[O] Mozart i chór
O Mozarcie było już w tym cyklu dwukrotnie, bo jakoś tak się zdarza, że i jego, i Bacha kompozycje aranżuje mi się najprzyjemniej. Były symfonie, były opery, były kwartety - czas na "Lacrimosa" ze słynnego, niedokończonego Requiem d-moll (KV 626).
Oryginalnie Mozart napisał zaledwie 8 taktów wokalnych, cała reszta została przygotowana w tym wypadku przez ucznia i przyjaciela rodziny, Franza Xavera Süssmayra. Niemniej, dzieło wykonywane przez prawdziwą (choć ograniczoną w tym wypadku) orkiestrę i duży chór robi ogromne wrażenie. W zasadzie nie sposób odtworzyć je w sposób sztuczny, korzystając tylko z bibliotek VST - ale próbować można.
Zdecydowałem się na opracowanie "Lacrymosa" z dwóch powodów. Po pierwsze - lubię Mozarta. Po drugie - chcialem wreszcie poznać zawiłości Word Buildera z bibliotek EastWest. A mam w swoich przepastnych zbiorach aż dwie chóralne biblioteki tej firmy: Hollywood Choirs i Symphonic Choirs. Hollywood Choirs jest nowszy i brzmi (moim zdaniem) nieco lepiej, ale za to ma tylko podział na sekcję damską i męską, Symphonic Choirs za to ma klasyczne soprany, alty, tenorów i basy. Początkowo postawiłem więc na tę drugą opcję.
Bardzo szybko okazało się, że początki z chórem EastWest Symphonic Choirs to nie jest kaszka z mleczkiem. I to nie tyle dlatego, że nie wiedziałem początkowo kompletnie, jak tego sensownie używać - ale także dlatego, że sama biblioteka często płata psikusy i nie działa tak, jak sugeruje instrukcja czy tutoriale na YouTube. Jak dla mnie najbardziej irytujące okazało się szwankujące we współpracy ze Studio One synchronizowanie miejsca w utworze. Chodzi o to, że mając zapisany fonteycznie cały wokal dla jakiejś linii w postaci na przykład:
la a KreE mo sa dE E es E Ia qva reh so get ex fa vi la yu de kan dus ho mo re! os la a Kre mo-o Sa dE E es E Ia qva a reh so get e ex fa vi la yu u de kan dus ho mo re os Hu-ic er-go par-che De-us Pi-e ye-su-u ye-e-su Do-o-mi-ne, Do-o-na e-is re-e-qui-em-m Do-na e-is Do-na e-is re-e-e-e-qui-em! A--me--n
nie możemy rozpocząć odtwarzania od środka czy w końcówce tak, żeby biblioteka wiedziała, które sylaby ma śpiewać. Teoretycznie istnieje funkcja synchronizacji z DAW (ukryta pod przyciskiem Learn), ale ma ona dwie wady: trzeba przesłuchać całą śpiewaną linię od początku do końca, żeby instrument wykrył poszczególne nuty i powiązał je z kolejnością sylab. Druga wada - czasem to działa, a czasem (częściej) nie. I cóż wtedy? Ano, za każdym razem trzeba słuchać od początku, bo inaczej nie sposób opracować dynamiki (każda sylaba może brzmieć inaczej, chociaż nuta pozostaje identyczna).
Inna niedogodność to właśnie dynamika - sylaby nie mają tej samej głośności i reagują zarówno na parametr velocity, jak i modulację oraz ekspresję. Jest to ekstremalnie irytujące, gdy mając kilka dokładnie takich samych nut, z tym samym velocity i tak samo ustawioną modulacją, każda z nich śpiewa sylabę o różnej głośności, a czasem wręcz o innym charakterze (np. niektóre dźwięki są śpiewane przez pełny skład pełnym głosem, inne wydają się śpiewane tylko przez część chóru). Ze trzy razy rzucałem pracę nad tym utworem w diabły, bo po prostu szlag mnie trafiał, szczególnie podczas pracy nad końcówką, gdy trzeba było po każdej poprawce słuchać wszystkiego od początku, bo nie działała synchronizacja. Jak mi się wydaje, to "zasługa" Studio One, bo z tego, co widziałem na YouTube, osoby używające Cubase nie odczuwały tego problemu.
Po naprawdę długich zmaganiach dorzuciłem do aranżacji także Hollywood Choirs, który okazał się dużo prostszy we współpracy pod względem dynamiki, chociaż problemy z synchronizacją miał te same, co Symphonic Choirs.
Koniec końców utwór ukończyłem i chociaż na pewno nie brzmi on jak wykonany przez prawdziwych muzyków, to najlepiej przygotowany "chór", jaki zdarzyło mi się zrobić.
Mam aktualnie w opracowaniu jeszcze jeden znany utwór chóralny, ale tym razem użyję w nim Chorusa od Audio Imperia. Czy z lepszym efektem, czas pokaże!
Komentarze
Prześlij komentarz