Rusza produkcja
W kwestiach muzycznych dawno była cisza, jednak od 26 sierpnia trwają prace nad nowym projektem. Na razie nie mogę zdradzać żadnych szczegółów, jednak "jest ruch w interesie". A po co o tym piszę, skoro nie mogę o tym pisać? Po pierwsze, żeby dać znać. Po drugie, bo wyszła przy okazji inna rzecz.
Otóż niedawno zaktualizowałem Cubase z wersji 11 do 12. I w sumie właśnie ten rozpoczęty projekt był pewnym impulsem (drugim była duża zniżka w cenie aktualizacji) - chciałem nową wersję "rozpoznać bojem", bo w sumie to najlepszy znany mi sposób, żeby popracować, poznać nowe funkcje, potestować itd. Sam opis nowej wersji Cubase aktualnie "się pisze", potrzebuję jeszcze paru dni.
Tymczasem okazało się, że w pracach aranżacyjnych i produkcyjnych po raz kolejny wygrało... Studio One. To nie to, że nie próbowałem. Wszystkie utwory szkieletowo wrzuciłem do Cubase'a, jednak już przy rozpoczęciu poważnej pracy nad pierwszym okazało się, że ciągle dumam, jak co zrobić. Zwyczajnie wyszedłem z wprawy! Było to dla mnie dość przykre zaskoczenie, ale że projekt wymaga sprężania się i chciałem etap samej aranżacji mieć maksymalnie szybko za sobą, z westchnieniem zrezygnowałem tym razem z Cubase'a i w tydzień ogarnąłem wszystkie osiem utworów w Studio One.
Pomijając kwestie wyboru programu DAW, zastosowałem sposób, który sprawdził się znakomicie podczas prac nad płytą Synergy. To wtedy po raz pierwszy na dużą skalę zastosowałem technikę szkieletową, jak można ją nazwać. Chodzi o to, że w ciągu kilku dni przygotowuję szkielet kompletnego albumu - wszystkie utwory są wstępnie zaaranżowane i wyrenderowane, w biednej bo biednej, ale dającej się odsłuchiwać wersji. Potem biorę ten najgorzej brzmiący i poprawiam w nim parę rzeczy tak, by już nie był najgorzej brzmiącym. Kolejnego dnia robię kolejną iterację, z kolejnym utworem. I tak po kolei, aż większość zaczyna mi się podobać.
Całkiem nieźle sprawdza się także spisywanie uwag podczas krytycznego słuchania. Tzn. włączam sobie do słuchania aktualny stan "albumu" i wynotowuję rzeczy do poprawy w poszczególnych utworach. Dzięki temu pamiętam o poprawkach przy następnej iteracji danego utworu.
Jak wspomniałem, w przypadku Synergy takie podejście zadziałało całkiem nieźle, tym razem też - jak mi się wydaje - sposób zdał egzamin. Obecnie cała ósemka utworów nadaje się już do słuchania i powoli eliminuję w nich słabe punkty, zbytnie powtórzenia czy zmieniam brzmienia, grające poszczególne linie wprowadzam urozmaicenia. Mam nadzieję, że za jakiś tydzień czy dwa utwory osiągną swój ostateczny kształt i będę mógł przejść do miksowania i - na koniec - do masteringu. Oczywiście, miksuję wstępnie już teraz, jednak tym razem (inaczej niż przy Synergy) chciałbym sobie dać tydzień lub dwa odpoczynku od słuchania materiału zanim przejdę do finalnego miksu, żeby usłyszeć wszystko na nowo.
No cóż, to na razie tyle - mam nadzieję, że efekty prac będę mógł opublikować jeszcze w tym roku - w każdym razie cieszę się, że mogę znów pobawić się muzyką w coś poważniejszego niż jingle. A że Cubase 12 się marnuje? No cóż, może już niedługo, bo mam na niego pewien pomysł. Ale o tym na razie sza!
Komentarze
Prześlij komentarz