[S] Mikrofon Lewitt LCT240

Oj, to już dwa lata, odkąd używam Lewitta LCT440 Pure. Mimo upływu czasu i testowania innych modeli, często nawet lepszych i droższych, ten mały mikrofon pozostaje bardzo bliski memu sercu. Nie jest to jednak najtańsza propozycja mikrofonu pojemnościowego austriackiej firmy - tańszy jest na przykład testowany LCT240. To zresztą on trafiłby do mnie dwa lata temu, gdyby nie mój pęd do zakupu mikrofonu o naprawdę niskich szumach własnych. LCT240 NA PEWNO takim mikrofonem nie można nazwać.

Zestaw

Mikrofon trafia do użytkownika w bardzo schludnym i eleganckim pudełku:

Pudełko jest ładne i dobrze chroni zawartość

W pudle, poza "makulaturą" i mikrofonem, znajdziemy saszetkę z eko-skóry, sztywny uchwyt statywowy, firmową gąbkę przeciwpodmuchową oraz pasek rzepowy:

Uchwyt, mikrofon i gąbka - makulaturę, saszetkę oraz paski pominąłem na zdjęciu

Sam mikrofon ma tę samą obudowę, co LCT440 - tyle, że bardziej krzykliwą, z jaskrawym logo i symbolem:

Zewnętrznie różnic między LCT240 a LCT440 nie ma zbyt dużo

Zaletą posiadania tej samej obudowy jest fakt całkowitej wymienności akcesoriów między tymi mikrofonami - zarówno uchwyt elastyczny od LCT440 pasuje do LCT240, jak i w sztywnym uchwycie zamontujemy "czterysta czterdziestkę". Także gąbki są identyczne.

Sztywny uchwyt zresztą bardzo mi się spodobał, bo albo jego obejma jest wykonana z bardzo twardej gumy, albo taką gumą pokryta - ale jest to pierwszy tego typu uchwyt, który w mojej opinii bardzo pewnie trzyma zamocowany mikrofon. Wprawdzie ciężko operuje się śrubą zaciskową, ale jeśli się ją już dokręci, to nie ma siły, która by wyrwała mikrofon z uchwytu. Lekkie gumowanie pewnie zmniejsza również wpływ drgań, ale nawet jeśli, to nie ma się co łudzić - na pewno nie do tego stopnia, w jakim czyni to uchwyt elastyczny.

Mikrofon

Obudowy LCT240 i LCT440 mają takie same, ale na tym podobieństwa się kończą. Zastosowane kapsuły są dramatycznie różne i - o czym napomknąłem - możemy zapomnieć o niskim poziomie szumów własnych. Niestety, o ile LCT440 to duża, jednocalowa kapsuła, w LCT240 zastosowano kapsułę o średnicy 17mm. Między innymi dlatego szumy własne tego mikrofonu wynoszą aż 19dB(A) - przy 7dB(A) większego brata. Brzmienie obu mikrofonów oraz wspomniany poziom szumów można ocenić, odsłuchując poniższe dwa fragmenty:

Nagranie z mikrofonu LCT240, POBIERZ


Nagranie z mikrofonu LCT440, POBIERZ


Nagrałem je jednocześnie, z tej samej odległości ok. 20cm, za pomocą RødeCastera 2, po czym minimalne różnice w poziomach wyrównałem w edytorze RX Audio Editor do -19LUFS. Różnica w głośności szumu w obu mikrofonach wynosi w praktyce ok. 3-4dB.

Szczerze mówiąc, patrząc przed zakupem na parametry techniczne LCT240, byłem skłonny uznać, że to jest de facto LCT040, ale nie w obudowie typu "paluszek", tylko właśnie w obudowie od LCT440. I kapsuła ma tę samą średnicę, i charakterystyka częstotliwościowa LCT240 sugerowała mocne podbicie wysokich tonów, rzecz bardzo charakterystyczną dla modelu 040. Także szumy własne wydawały się bardzo podobne, bo "paluszek" ma 20dB(A), czyli prawie tyle samo co LCT240. Po wstępnych nagraniach i porównaniach okazało się jednak, że nie, 240 nie jest przepakowanym w inną obudowę modelem 040:

Nagranie z mikrofonu LCT240, POBIERZ


Nagranie z mikrofonu LCT040, POBIERZ


To zaskakujące, ale mimo zupełnie różnych kapsuł, 240 brzmi bardzo podobnie do 440 - można zaryzykować nieco złośliwe twierdzenie, że to taki 440, ale z generatorem szumów.

Na koniec nie mogłem sobie odmówić porównania LCT240 z tańszym klonem LCT440, czyli mikrofonem CKMOVA SXM-3:

Nagranie z mikrofonu LCT240, POBIERZ


Nagranie z mikrofonu CKMOVA SXM-3, POBIERZ


Jeśli chodzi o poziom szumów, nie ma co nawet dyskutować - CKMOVA wygrywa bez wątpliwości. Ale już co do brzmienia, nie byłbym już taki pewny. Moim zdaniem LCT240 wcale nie stoi na straconej pozycji i jego brzmienie może się podobać - jeśli naturalnie ktoś lubi takie bardziej ostre brzmienie, jakim charakteryzują się wszystkie wspomniane w tym tekście mikrofony.

Ogólne wrażenia

LCT240 wpada do tego samego worka, gdzie znajdziemy sE X1A, CKMOVA SXM-3 czy MXL770 - myślę o budżecie ok. 400-500zł. Nie mogę powiedzieć, by LCT240 był w tej kategorii wielkim faworytem - owszem, jest mikrofonem solidnym, bardzo dobrze wykonanym i stosunkowo bogato wyposażonym, ale nie na tyle, by zakasować konkurencję. Ze wspomnianych mikrofonów brzmieniowo chyba wybrałbym sE X1A, wydaje mi się on nieco łagodniejszy. CKMOVA czy MXL770 w moich uszach brzmią gorzej od Lewitta.

Po wielokroć wspominałem w tym tekście o stosunkowo wysokim poziomie szumów własnych - ale czy w praktyce jest on faktycznie kłopotliwy? Otóż nie - dość łatwo jest się go pozbyć nawet klasycznymi odszumiaczami w rodzaju Klevgrand Brusfri, a wtedy nagrania z LCT240 zaczynają brzmieć podejrzanie podobnie do tych z LCT440. Szumem bym się zatem niespecjalnie przejmował - choć, rzecz jasna, w moim domowym studio do nagrań będę wybierał raczej LCT440, skoro mogę.

Czy polecam? To solidny mikrofon, o nowoczesnym, dość ostrym brzmieniu. Jeśli ktoś takie brzmienie lubi, a nie dysponuje budżetem na zakup LCT440, nie powinien być zawiedziony.

Komentarze