[K] Modartt Pianoteq 8 Standard

Gdy dwa lata temu aktualizowałem wersję 6 Pianoteq Stage do 7, nie myślałem jeszcze poważnie o wersji Standard. Rok później cieszyłem się z przejścia na tę lepszą wersję, a dzisiaj... nie, nie przeszedłem na wersję Pro (chociaż rozważałem). Za to wskoczyłem "numerek wyżej", bo właśnie miała premierę "ósemka".

Fortepian dla każdego

Dla osób, które jeszcze z Pianoteq nie miały do czynienia - jest to w pełni cyfrowy fortepian, a nawet więcej. Panie i panowie z firmy Modartt opracowali bowiem rewelacyjne algorytmy opisujące struny i pudła rezonansowe, dzięki czemu są w stanie zasymulować nie tylko fortepiany różnej maści, pianina, klawesyny, cymbały czy harfy, ale także wibrafony, marimby, dzwony, a w wersji ósmej także... gitarę klasyczną.

Garść tych instrumentów otrzymuje się w pakiecie - ich ilość zależy od wersji i oczywistą rzeczą jest, że najtańsza wersja Stage ma ich najmniej, a najbogatsza Pro Studio - wszystkie. Na szczęście początkową kolekcję można rozszerzać i przez te lata dokupiłem sporo interesujących mnie brzmień, np. harfy czy klawesyny - wszystkie one są rewelacyjnej jakości.

Modelowanie

Wspomniane "symulowanie" nosi nazwę modelowania fizykalnego i na obecnym etapie (a nawet już na wcześniejszym, znanym z "siódemki") dla mojego niepianistycznego ucha daje świetne rezultaty - nie ma wrażenia sztuczności czy "plastikowości". Dla Pianoteq taką cezurą stało się zaakceptowanie symulacji przez jednego z najbardziej prestiżowych producentów fizycznych fortepianów, firmę Steinway & Sons, która w tym wypadku zezwoliła na stosowanie swojego logo w Pianoteq (żaden inny producent wirtualnych instrumentów, o ile mi wiadomo, nie ma takiej zgody). To mówi bardzo wiele o jakości brzmienia.

Modelowanie ma tę zaletę, że w parametry modelu można ingerować. Np. wydłużyć czy pogrubić struny, modyfikować siłę naciągu, zwiększyć pudło rezonansowe, otwierać i zamykać wirtualną klapę fortepianu:

Tutaj najmniej możliwości daje wersja Stage, w wersji Standard można już całkiem sporo, łącznie z "meblowaniem" salonu i rozmieszczaniem wirtualnych mikrofonów, "nagrywających" nasz fortepian:

Wersja Pro oddaje już takie niuanse, jak np. indywidualne odstrojenie poszczególnych strun - jeśli komuś jest to potrzebne do szczęścia, to owszem, da się.

Za to wszystkie modele mają bardzo ciekawą funkcję "postarzania". Tuż nad klawiaturą umieszczono "suwak wieku" (czy może lepiej "stanu") - od instrumentu nowego i perfekcyjnie nastrojonego po kompletnie zdezelowany i fałszujący. Dla wielbicieli niezbyt perfekcyjnego stroju i brzmienia rzecz rewelacyjna, a oprócz zmiany w dźwięku widzimy także efekt "postarzenia" interfejsu graficznego:

Różnice

Nie będę też tu ściemniał, że porównując "ósemkę" do "siódemki" słyszę te subtelne zmiany, to ocieplenie brzmienia, delikatne rezonanse harmonicznych, zwiększony wpływ lepszej symulacji pudła rezonansowego czy ulepszony algorytm pracy młoteczków. Nic z tych rzeczy. Oczywiście, jak to po zakupie nowej wersji, działa efekt placebo i wiadomo, że brzmienie "ósemki" podoba mi się bardziej, jednak i "siódemka" mi się bardziej podobała.

Za to na pewno nie zaobserwowałem takiej różnicy, jak przy przejściu na "siódemkę" z "szóstki" - wtedy ewidentnie nowy model fortepianu, New York Steinway D, robił świetną robotę i odtąd używam praktycznie tylko jego brzmienia (jeśli stosuję fortepian). Tutaj już tak jaskrawego przeskoku nie ma.

W obecnej wersji skupiono się mocniej na interfejsie użytkownika. W trybie normalnym widzimy elegancką grafikę pokazującą wybrany instrument, a po kliknięciu na niej mamy dostęp do parametrów konfiguracyjnych. Wygląda to schludniej niż trzy osobne panele z "siódemki", w które trzeba było klikać osobno. Niemniej, wcale bym się nie obraził, gdyby w ogóle tę górną część można było zwinąć do jakiegoś paska i uzyskać kompaktowy widok znany z wersji Stage.

To kiedy Pro?

Pewnie nigdy - kosztuje sporo, a nie daje już (poza dodatkowymi pakietami instrumentów) specjalnie fascynujących mnie możliwości - przytoczę po raz kolejny tabelkę porównawczą samego producenta:

Owszem, fajnie byłoby pewnie mieć możliwość odstrajania poszczególnych klawiszy, dodatkowe harmoniczne czy próbkowanie do 192kHz, ale to jest (dla mnie - podkreślam!) tak samo przydatne, jak posiadanie prędkości 280km/h w aucie - rzecz przyjemnie łechcąca, ale w praktyce - bez znaczenia.

Na razie podmieniłem starą wersję na nową w używanych szablonach Studio One i Cubase, więc definitywnie "ósemka" zastępuje "siódemkę". Czy faktycznie warto? Od strony muzycznej niekoniecznie, chyba że komuś zależy na niuansach brzmienia harfy (które to brzmienie ponoć poprawiono) czy na nowym wyglądzie. Do końca listopada się opłaca, bo cena jest o 25% niższa niż będzie później - jeśli więc aktualizować, to teraz (aktualizacja z wersji 1-7 do 8 kosztuje 29$, niezależnie czy mówimy o Stage, Standard czy Pro). Jeśli nie, też żalu nie będzie, "siódemka" nadal jest świetna.

Tak się tylko zastanawiam, czy ktokolwiek usłyszy poprawki w wersji dziewiątej? Obejrzałem kilka filmików omawiających "ósemkę", nagranych przez pianistów i nauczycieli fortepianu - część z nich już teraz nie usłyszała większych różnic w brzmieniu, uznając je za świetne. Hm, może teraz firma Modartt popracuje intensywniej nad Organteqiem? Bo tam przydałoby się parę zmian bez wątpienia.

Komentarze