[N] Czy słyszysz różnicę? - wnioski

W poniedziałek opublikowałem w formie zabawy pięć nagrań z różnych urządzeń (mikrofonów). Nie chodziło w niej o wytypowanie konkretnych modeli "ze słuchu", bardziej o zwrócenie uwagi, że nagranie nagraniu nie jest równe. I że na pozór zbliżone nagrania w szczegółach są jednak inne i to czasem diametralnie.

W zabawie bardzo dużo zależało przede wszystkim od tego, czego uczestnicy używali do słuchania. Nie da się ukryć, że kiepskie słuchawki czy głośniki bardzo "wyrównują" brzmienie i tak naprawdę różnice stają się nad wyraz subtelne. Najlepsze efekty uzyskuje się za pomocą wysokiej klasy słuchawek - bardzo dobrze słychać różnice w brzmieniu, ale także w poziomie szumów. I faktycznie, osoby słuchające na dobrym sprzęcie dość sprawnie rozdzieliły sygnały lepsze od gorszych. Przydało się tu także doświadczenie w słuchaniu - zdecydowanie osoby takie doświadczenie posiadające, czyli takie, które wiele nagrań z wielu mikrofonów słyszały, również potrafiły wskazać sygnały z "lepszych" mikrofonów.

Pierwszy wniosek jest zatem taki, że odbiór tego, co nagrywamy, zależy w dużej mierze od doświadczenia odbiorcy i jakości jego odsłuchu.

Nie wystąpiła za to sytuacja, gdy ktoś wskazałby od razu i bez wahania na najdroższy w stawce mikrofon, WarmAudio WA87, jako bezapelacyjnie najlepszy. Fakt, że kilkukrotnie wygrał on jako mikrofon dający najpełniejsze i najprzyjemniejsze brzmienie nie oznacza wcale, że cena jest adekwatna do wzrostu jakości brzmienia. Ponad dwukrotnie (a nawet niemal trzykrotnie) tańszy Lewitt LCT440 był również często chwalony.

Całkiem nieźle poradził sobie także Shure SM7B, który był chwalony za brzmienie, chociaż w wielu wypadkach wytykano (a jednak!) szumy jako wadę nagrania z udziałem tego mikrofonu. Tani Shure 14A chwalony był rzadziej, chociaż dwie osoby napisały, że daje całkiem przyjemne brzmienie.

Na samym końcu uplasowało się nagranie z Tascama DR05, co mnie absolutnie nie zdziwiło. Nagranie było bowiem nieco "spreparowane", bo nagrałem je urządzeniem odwróconym w złą stronę, aby spotęgować efekt pogłosu i zwiększyć szumy. Po co tak zrobiłem? Chciałem, by w stawce było nagranie wyraźnie słabsze, które da się odróżnić od innych nawet na kiepskim sprzęcie odsłuchowym. Udało się, może nawet za dobrze - mogłem nie obracać rejestratora aż tak bardzo, bo teraz zrobię mu złą sławę. Na szczęście wkrótce powinien pojawić się "Narzędziownik podcastera" z testem DR05, więc będzie okazja do rehabilitacji imienia.

Drugi wniosek zatem jest taki, że niekoniecznie najdroższy mikrofon da nam "z marszu" lepsze brzmienie. Potencjalnie - zwykle tak właśnie jest, ale trzeba zadbać o warunki, tym usilniej, im lepszy mikrofon chcemy nagrywać. Poza tym, im droższy i lepszy mikrofon nagrywamy, tym zysk z brzmienia staje się coraz mniejszy i słyszalny na coraz lepszym sprzęcie odsłuchowym. W pewnym momencie - takie mam przynajmniej doświadczenie - przekraczamy granicę, gdy wzrost ceny (wartości) mikrofonu nie powoduje już praktycznie żadnego wzrostu jakości, przynajmniej słyszalnego na konsumenckim, nawet dobrym sprzęcie.

Trzeci wniosek jest taki, że niektóre mikrofony po prostu lepiej brzmią z konkretnym głosem - tutaj akurat dostałem prywatne sygnały od realizatorów, że np. z moim głosem dobrze współpracuje i Lewitt LCT440, i Shure SM7B, z czym osobiście się zgadzam i faktycznie zapewne dlatego lubię nagrywać tymi właśnie mikrofonami.

Z trzeciego wniosku można wysnuć także czwarty, który tyczy się słuchania materiałów w postaci nieprzetworzonej. Każde z zaprezentowanych nagrań (no, może poza tym z Tascama DR05) dałoby się doprowadzić do niemal tej samej postaci za pomocą odszumiania, korekcji, kompresji, de-essera itp. Różna byłaby tylko pracochłonność tego procesu - w przypadku takiego LCT440 można by tylko odrobinkę przytemperować wysokie tony i nawet odszumiać nie trzeba, za to SM7B odszumiania wymaga bezwzględnie. Lepszy, lepiej dopasowany do naszego głosu mikrofon to po prostu nieco mniej pracy przy obróbce.

Na koniec

Myślę, że nadrzędnym celem całej zabawy było zwrócenie uwagi, że faktycznie mikrofony różnią się między sobą i da się te różnice usłyszeć. Wskazania konkretnych nagrań jako dobrych albo beznadziejnych przekonuje też, że wśród osób z doświadczeniem w słuchaniu, istnieje pewna zgodność zapatrywań na to, jak powinien brzmieć głos nagrany przyzwoitym sprzętem.

Czy to oznacza, że każdy podcaster powinien teraz gnać do sklepu i kupować drogi mikrofon pojemnościowy z równie drogim interfejsem audio? Oczywiście, że nie - chodzi bardziej o to, by podcasterzy stali się bardziej świadomi, że wśród odbiorców są także ludzie, którzy słuchają w dobrych słuchawkach i dla których jakość nie jest czymś zupełnie obojętnym.

Komentarze