[S] Mikrofon Slate Digital ML-1

To już prawie rok mija od momentu, kiedy po raz pierwszy w praktyce zetknąłem się z modelowaniem mikrofonów w postaci Universal Audio SC-1. Było to ciekawe doświadczenie i jak pokazały testy, czyli np. porównanie brzmienia oryginalnego Neumanna TLM103 z emulacją, przynajmniej rozwiązanie Universal Audio działa całkiem sprawnie. Niestety, "surowe" brzmienie mikrofonu SC-1 podoba mi się obecnie dużo mniej niż początkowo, a chciałbym, by nawet ono było akceptowalne. Dodatkowo ciągle nierozwiązany pozostaje problem współpracy wtyczki Hemisphere z WaveLabem 12 Pro i jakoś ani Steinberg, ani Universal Audio nie kwapią się do poprawienia swojego oprogramowania. Postanowiłem zatem dać szansę konkurencji i dlatego dziś podzielę się z Wami moją opinią na temat nieco już wiekowego mikrofonu Slate Digital ML-1 i dostępnych dla niego emulacji.

SlateDigital ML-1 w pełnej krasie

ML-1 to mikrofon bardzo zbliżony do SC-1, bo to także pojemnościowa kardioida bez możliwości zmiany charakterystyki kierunkowej, bez dodatkowych filtrów czy tłumików - prostota i jeszcze raz prostota. Wiążą się z tym pewne ograniczenia - nie da się takim modelem zasymulować innych charakterystyk, więc chociaż i SC-1, i ML-1 mają wśród dostępnych modeli np. Neumanna U87 czy AKG C414, to nie potrafią odtworzyć ich w pełni, np. działających z charakterystyką ósemkową. Dla lektora czy podcastera nie powinien być to jednak problem, bo w takim zastosowaniu i tak używa się charakterystyki kardioidalnej.

Miłe złego początki

"Straciłem" na ten mikrofon dwa miesiące - przede wszystkim nerwów. Początkowo kupiłem go w Thomannie, razem z dodatkowym pakietem "wirtualnych" mikrofonów Strongroom London. Kiedy mikrofon do mnie dotarł i podłączyłem go do RødeCastera, usłyszałem coś jakby szum wiatru. Nieregularny, głośny i - moim zdaniem - nieakceptowalny w sprzęcie do niedawna kosztującym przecież 800 dolarów! Uznałem to za usterkę i zrezygnowałem z zakupu, odzyskując pieniądze. Trochę czasu zeszło, ale kiedy już pieniądze znów miałem na koncie, zamówiłem drugi egzemplarz, już od polskiego dystrybutora. Akurat był przełom października i listopada, więc znów się naczekałem półtora tygodnia. Okazało się jednak, że i ten nowy egzemplarz ma ten sam problem z dziwnym, "wietrznym" szumem. Pisałem do Slate Digital, kazali odesłać do dystrybutora, ale ten solennie obiecał, że dostarczy mi sprawny, działający egzemplarz. Znów zaczęło się czekanie, a ja kompletnie straciłem do ML-1 serce.

W końcu dotarł do mnie trzeci egzemplarz - podobno solidnie sprawdzony przez Slate Digital, a także przetestowany przez dystrybutora na czterech różnych przedwzmacniaczach. I co? I nic, nadal brzmi to tak samo źle i tak samo fatalnie! Okazuje się najwyraźniej, że ten egzemplarz tak po prostu ma, co sprawia, że jest dla mnie zupełnie nieakceptowalny...

Tu wyjaśnienie - do testów i sprawdzeń używałem wielu kabli, wielu rejestratorów i to nie takich znów kiepskich, więc mam pewność, że to nie sprzęt w moim studiu generował zakłócenia, zwłaszcza że porównywałem ML-1 wieloma innymi swoimi mikrofonami i żaden z nich nie generował podobnego efektu.

Niemniej, skoro już się tyle z nim namęczyłem, postanowiłem umieścić wpis - przynajmniej zdjęcia się nie zmarnują...

Nieuniknione porównania

Nie uniknę ciągłego porównywania ML-1 do modelu SC-1 od UniversalAudio - oba kupiłem w podobnej cenie, oba w bardzo podobny sposób podchodzą do sprawy, oba są wielkomembranowymi pojemnościówkami o charakterystyce kardioidalnej i oba "fabrycznie" potrafią modelować osiem innych mikrofonów.

To, co wyróżnia ML-1, to lepsze wyposażenie. Slate Digital nie ograniczył się do dostarczenia sztywnego uchwytu, tylko dostajemy w komplecie z ML-1 porządny elastyczny koszyk, jak na dużą i ciężką pojemnościówkę przystoi. Całość zapakowano w bardzo solidny kufer, a nie pudłko z tektury, więc - jeśli patrzeć na ogólne wrażenia - ML-1 z pewnością dostarcza więcej przyjemności z rozpakowywania.

Pancerna skrzyneczka i ukryte w niej skarby

Mikrofon jest znacznie dłuższy (czy raczej wyższy) niż SC-1, ale za to nie odwraca uwagi potencjalnych widzów na YouTube, bo jest kompletnie czarny. Nie da się jednak ukryć, że dla mnie ideałem byłaby czarna, krępa obudowa SC-1 (albo najlepiej przepakowanie ML-1 do obudowy Neumanna TLM102)

Co do emulowanych mikrofonów, to jak wspomniałem, także w przypadku ML-1 mamy do dyspozycji osiem modeli (zestawy Classic Tubes 1 i Classic Tubes 2), czyli Sony C-800 i C-800G, AKG C12, Neumanny U47, U67 i M269c, Telefunken ELA M251 oraz - ciekawostka - Shure SM7 połączony z lampą od Neumanna U47 (taki osobliwy pomysł)

Do tego dostajemy emulacje dwóch bardzo znanych przedwzmacniaczy, FG-73 i FG-76, czyli Neve 1073 i Siemens/Telefunken V76 - myślę, że do podcastowania czy (zwłaszcza) nagrywania audiobooków to w zupełności wystarczy.

Jeden z "ciemniejszych" modeli, czyli FG-M7, obok niego (a właściwie "za nim" w łańcuchu przetwarzania) emulacja przedwzmacniacza FG-76

Emulujemy

Slate Digital dostarcza własną wtyczkę VST Virtual Mix Rack, odpowiedzialną za zmianę brzmienia. W slotach można umieszczać nie tylko wirtualny mikrofon, ale też przedwzmacniacz czy np. korektor lub kompresor - jest tego całkiem sporo w ofercie producenta. Z tego, co zdołałem wyczytać o emulowaniu mikrofonów w wydaniu Slate Digital, są tu modelowane głównie dwie cechy: charakterystyka częstotliwościowa oraz charakterystyka saturacji (nasycenia), co ma pozwalać oddać cechy charakterystyczne wszystkich 26 mikrofonów, które ML-1 ma odwagę "udawać". Pomijając już filozoficzne rozważania, co tak naprawdę jest emulowane, czyli co służyło inżynierom do opracowania modeli, należy od razu zaznaczyć, że różnice między osiąganymi brzmieniami są czasami bardzo duże. Inną rzeczą jest, czy ktokolwiek ze słuchaczy to doceni, skoro takie brzmienie przepuszczamy później jeszcze przez korektor, kompresor, a może i jakąś lekką saturację i limiter.

Na bazie doświadczeń z SC-1 uważam, że te wszystkie emulacje są największą pomocą dla... inżyniera dźwięku, a nie słuchacza końcowego. Dzięki dobrze dobranej emulacji możemy po prostu oszczędzić sobie pracy nad obróbką - jeśli np. wybierzemy model, który nie podkreśla sybilantów (a może i je trochę tłumi), nie będziemy musieli przepuszczać sygnału przez de-esser. Jeśli wybierzemy emulację dającą nasycone i ciemne brzmienie, nie trzeba będzie stosować saturacji czy przesadnie kręcić gałkami korektora.

Virtual Mix Rack bez problemu działa także w WaveLabie - ucz się, Universal Audio!

Oczywiście, słuchacz również na tym korzysta, bo dostaje lepszy sygnał końcowy (czy raczej - powinien dostać), ale docenić potrafią to nieliczni...

Ograniczenia i podsumowanie

Ważna rzecz warta ponownego podkreślenia - dostępne dla ML-1 (ale i SC-1) emulacje nie są "pełne". Ograniczeniem jest w tym wypadku konstrukcja samych mikrofonów, bo to proste kardioidy bez żadnych przełączników. O ile filtry czy tłumiki dadzą się emulować bez większego kłopotu, to już charakterystyka kierunkowa - nie. Stąd emulacja SD-414 BU to tak naprawdę tylko część prawdziwego C414 XLS - brak tu charakterystyki dookólnej czy ósemkowej i na to się nic nie poradzi. Osoby, które pragną takiej pełniejszej emulacji, powinny spojrzeć raczej w stronę modeli Universal Audio - LX i DLX.

Rzecz jasna, emulacja to emulacja. Brzmienie takiego SD-414 BU nie jest identyczne z brzmieniem z C414 XLS i nigdy nie będzie, bo i same oryginalne mikrofony nie brzmią identycznie, a im starszy mikrofon, tym bardziej różni się od nowego i od innych egzemplarzy tego samego modelu. Jeśli ktoś buduje wysokobudżetowe studio, to pewnie i odłoży środki na oryginały U47 czy C12.

I gdyby tylko ML-1 nie buczał i nie szumiał, ze spokojnym sumieniem mógłbym go polecić każdemu, bo za stosunkowo niewielkie pieniądze można by dostać dużą uniwersalność i możliwość "udawania" naprawdę świetnych modeli mikrofonów. Ale cóż - ja osobiście jestem BARDZO zawiedziony jakością sygnału z ML-1 i absolutnie nikogo nie zachęcam do zakupu. Pomyśleć, że cztery lata temu narzekałem na szumy w nagraniach z Shure'a SM7B - w nagraniach z pojemnościowego ML-1 te szumy są WIĘKSZE!

Pewnie nie pisałbym takich rzeczy po sprawdzeniu wyłącznie jednego egzemplarza - ale miałem ich trzy, z różnych źrodeł, a ostatnio dodatkowo sprawdzony i przez producenta, i przez dystrybutora, więc mam pewność, że ten mikrofon tak po prostu brzmi i tyle. Jeśli zatem ktoś chce emulacji - lepiej niech jednak zerknie na propozycje firmy Universal Audio.

Komentarze