Reaper 6!

Właśnie ukazała się najnowsza, szósta już wersja Reapera, świetnego, lekkiego programu DAW. Jest to (przynajmniej dla mnie) dość spore zaskoczenie, bo nie śledzę zbytnio linii rozwojowej, a jeszcze trzy czy cztery dni temu instalowałem update do wersji 5.x.

Money, money, money

Z Reaperem sprawa jest nietypowa w porównaniu do całej reszty aplikacji typu DAW. Otóż "pełne" wersje Reapera, czyli 1, 2, 3, 4, 5, 6, ukazują się dość rzadko - dotychczasowa wersja 5 powstała w sierpniu 2015, czyli prawie 4 i pół roku temu. Co ciekawe, w ramach dwóch "pełnych" wersji legalni użytkownicy mają dostęp za darmo do wszystkich aktualizacji, a tych w przypadku Reapera jest multum - w zasadzie kolejne wychodzą co 2-3 tygodnie. Jest to zatem bardzo interesujący program dla budżetowych, domowych studiów nagraniowych - choć znam wiele osób, które używają go z powodzeniem do normalnej, zawodowej pracy. Płaci się raz na parę lat i ma się ciągle aktualizowany program.

W przypadku pozostałych producentów, można spotkać się dwoma innymi modelami: każda ważniejsza aktualizacja jest płatna (np. z 7 na 7.5) albo obowiązuje model subskrypcyjny, czyli płacimy za cały rok czy miesiąc używania aplikacji i wszystkie aktualizacje, pojawiające się w ciągu tego czasu mamy gratis (wyjątkiem jest FL Studio, bo tu płaci się raz, a wszystkie kolejne wersje są darmowe). Zaznaczyć przy tym należy, że Reaper jest tańszy niż wszystkie "duże" DAWy, bo licencja dla kogoś, kto zarabia na muzyce mniej niż 20 tysięcy dolarów rocznie wynosi... 60 dolarów. Przypomnę, że to jest jedyna opłata na kilka lat. Taki - dajmy na to - Steinberg kasuje tyle (albo i więcej) co roku za każdy większy update, zaś roczna subskrypcja Bitwiga to koszt 169 dolarów.

No dobrze, wiemy zatem, że przejście z wersji 5 na 6 będzie nas kosztowało 60 dolarów lub nic (zależy, czy kupiliśmy wcześniej wersję 4 czy 5). Czy warto? Co nowego oferuje najnowsza wersja?

Nowości

Lista nowych rzeczy wyszczególniona jest na stronie producenta i jak wszystko związane z Reaperem, jest dość "techniczna". Wybiorę z niej zatem kilka ciekawostek.

W pierwszej kolejności zmienił się wygląd. I nie mam tu na myśli tylko kolorów, ale w ogóle wygląd kontrolek - ścieżki czy klipów. Zwłaszcza panel ścieżki wygląda teraz nad wyraz elegancko i czytelnie.

Po drugie, program zapamiętuje teraz pozycje okienek modalnych (czyli takich, w których trzeba wykonać pewną akcję, bo bez tego nie można wrócić do głównego okna programu). Jest to bardzo przydatne dla osób, które pracują z wieloma wyświetlaczami - możemy sobie teraz ustalić, na którym ekranie mają się wyświetlać takie okna.

Poprawiono wydajność: obsługę wielu wątków, automatyczne zamykanie nieużywanych, a otwartych plików, możliwość wczytywania obrazów plików dźwiękowych do pamięci (żeby nie tworzyć ich za każdym razem, odczytując plik z dysku). Generalnie nie mam pod ręką żadnych rozbudowanych sesji w Reaperze, żeby te zapewnienia zweryfikować, wypada wierzyć na słowo.

Ciemne strony

Do Reapera przylgnęła łatka narzędzia budżetowego, który dzięki niskiej cenie i długiemu okresowi próbnemu może poratować co biedniejszych producentów muzyki, którzy potem przesiądą się na "poważne" aplikacje. Jest to opinia delikatnie rzecz biorąc krzywdząca, bo osobiście nie widzę jakichś dużych braków w narzędziach do pracy nad muzyką - owszem, w pewnych bardziej specjalizowanych zastosowaniach (np. montaż wielokanałowego dźwięku do filmu) są pewnie lepsze narzędzia, ale z punktu widzenia zwykłego użytkownika Reaper ma według mnie jedną wadę: zbytnią "techniczność". Rozumiem przez to szpikowanie i interfejsu, i dokumentacji różnymi technicznymi nazwami - co robi w opisie nowości taki opis: "add MIDI_GetCCShape, MIDI_SetCCShape"? Kto zrozumie "replace tcp.dragdropchild with tcp.dragdropinfo [indent_sibling_track indent_child_track]"? Co gorsze, w samym programie też jest sporo takich kwiatków, które sprawiają, że muzycy, którzy nie są programistami, mogą czuć się przytłoczeni.

Za to, gdy przywykniemy już do Reapera, w innych programach będzie nam brakowało jego elastyczności - np. tego, że praktycznie każda kontrolka, pokrętło, miernik itp. posiada własne menu kontekstowe i zwykle daje się skonfigurować zgodnie z potrzebami użytkownika.

No to warto czy nie?

Moim zdaniem warto, bo dla obecnych użytkowników jest to możliwość korzystania ze świetnego programu przez kolejne lata. Dla nowych - możliwość korzystania ze świetnego programu przez kolejne lata (ha, ha). A poważniej, nawet jeśli przesiądziecie się kiedyś na któryś z popularniejszych programów w rodzaju Cubase czy Ableton, Reaper pozostanie doskonałym rozwiązaniem do robienia małych, szybkich projektów. Dla porównania: start Cubase'a na moim stacjonarnym komputerze trwa ok. 1,5 minuty, po czym trzeba koniecznie utworzyć projekt, żeby w ogóle wejść do programu. To samo w Studio One, choć ono uruchamia się nieco szybciej, bo tylko około minuty. Reaper w 15 sekund, a jeśli go zamkniemy i uruchomimy ponownie, zajmie mu to niecałych 5 sekund (wszystkie pomiary przeprowadzane na dysku SSD!). W dodatku możemy od razu pracować, a efekty tylko wyrenderować bez tworzenia żadnego projektu! Do szybkiego scalenia kilku plików dźwiękowych z jednoczesnym okraszeniem ich jakimiś efektemi - idealna sprawa!

Komentarze