Spitfire Audio wykupione przez Splice
Ciekawe rzeczy w naszym światku orkiestrowym - jak podał wczoraj Financial Times, firma Splice wspierana przez Golden Sachs za 50mln dolarów kupiła Spitfire Audio, znanego i lubianego producenta bibliotek orkiestrowych. Powodem jest chęć wykorzystania banku brzmień i wiedzy do rozwijania narzędzi sztucznej inteligencji w dziedzinie tworzenia muzyki - trochę można poczytać o tym także na stronie Splice oraz stronie Spitfire Audio.
Wiadomość o kupieniu Spitfire Audio mnie nie zdziwiła, bo już od dawna widzę, że firma zjada własny ogon, a po odejściu Christiana Hensona i założeniu przez niego The Crow Hill Company gdzieś uleciał taki fajny duch entuzjazmu, który pchał firmę do przodu. W dodatku bardzo fajne LABSy, czyli darmowe, małe biblioteczki, zostały wciągnięte w wir subskrypcji i co fajniejsze z nich stały się płatne...
W sumie miałem nadzieję, że okres pewnej stagnacji firma wykorzysta na przeniesienie starszych bibliotek na bardziej współczesne interfejsy graficzne, jak to zrobiła całkiem udanie ze Spitfire Symphony Orchestra. Tego typu działania nie wymagają dodatkowego nakładu związanego z nagrywaniem, bo sample już są, więc można stosunkowo niewielkim kosztem sprzedać jeszcze raz to samo i w sumie każdy będzie zadowolony.
Z firmą Splice z kolei miałem do czynienia z 10 lat temu, kiedy dzięki ich mechanizmowi rent-to-own kupiłem syntezator Serum - nie stać mnie było wtedy na jednorazowy duży wydatek, więc zakup w ratach okazał się strzałem w dziesiątkę. Firma oferuje - jakże by inaczej - subskrypcję, a subskrybenci mogą korzystać bardzo obecnie już szerokiego spektrum sampli, pętli, presetów czy plików MIDI. I to tutaj firma zaczęła wdrażać sztuczną inteligencję (ehm), która początkowo pozwalała wyszukiwać podobne sample, potem zaczęła wyszukiwać sample "pasujące", a za chwilę zacznie pomagać w "robieniu" muzyki. Jako "dawca" sampli i mechanizmów ich łączenia, Spitfire Audio jest łakomym kąskiem dla Splice.
Co to oznacza dla dotychczasowych użytkowników? Na razie deklaracje Splice są takie, że niby nic nie chcą zmieniać w ofercie Spitfire - polecam posłuchać niedługiej rozmowy Paula Thomsona i szefowej Splice, Kakul Srivastava. Rzecz jasna, nie wydaje się 50 milionów po to, by nic nie zmienić, więc jakaś ewolucja nastąpi. Początkowo pewnie po prostu oferta Spitfire stanie się dostępna na platformie Splice, także w formie rent-to-own, co akurat może ucieszyć osoby o mniej zasobnych portfelach lub takie, które nie chcą wydawać od razu dużej kwoty (a w przypadku najlepszych bibliotek są to setki euro). W tym czasie dojdzie pewnie do przepływu "materiału audio" do biblioteki sampli, być może pojawią się jakieś małe, proste instrumenty z gatunku "performance", czyli takie, które "odgadują", co muzyk chce zagrać, bez konieczności jawnej zmiany artykulacji - coś w rodzaju Bohemian Violin.
Mnie zastanawia pytanie, czy Spitfire Audio zachowa na tyle niezależności, by jeszcze tworzyć ciekawe biblioteki. I czy Paul Thomson nie odejdzie za chwilę i nie założy nowej firmy albo nie dołączy do The Crow Hill Company - tu trudno mi ocenić, czy panowie Henson i Thomson żyją nadal w zgodzie, czy też odejście Christiana było ekstremalnie burzliwe i palące mosty.
No coż, nic nie trwa wiecznie, a tu zmiana dokonuje się na naszych oczach. Za parę lat przekonamy się, czy Spitfire Audio zyskało coś na tej transakcji, czy stało się wyłącznie historyczną etykietką przypiętą do "kultowych" narzędzi.
Komentarze
Prześlij komentarz