Kłopoty z interfejsem audio

No i stało się, po ośmiu latach Focusrite Clarett 2Pre dokonał swojego żywota. Niby nie, a jednak tak. Jak do tego doszło i jakie czekają mnie konsekwencje - o tym będzie dzisiejszy wpis (uwaga! na końcu wpisu ważne uzupełnienie!)

Złe złego początki

Zaczęło się niewinnie i nic nie wskazywało na winę Claretta. Ot, od czasu do czasu Studio One przestawało "widzieć" Arturię KeyLab 61. I Sparrowa. Pomagało zrestartowanie urządzeń lub odłączenie i ponowne podłączenie. Problem występował najpierw rzadko (np. raz w tygodniu), później intensywność wzrosła i doszło do tego, że przed włączeniem Studio One po prostu profilaktycznie wyłączałem i włączałem urządzenia.

Później zdarzyło się tak, że zanikł nagle dźwięk z Claretta - pracowałem nad mock-upem i niespodzianka - naciskanie klawiszy przestawało generować dźwięk. Pomagała zmiana konfiguracji interfejsu, np. przestawienie bufora czy częstotliwości i dźwięk wracał.

No, a później to już poszło "z grubej rury". Podczas pracy nagle zgasły oba StreamDecki, a Clarett wydał dźwięk restartu (kto wie, ten wie). Studio One wywaliło komunikat, że mu znikł interfejs audio. I faktycznie, po prostu Clarett zwyczajnie się na chwilę wyłączył.

Zbiegło się to wszystko z dużą aktualizacją Windowsa, więc podejrzewałem, że może coś się zmieniło w obsłudze USB i stąd problemy, choć też zaświtała mi w głowie myśl, że może mam uszkodzone porty USB lub podłączone zbyt dużo urządzeń naraz? Ta ostatnia możliwość wydała mi się najbardziej prawdopodobna, więc co mogłem, to odłączyłem od komputera. Nic to nie dało, problem występował nadal.

Tak zwane internety podpowiadały, że najpewniej uszkodzony jest zasilacz i Clarett momentami całą moc próbuje pobrać z gniazda USB, na chwilę je przeciążając (albo z braku mocy po prostu się restartuje). Zamówiłem nowy zasilacz, ale po testach wyszło, że to jednak chyba nie wina zasilacza, coś musiało się uszkodzić w samym interfejsie.

Zamienniki

Winę Claretta potwierdziło chwilowe przejście na leżący w szufladzie bardzo stary już interfejs Native Instruments GuitarRig Session I/O. Na szczęście jego sterowniki ASIO (najnowsze wydane dla Windowsa 8.1) działały, a od momentu przejścia na ten interfejs ustały i problemy z zanikaniem dźwięku, i ze "znikaniem" urządzeń USB. Żeby ostatecznie rozwiać wątpliwości, po kilku dniach bezawaryjnej pracy z Session I/O dałem jeszcze jedną szansę Clarettowi z nowym zasilaczem - niestety, objawy wróciły praktycznie natychmiast.

Session I/O nie jest, niestety, interfejsem idealnym. Miałem z nim dwa problemy: po pierwsze, nieprzyjemnie "pykał" monitorami przy załączaniu, a strasznie nie lubię, kiedy coś takiego się dzieje. Po drugie, o ile sterowniki ASIO działały bez zarzutu, to już sterowniki windowsowe dawały beznadziejną jakość dźwięku. Wykryłem to po pierwszym renderze - zawsze przesłuchuję taki wyrenderowany utwór w Foobarze, tak na wszelki wypadek i okazało się, że słyszę jakieś dziwne zakłócenia, jakby plik wyrenderował mi się z przesterowaniami i lekkim szumem. Roboczy render robię w formacie mp3, więc zrzuciłem to na błędy kompresji i zmieniłem format na wav - ale znów plik wynikowy brzmiał kiepsko. No i okazało się, że jest tak dlatego, że Foobar korzysta ze zwykłych sterowników i to one zniekształcają dźwięk...

Wypróbowałem w roli interfejsu walający się w plecaku rejestrator SoundDevices MixPre6 - po nieco skomplikowanej konfiguracji udało się go zmusić do pracy w roli interfejsu audio i to z doskonałą jakością dźwięku. Niestety, odpadł po kilku dniach ze względów praktycznych - trzeba go włączać/wyłączać malutkim, niewygodnym pstryczkiem z boku obudowy, który jest fajny przy zastosowaniach polowych (bo sobie przypadkowo nie wyłączymy urządzenia), ale gmeranie palcem "na ślepo" potrafiło zirytować. Jeśli zaś nie wyłączyłem MixPre, to po odcięciu zasilania z komputera zżerał baterię... Dodatkowo nie ma porządnego wyjścia na monitory, tylko gniazdko Stereo OUT typu mini-jack.

Miałem do wyboru jeszcze dwa urządzenia od Behringera, czyli UV1 oraz Control2USB - oba mogą pracować jako interfejsy audio, jednak nie mają natywnych sterowników ASIO, zaś UV1 nie ma nawet normalnego wyjścia liniowego.

Ostatecznie do momentu zakupu nowego interfejsu audio "siedzę" na Control2USB od Behringera. ASIO załatwia mi sterownik od Steinberga (tysiąc razy lepszy od ASIO4ALL), dzięki czemu da się pracować z programami DAW, choć latencja jest na tyle duża, że nagrywanie na żywo stanowi pewien problem. Za to zdecydowanym plusem jest fakt wbudowania interfejsu audio w kontroler monitorów, więc w zasadzie nie muszę niczego włączać, przełączać i z niczym kombinować, a całość po prostu działa. Obawiam się, czy rzecz nie okaże się tzw. wieczną prowizorką, czyli już tak zostanie na zawsze...

Ciężki wybór

A poważnie rzecz biorąc, zacząłem studiować rynek w poszukiwaniu następcy Claretta. Naturalny wydaje się wybór Claretta+, ale rzecz w tym, że nie zmieniono w nim prawie nic, a mnie w Claretcie przeszkadzały aż trzy sprawy. Po pierwsze, słaba moc i jakość przedwzmacniaczy mikrofonowych. Po drugie, długi czas potrzebny na zmianę parametrów pracy - zanikanie sygnału, pstrykanie i tym podobne efekty. Po trzecie, brak funkcji loopback, czyli możliwości skierowania wyjścia na wejście, żeby można było np. nagrywać coś, co leci na YouTube czy z programu DAW.

Po przejrzeniu większości interfejsów w cenie do ok. 1200zł mam trzech faworytów: Black Lion Revolution 2x2, Arturia MiniFuse 4 oraz MOTU M4. Najlepsze wrażenie robi na mnie MOTU M4, ale to już dość stara konstrukcja i obawiam się, czy niedługo nie zostanie porzucona czy zastąpiona czymś nowszym. Z kolei Arturia sprawia najwieksze wrażenie zabawki - kiepsko rozwiązane monitorowanie poziomów wejściowych (dioda na pokrętle), też nienajlepiej wyglądające diody poziomu wyjściowego (za to bardzo fajna jest funkcja USB-HUB z dwoma portami, mógłbym sobie tam podłączyć iLoka i klucz do DaVinci Resolve, zyskując jeden port USB w komputerze). Black Lion już mnie kiedyś kusił, ale nie jest to rozwiązanie bardzo popularne i nie wiem, jak się będzie sprawdzał w roli typowego interfejsu audio (oraz jak się sprawa ma z dostępnością i aktualizacjami sterowników).

Czekam teraz na "czarny piątek" w nadziei, że może któryś z tych interfejsów pojawi się w ciekawej promocji - wtedy się na niego rzucę. Każdy z nich spełnia moje oczekiwania dotyczące loopback i ASIO, choć tylko MOTU wykracza ponad standardowe 55-56dB wzmocnienia dla mikrofonu (ale też niewiele - około 60dB). Niestety, w tej cenie raczej niczego lepszego pod względem mikrofonu nie trafię - na szczęście do nagrań mikrofonowych mam dużo innego sprzętu, więc ostatecznie na tę cechę mogę przymknąć oko.

Co ostatecznie trafi do mojego studia, przekonamy się pewnie dopiero na początku grudnia...

Dopisek z 05.11.2025 - A jednak to nie wina Claretta. Wczoraj i dzisiaj podobne zachowanie (zniknięcie dźwięku) zdarzyło mi się także z Behringer Control2USB podczas prac w Studio One, a także - jednokrotnie - podczas odtwarzania filmu na YouTube. Ostatecznie na razie przeprosiłem się z Clarettem, który (zaopatrzony na wszelki wypadek w nowy zasilacz i nowy kabel USB) nadal obsługuje dźwięk. Za pomocą Latency Monitora ustaliłem za to, że prawdopodobnie winna jest karta graficzna nVidii. Przeprowadziłem wszelkie znane konfiguracje, pozmieniałem "co trzeba" i na razie (czyli dzisiaj) problemy z dźwiękiem jeszcze nie wystąpiły. Podejrzewam jednak, że winne nie są sterowniki graficzne, bo tych nie wymieniałem od początku posiadania nowego komputera, ale ich współpraca z systemem, a aktualizacji Windows było już sporo przez te parę miesięcy. Tak czy owak, nawet jeśli problem się powtórzy, nie ma sensu póki co ładować się w nowy interfejs, bo z nim będzie dokładnie to samo, skoro jest tak już z dwoma innymi...

Komentarze