Kiepski statyw dostaje drugie życie

Nowy mikrofon w użyciu już od prawie miesiąca i... kłopot. Bo jedne rzeczy nagrywam za pomocą WA-87, inne za pomocą D5, a statyw mikrofonowy jeden, więc ciągle trzeba odkręcać jeden mikrofon, a przykręcać drugi. Kiepskie rozwiązanie.

To kazało mi przypomnieć sobie o leżącym w szafie zepsutym statywie "stołowym" - takim przykręcanym do stołu. Kłopot z nim taki, że zwyczajnie nie trzyma. Po zamocowaniu dowolnego mikrofonu, nawet niezbyt ciężkich D5 czy 14A zaciski nie potrafią zachować pozycji, nawet przy ekstremalnie silnym docisku - zwłaszcza chodzi o mocowanie tuż przy "stopce".

Nie chcąc wydawać pieniędzy na nowy statyw czy uchwyt, postanowiłem naprawić ten stary. Niestety, konstrukcja jest taka, że zwyczajnie działać nie będzie (bez mechanicznych zmian). To zostawiam sobie na później, bo po prostu wymyśliłem inny sposób. Mam w swoim stole pionowe ścianki i pomyślałem, że skoro statyw nie trzyma, przymocowany do stołu pionowo, przymocuję go poziomo do takiej właśnie ścianki. Jedyne, co trzeba było zrobić, to lekko obrócić i mocno dokręcić ramię tak, aby zamocowany mikrofon znalazł się na wysokości moich ust.

Jak widać, statyw zupełnie nieużywany i kompletnie zakurzony

Operacja wymagała pewnych zmian, bo musiałem zdjąć Claretta 2Pre z przedwzmacniacza GoldenAge, a to z kolei wymusiło przeniesienie huba USB na inną powierzchnię. Nie ma jednak tego złego, bo w ten sposób mam lepszy dostęp do huba i przestał mi się on plątać w okolicy prawego łokcia.

Ostatecznie wygląda to nieźle i działa bardzo dobrze. Jedyny kłopot mam znów z samym nagrywaniem. D5, mimo nieco wyższej czułości niż 14A, produkuje zbyt słaby sygnał, żeby rejestrować go za pomocą Focusrite'a - potencjometr musi być "odkręcony" praktycznie do maksymalnej wartości. Hm... zaczynam wierzyć, że albo czegoś nie wiem, albo wszystkie przedwzmacniacze w interfejsach mam uszkodzone. Ewentualnie nagrywanie głosu mówionego to jest coś tak ekstremalnego, że wymaga koniecznie osobnego przedwzmacniacza...

Komentarze