[S] Kontroler monitorów Behringer Control2USB

Od dłuższego już czasu używałem kontrolerów monitorów, najpierw Behringera Studio M, potem przez parę tygodni Mackie Big Knob Passive. Oba kontrolery to konstrukcje pasywne, to znaczy takie, które nie posiadają własnych wzmacniaczy i po prostu przekierowują sygnał liniowy z wejść na wyjścia. To rozwiązanie sprawdzało się całkiem dobrze do momentu, kiedy wyposażyłem studio w RødeCastera Pro 2. Kiedy podłączyłem nowego RødeCastera w miejsce "jedynki", szybko okazało się, że flagowa konsola firmy Røde ma jakiś problem z wyjściami monitorowymi, które u mnie zaczęły generować dziwne zakłócenia, nawet gdy do odsłuchu miałem podłączony tor Focusrite Clarett. Teoretycznie wszystko powinno być w porządku, bo wszystkie urządzenia są podłączone do jednej filtrowanej listwy zasilającej (mam na myśli profesjonalną listwę do zastosowań audio firmy Tomanek) - a jednak. Nie chcąc rezygnować z wygody korzystania z kontrolera monitorów, musiałem się rozejrzeć za rozwiązaniem aktywnym.

Kontroler monitorów - do czego to komu?

Mam dość niewielkie studio nagraniowe, w którego centrum znajduje się RødeCaster 2. W zasadzie zatem powinienem monitory odsłuchowe podłączyć właśnie do niego, ale... No właśnie, RødeCaster niby jest w centrum, ale nie zawsze jest uruchomiony. Kiedy siedzę sobie wieczorem przy stacjonarnym komputerze, audio wydobywa się z interfejsu Focusrite Clarett, podobnie jest, kiedy obrabiam materiały audio. Używam wtedy Focusrite'a i podłączonych do niego słuchawek Beyerdynamic DT990. Do RødeCastera mam podłączone za to zamknięte słuchawki Beyerdynamic DT1770. A monitory... ano właśnie. Jeśli podłączyłbym do Focusrite'a, nie mógłbym odtwarzać w nich dźwięku z RødeCastera, jeśli podłączyłbym do konsoli, straciłbym dźwięk z interfejsu Focusrite.

Tak trafiłem na prosty kontroler monitorów Behringer Studio M, który rozwiązał mój problem: podłączyłem do niego i Focusrite'a, i RødeCastera (jeszcze wówczas w pierwszej wersji). A z Behringera sygnał wędrował do monitorów. Mogłem jednym guziczkiem przełączać źródło i słuchać dźwięku, skąd akurat miałem ochotę, mogłem też szybko mutować monitory, gdy np. zadzwonił telefon. Pierwotnie korzystałem także z tego, że do kontrolera mogłem podłączyć drugą parę monitorów i słuchać dźwięku raz z jednej pary, raz z drugiej (z czego jednak zrezygnowałem ostatecznie).

Behringer Studio M i Mackie Big Knob Passive

Potem pojawił się problem z RødeCasterem 2, Behringera Studio M wymieniłem na Mackie Big Knob Passive, a dodatkowo zamarzyło mi się podłączanie słuchawek do kontrolera, żeby móc używać dowolnej pary bez konieczności przełączania wtyków.

Xenyx Control2USB

I tak oto zacząłem przeglądać rynek niedrogich kontrolerów aktywnych - dość szybko okazało się, że w budżecie mieści się niewiele urządzeń. Po obejrzeniu paru filmów na YouTube, które wrzucali szczęśliwi (lub nie bardzo) użytkownicy kilku modeli, zdecydowałem się właśnie na Behringer Xenyx Control2USB. Pasywny kontroler Studio M sprawował się dobrze, na mikrofon XM8500 również nie narzekam, podobnie na tester kabli CT200 - zdając sobie zatem sprawę z ograniczeń i jakości wykonania (na którą póki co też nie dam złego słowa powiedzieć), zakupiłem Control2USB.

Pudło jest ogromne, bo i kontroler nie należy już do małych urządzeń...

Urządzenie jest sporo większe od pasywnego kuzyna i miałem niejakie kłopoty z wtłoczeniem go za ekran, żeby mieć pod ręką wszystkie potrzebne regulacje. Ostatecznie się udało, podłączyłem kable i zacząłem testowanie.

Płyta czołowa zawiera szereg przełączników do wyboru wejść i wyjść, wielkie pokrętło głośności sygnału wysyłanego na monitory, moduł talk-back oraz gałki poziomu sygnału słuchawkowego. W centrum znajdziemy też diodowy wskaźnik poziomu sygnału, który można przełączać między wskazywaniem poziomu wchodzącego lub wychodzącego.

Uf, ledwo się zmieścił

Z tyłu znajdziemy zatrzęsienie gniazd wejściowych i (przede wszystkim) wyjściowych, także przód urządzenia uzbrojono w dwa gniazda - tym razem słuchawkowe.

Ciekawostką jest wejście na przycisk nożny, tzw. foot switch, używany często do obsługi instrumentów MIDI. Tutaj wykorzystano go do załączania mikrofonu wbudowanego w kontroler - stosuje się go do komunikacji z ludźmi w studio. Po naciśnięciu przycisku talk-back (czy to nożnego, czy na płycie czołowej) do słuchawek i do wyjścia studio kierowany jest sygnał z mikrofonu. Pozwala to skomunikować się z osobą, którą nagrywamy, a która nie musi dzięki temu siedzieć w nami w tym samym pomieszczeniu - można zatem potraktować Xenyksa jako niskobudżetową "konsolę mikserską" do prostego nagrywania w domu.

Urządzenie jest także prostym stereofonicznym interfejsem audio i umożliwia podłączenie do komputera, ale nawet nie próbowałem go w tej roli wykorzystywać. Producentowi nawet nie chciało się tworzyć sterownika ASIO i można co najwyżej użyć ASIO4ALL...

Wejścia

Xenyx ma cztery wejścia liniowe - trzy zrealizowane za pomocą par TRS/TS, a jedno - gramofonowe lub także liniowe, co wybiera się przełącznikiem - na złączach RCA. Bardzo przydatne okazały się przyciski, umieszczone przy wejściach, które umożliwiają ustawienie wprowadzanego poziomu liniowego - konsumenckiego -10dBV i profesjonalnego +4dBu. Każde wejście ma pokrętło trymera poziomu wejściowego, który umożliwia zarówno ściszenie, jak i pogłośnienie wchodzącego sygnału.

Możliwe jest wprowadzenie sygnału przez USB prosto z komputera lub przez dodatkowe wejście "mikserskie".

Bardzo ciekawą funkcją, której się początkowo nie spodziewałem, jest możliwość korzystania z sumowania wejść - czyli mogę JEDNOCZEŚNIE słuchać i Focusrite'a, i RødeCastera! Tej funkcji nie miały pasywne kontrolery, w których był wybór "albo-albo". W Xenyksie po prostu dołączamy kolejne źródła - za wyjątkiem sygnału z USB, którego nie da się dodać, co konstruktorzy uzasadniają chęcią uniknięcia sprzężenia zwrotnego.

Wyjścia

Już trzy pary wyjść monitorowych to sporo - a Xenyx oferuje dużo więcej. Przede wszystkim mamy tory do nagrywania, czyli recording outs - trzy pary (Track 1, Track 2, DAW). Do tego mamy wyjścia do wzmacniacza słuchawkowego i tzw. wyjście studio - te wyjścia są przeznaczone do organizacji studia nagraniowego. Dzięki nim możemy zorganizować namiastkę prawdziwego studia, gdzie reżyserka z odsłuchami znajduje się w innym pomieszczeniu niż właściwe studio. Zarówno do kanału "słuchawkowego", jak i do studio możemy skierować nie tylko sygnał z dowolnego źródła, ale także sygnał talk-back i w ten sposób komunikować się zza Xenyksa z siedzącymi w studio wykonawcami.

Także wyjścia oferują przycisk wyboru formatu sygnału liniowego (konsumencki i profesjonalny), a wyjścia monitorowe zamiast przycisków mają płynną regulację poziomu wyjściowego.

Początki pracy

Przyznam, że po prostocie kontrolerów pasywnych czułem się lekko zagubiony, studiując architekturę Xenyxa. A studiować musiałem, bo po podłączeniu okazało się, że w monitorach niczego nie słychać - domyślnie wszystkie gałeczki poziomów są skręcone na minimum, co jest bardzo chwalebne. Zresztą, instrukcja także zaleca takie ustawienie przed pierwszym podłączeniem urządzenia.

Najpierw podłączyłem zatem monitory (wyjście A), potem Focusrite'a (wejście 1), potem RødeCastera (wejście 2) i na końcu... słuchawki. Włączyłem urządzenie, które rozświetliło się bursztynowymi diodkami. W komputerze włączyłem Foobara z płytą The Songs of Distant Earth Mike'a Oldfielda i aktywowałem źródła 1 i 2. W monitorach cisza, w słuchawkach cisza, w głowie - konsternacja. Tylko spokojnie!

Powolutku doszedłem, co i jak ustawić. Po pierwsze, trzeba przyjrzeć się przyciskom i pokrętłom przy wejściach. Pokrętła należy ustawić na "0", a przyciski na -10dBV - wówczas do urządzenia zacznie trafiać normalny, "bezpieczny" konsumencki sygnał liniowy. Wtedy naciskamy przycisk Phones/Studio w ustawieniu Source i delikatnie pokręcamy poziomem słuchawek - powinno już być słychać dźwięk. Jeśli przycisk Meter ustawimy w położeniu In, także miernik diodowy powinien zacząć pokazywać wchodzący sygnał. Pora na monitory.

Pokrętło monitorów ustawiamy na poziom konsumencki -10dBV i zaczynamy powolutku kręcić głównym pokrętłem głośności, zwracając przy tym uwagę, czy nie mamy przypadkiem wciśniętych przycisków Mute lub Dim. Monitory także powinny zacząć grać, tym głośniej, im bardziej pokręcimy pokrętłem głośności. I oto mamy urządzenie wstępnie przygotowane do pracy!

Zasadniczo namawiam bardzo do takiego właśnie łagodnego startu, bo Xenyx potrafi grać głośno, więc nie ma co ryzykować uszkodzenia sprzętu czy obudzenia sąsiadów (zależy, czego obawiamy się bardziej).

Wyprowadzam sygnał do... ATEMa mini

Początkowa konfiguracja, choć wystarczająca do codziennej pracy, nie obejmowała bardziej rozbudowanego scenariusza, przeznaczonego do nagrywania filmików lub streamowania za pomocą ATEMa mini. A w czym tu problem?

Otóż mój ATEM Mini ma dwa wejścia analogowe audio, oba zrealizowane na gniazdach mini-jack stereo. Kiedy miałem RødeCastera 1, sygnał do ATEMa brałem początkowo z... Behringera Studio M - po prostu ATEM traktowałem jako drugą parę monitorów i przy nagrywaniu przekierowywałem tam sygnał (i tak nie był mi wtedy potrzebny dźwięk z monitorów, a nawet przeciwnie, bardzo go nie chciałem słyszeć, żeby uniknąć sprzęgnięć). Używałem jednak kiepskiego kabelka i szybko przeszedłem na użycie frontowej ścianki konsoli, a konkretnie - wyprowadzonego tam gniazda słuchawkowego. RødeCaster 2 tego gniazda nie ma, więc poświęcałem gniazdo słuchawkowe nr 4 i z niego brałem sygnał.

Teraz mogłem wreszcie zrobić wszystko "po bożemu". Odpiąłem kabelek od gniazda słuchawkowego nr 4 w RødeCasterze, a porządnym kablem 2xTRS-mini-jack spiąłem wyjście studio Xenyksa z wejściem audio ATEMa. Działa, podawany sygnał jest odpowiednio głośny i nie budzi moich zastrzeżeń jeśli chodzi o jakość.

Słuchawki - prawie się udało

Pisałem, że moim marzeniem było podłączenie obu par słuchawek do Xenyksa, żeby swobodnie wybierać, z których będę korzystał. I tak faktycznie się da, i nawet pierwszego wieczoru tak sobie obu par słuchawek używałem, upojony swobodą. Nazajutrz jednak musiałem korzystać z RødeCastera przy telekonferencji i okazało się, że jednak DT1770 pozostaną wpięte od konsoli, a nie do Xenyksa.

Przyczyna okazała się banalnie prosta - otóż, żeby unikać ryzyka sprzęgnięcia, korzystam w RødeCasterze z funkcji automatycznie odcinającej wyjścia monitorowe, jeśli aktywny jest którykolwiek z mikrofonów. I jeśli mam wyciszone mikrofony, wszystko działa fajnie, ale w momencie, kiedy chciałbym coś nagrać albo wziąć udział w rozmowie, aktywowanie mikrofonu odcina sygnał kierowany do Xenyksa i w słuchawkach zapada cisza...

Rzecz jasna, istnieje rozwiązanie - trzeba wyłączyć automat odłączający monitory w RødeCasterze i wyciszać monitory ręcznie w Xenyksie, przyciskiem Mute. Ale znów - tak się rozleniwiłem tym patentem z automatycznym wyciszaniem, że pozostawię DT1770 podpięte do konsoli. I tak w 99% przypadków używam tych zamkniętych słuchawek wyłącznie do nagrywania, bo słuchać wolę przez DT990.

Na szczęście, właśnie DT990 mam już teraz wpięte właśnie do Xenyksa, więc mogę słuchać z ich pomocą wszystkiego, co do tego kontrolera wpuszczę.

Dla kogo to?

Jedyny zarzut, który mam w stosunku do Control2USB, to... wymiary. Urządzenie jest zwyczajnie ogromne! Z jednej strony oznacza to naprawdę wygodną obsługę, nic nie jest rozmieszczone zbyt blisko siebie, na tylnej ściance też nie ma ścisku. Z drugiej strony trzeba na biurku wygospodarować więcej miejsca niż na konsolę w rodzaju RødeCastera, a to może być już pewien problem...

Przyznam, że ten kontroler to już zbytek. Gdyby nie dziwne zakłócenia, dostarczane przez RødeCastera podpiętego do pasywnych kontrolerów, zdecydowanie wystarczyłyby mi te proste konstrukcje. Nie mogłem jednak ścierpieć dziwnych bzyknięć i okresowych buczeń (tak, one były bardzo ciche, ale przez swoją tajemniczość irytowały mnie podwójnie). Teraz i w słuchawkach, i w monitorach jest idealna cisza (pomijając normalny szum monitorów), więc... Cieszy też łatwość przekierowania sygnału z kilku urządzeń do kilku innych urządzeń, a wszystko scentralizowane w jednym pudełeczku...

Czyli zbytek, ale bardzo uprzyjemniający pracę.

Komentarze