obróbka nie była przeprowadzana. Rzecz jasna, nie uzyskałem w ten sposób jakichś laboratoryjnych wyników, bardziej chodziło mi o pokazanie, że te nagrania faktycznie się różnią między sobą. Na koniec nagrałem też sygnał praktycznie bezszumowym Røde NT1, ale w studio, gdzie włączyłem peceta oraz uchyliłem okno. To może dać pojęcie, jak wiele zyskujemy, wyciszając przed nagraniem pomieszczenie.
Jako tekstu do porównań użyłem fragmentu noweli Bolesława Prusa pod tytułem "Katarynka".
Shure SM7B
Cóż mogło pójść na pierwszy ogień, jeśli nie SM7B? Tutaj nawet cichutkie przedwzmacniacze F3 niespecjalnie dają radę i szum w nagraniu się pojawia tak czy inaczej - ale trzeba pamiętać, że nie jest to szum mikrofonu, tylko szum przedwzmacniaczy właśnie. Ot, uroki nagrywania SM7B - jeśli macie cichy głos i zamierzacie nagrywać w dużej odległości od mikrofonu (większej niż 5cm), a jednocześnie macie uczulenie na szumy, to nie jest mikrofon dla Was.
Nagranie z Shure SM7B, POBIERZ
AKG D5
Żeby nie było, że nagrywanie każdego mikrofonu dynamicznego daje duże szumy, oto przykład nagrania z mikrofonu AKG D5.
Nagranie z AKG D5, POBIERZ
WarmAudio WA87
To przykład mikrofonu, który nie jest jakoś mocno niskoszumowy (16dB(A)), ale sygnał z niego jak najbardziej nadaje się do użycia.
Nagranie z WarmAudio WA87, POBIERZ
sE8
A to jeden z moich ulubionych mikrofonów, czyli paluszek od sE Electronics. Ma bardzo ładne (moim zdaniem) brzmienie i już stosunkowo niskie szumy (13dB(A)).
Nagranie z sE8, POBIERZ
Lewitt LCT440
To do niedawna najcichszy pod względem szumów mikrofon w mojej kolekcji - ma szumy na poziomie zaledwie 7dB(A).
Nagranie z Lewitta LCT440, POBIERZ
Røde NT1 5th
LCT440 został ostatnio zdetronizowany przez nową wersję Røde NT1. Nowy NT1 chwali się szumami własnymi na poziomie 4dB(A).
Nagranie z Røde NT1 5th, POBIERZ
Røde NT1 5th w niekorzystnych warunkach
Jeśli ktoś nie wierzy, jak niekorzystnie warunki nagrywania mogą wpłynąć na jakość nagrania, oto nagranie z bezszumowego rekordzisty, różniące się od nagrania z wcześniejszego akapitu tym, że jest włączony pecet oraz otwarte są okno i drzwi od domowego studia.
Nagranie z Røde NT1 5th, kiepskie warunki, POBIERZ
Podsumowanie
Jak słychać, nagrania różnią się między sobą ilością szumu - pytanie tylko, na ile ten szum nam w czymkolwiek przeszkadza. W większości wypadków wystarczy nagranie po prostu delikatnie odszumić lub przepuścić przez ekspander (taką łagodną wersję bramki szumów) i już. Prawda jest jednak taka, że może poza surowym nagraniem z SM7B, cała reszta mogłaby zostać co najwyżej lekko wypolerowana korektorem i de-esserem - słuchacz na szum nie zwróciłby żadnej uwagi, a nawet gdyby go usłyszał na początku, to po kilkunastu sekundach by się po prostu do niego przyzwyczaił...
Czy warto bić się o tak bezszumowe nagranie, jakie dał Røde NT1 podłączony do Zooma F3? Nie bardzo, chyba że lubimy mierzyć i porównywać. Ja lubię i w sumie cieszę się, że dotarłem do tego punktu.
Komentarze
Prześlij komentarz