[K] Audio Imperia - Nucleus i nie tylko

Biblioteki orkiestrowej Nucleus od Audio Imperia używam już piąty rok i nadal bardzo sobie chwalę. Z nagrań opublikowanych przeze mnie, Nucleusa można posłuchać choćby w tym:

Jako że w tym roku Audio Imperia jakoś tak szczodrzej postanowiła zaoferować interesujące zniżki (dlaczego - okaże się za chwilkę), postanowiłem uzupełnić zestaw bibliotek o aż trzy z nich: Jaegera, Solo i Dolce Lite. I o tych bibliotekach za chwilkę opowiem.

Na zakładkę

Nucleus jest świetną biblioteką orkiestrową i na dodatek przyjemnie uniwersalną. Znajdziemy tu poszczególne sekcje orkiestrowe, jak pierwsze i drugie skrzypce, altówki, wiolonczele, kontrabasy, flety, oboje, klarnety, fagoty, trąbki, waltornie, puzony czy tuby, instrumenty perkusyjne, a nawet chór. Do tego mamy garstkę instrumentów solowych - skrzypce, wiolonczelę czy flet, które może nie przeskakują jakością brzmienia instrumentów specjalizowanych w rodzaju Joshua Bell Violin czy Stradivari Violin, ale nie straszą i jak najbardziej dają się użyć, zwłaszcza w dobrze dobranej aranżacji.

Mamy też w Nucleusie całkiem sporo różnych artykulacji, włącznie z legato dla wielu instrumentów. Mogę z całym przekonaniem powiedzieć, że Nucleus jest jedną z najbardziej kompletnych i dobrze brzmiących bibliotek, z jakimi miałem do czynienia.

Odkąd Audio Imperia wprowadziła standardowy interfejs do swoich bibliotek, wyglądają one dość monotonnie, ale nie sposób odmówić kontrolkom praktyczności i elegancji...

Aż do tej pory, czyli do momentu zapoznania się z pozostałymi bibliotekami od Audio Imperia, nie zdawałem sobie jednak sprawy z tego, jakiego sprytnego wybiegu użyła ta firma do zbudowania swojego portfolio. Otóż nagrała ona tych parę lat temu bardzo bogaty i bardzo solidny materiał dźwiękowy, obejmujący dużo więcej niż to, co umieszczono nastepnie w Nucleusie. Bo na bazie tego bardzo bogatego materiału postanowiono zbudować więcej bibliotek i tak Nucleus zawiera coś w rodzaju Best Of, czyli zrównoważonego zbioru o największej uniwersalności, ale obok niego powstał Jaeger, gdzie nacisk położono na "mocniejsze" akcenty - bębny, efekty, sekcję dętą itd. Łagodniejsze oblicze ma natomiast Areia, gdzie znajdziemy smyczki w bardzo, bardzo wielu wariantach. Z kolei Talos to biblioteka na wskroś "blaszana" i jeśli komuś brakuje brzmień tej sekcji, to Talos chętnie poratuje. Cerberus rozszerzył sekcję perkusyjną z kolei, a Chorus to fenomenalny i kompleny chór.

Wszystkie te biblioteki w większym czy mniejszym stopniu pokrywają się częścią brzmień, a jednocześnie nie ma takiej, która miałaby kompletnie wszystko, od A do Z. Jeśli zatem chcielibyśmy faktycznie mieć pełne spektrum od Audio Imperia, musimy się zaopatrzyć w każdą z tych bibliotek. Początkowo wytykano Audio Imperii pazerność i to, że sprzedaje wiele razy to samo - aż pojawiły się upusty dla osób posiadających już biblioteki tego producenta. Z tego powodu, mając już np. Nucleusa i chcąc dokupić Areię czy Jaegera, zapłacimy za te biblioteki mniej niż użytkownicy zupełnie nowi (ale uwaga! część tej oferty działa tylko przez rok od zakupu danego produktu - to znaczy, kupujemy np. Areię i przez rok mamy zniżkę na zakup Jaegera). To właśnie stało się przyczyną, że kupiłem za jednym zamachem aż trzy produkty - po prostu ich ceny, zwłaszcza z ok. 50% zniżką "czarnopiątkową" były tak atrakcyjne, że żal było taką okazję przegapić.

Solo

Dobrej klasy instrumentów solowych mam już trochę, zwłaszcza jeśli chodzi o skrzypce i rożek angielski. Audio Imperia przygotowało jednak naprawdę świetną bibliotekę 13 brzmień solowych. Mamy tu skrzypce, altówkę i wiolonczelę, trąbkę i dwa rodzaje waltorni (zwykłą i o stroju sopranowym), flet, klarnet, obój, rożek angielski i fagot, nie zapomniano też o dwu głosach damskich (jeden "anielski", drugi "operowy").

Bardzo cieszy duża liczba dostępnych artykulacji, a także rozszerzone, podwójne legato, którego wybór można uzależnić od parametru velocity. Tradycyjnie dla Audio Imperia mamy możliwość wyboru między nieco bardziej stonowanym, przestrzennym i cichym wariantem Classic oraz wyraźniejszym i bardziej zdecydowanym wariantem Modern, dostajemy też kontrolę nad pogłosem i różnymi pozycjami mikrofonów.

Artykulacji jest cała masa, w tym dwie legato, które można uzależnić od parametru Velocity

Jak to bywa przy bibliotekach orkiestrowych, niektórzy (w tym ja) preferują tzw. multibrzmienia, gdzie konkretną artykulację wybiera się za pomocą tzw. key switches, inni z kolei wolą brzmienia rozbite na poszczególne artykulacje, aby móc ich używać na osobnych ścieżkach. W przypadku Solo możemy stosować oba podejśca, bo twórcy przygotowali instrumenty na oba sposoby.

Jako wisienkę na torcie dostajemy też niewielki zbiór brzmień typu pad - naprawdę miły dodatek.

Jaeger

O ile Solo jest biblioteką raczej skierowaną do osób tworzących spokojniejszy rodzaj muzyki, to Jaeger jest jedną z najbardziej "agresywnych" bibliotek na rynku i został wręcz stworzony jako narzędzie to pisania muzyki "trailerowej". Tam, jak wiadomo, liczą się potężne trąby, perkusja, uderzenia, przejścia, a dźwięk ma być masywną ścianą, wzbudzającą emocje i ekscytację. I faktycznie, takie podejście rzuca się w oczy już podczas przeglądania zawartości. Kompletnie wycięto tutaj instrumenty dęte drewniane, zostawiając smyczki i przede wszystkim instrumenty dęte blaszane. Do tego bardzo rozbudowany jest dział perkusji i efektów specjalnych w rodzaju wszelkich wielkich uderzeń, zgłośnień, bębnów, czasem wręcz wstrząsów. Wystarczy włączyć sobie dowolny "trailer" filmu superbohaterskiego z ostatnich lat, by załapać, o jakim brzmieniu tu mowa.

12 waltorni za jednym zamachem? Tylko w trailerach, więc i w Jaegerze

Żeby nie było tak strasznie technicznie i wystrzałowo, bardzo przyjemnym smaczkiem Jaegera są piękne wokalizy nagrane przez Merethe Soltvedt, norweską wokalistkę związaną m. in. z Two Steps from Hell.

O ile samodzielnie Jaegerem trudno stworzyć jakąś liryczną kompozycję (choć nie jest to niemożliwe), to w zestawie z Nucleusem i Solo robi się naprawdę ciekawie, a dorzucając do tego Areię z rozbudowanymi smyczkami i rewelacyjnie brzmiącą bibliotekę instrumentów dętych Talos niemal żadne wyzwanie nie wydaje się straszne. Chyba że...

Dolce Lite

...chyba że chodzi o kompozycję brzmiącą dużo bardziej kameralnie niż wielka, kilkudziesięcioosobowa orkiestra. Wiadomo, kwartet czy kwintet można spróbować nagrać za pomocą Solo, ale już z aranżowaniem czegoś w rodzaju dajmy na to "Czterech pór roku" Vivaldiego może być kłopot. Tradycyjne biblioteki orkiestrowe są zbyt potężne, z kolei biblioteki solowe zbyt ograniczone - symulowanie gry pięciu skrzypków jedną biblioteką skrzypcową jest skazane na porażkę póki co (będzie to brzmiało dość sztucznie z uwagi na zbyt małą liczbę tzw. round robin, czyli wariantów zsamplowanych dźwięków). Chodzi o to, że w prawdziwym życiu byłoby to pięciu ludzi z pięcioma instrumentami, co oznacza spójne, ale jednak wyraźnie inne brzmienie każdego z nich. W bibliotekach, nawet tak doskonałych jak np. Joshua Bell Violin, mamy do czynienia z nagraniem jednego instrumentu i to z określoną, ograniczoną liczbą artykulacji i warstw dynamicznych - przy próbie odgrywania kilku ścieżek tym samym instrumentem cała sztuczność wyjdzie na jaw bardzo szybko.

Tylko jedna artykulacja na ścieżkę - dla mnie to akurat wada

Rozwiązaniem okazały się biblioteki z brzmieniami kameralnymi - dotąd najlepszą z nich jest prawdopodobnie Spitfire Chambers Strings Professional. Audio Imperia postanowiła powalczyć w tym segmencie i stworzyła bibliotekę Dolce oraz jej uproszczoną wersję, Dolce Lite, którą mam przyjemność ostatnio "ogrywać". I od razu się przyznam, że mi mało - naprwdę, brzmienie takiego kameralnego składu bardzo trafia do mojego serca, ale wersja Lite to jeszcze nie to.

I nawet nie chodzi o liczbę artykulacji, bo tych jest - jak na wersję Lite - całkiem sporo (legato, sustain, spiccato, staccato, pizzicato, tremolo i tryle z sekundą małą i wielką). Rzecz w tym, że Dolce pozbawiona jest multipatchy, czyli brzmień, gdzie wszystkie artykulacje są dostępne od razu i przełącza je się za pomoca key switches. W tej bibliotece jesteśmy skazani na tworzenie nowych ścieżek dla każdej artykulacji.

Drugim problemem jest samo brzmienie - w pierwszej chwili bardzo mi się spodobało, ale im dłużej grałem i eksperymentowałem, tym bardziej chciałem, żeby brzmiało ono bardziej chropowato, a mniej jak duży skład orkiestrowy. Niby jest tu kameralnie, bo mamy siedmioosobową sekcję pierwszych skrzypiec, pięcioosobową sekcję drugich skrzypiec, cztery altówki i po trzy wiolonczele oraz kontrabasy, jednak chyba lepiej zabrzmiałby (w moich uszach przynajmniej) nieco mniejszy skład.

A co z resztą?

Ostrzyłem sobie zęby jeszcze na Areię (mniej na Talosa, bo akurat wystarczy mi trąb z Jaegera i Cinematic Studio Brass), ale ostatecznie na razie dałem spokój. Prędzej skuszę się na Cinematic Studio Strings pewnie.

Tak czy owak, skarbczyk dźwiękowy został uzupełniony, trzeba się teraz brać za praktyczne wykorzystanie!

Komentarze