Blaski i cienie nagrywania audiobooków

Zmagam się z nagrywaniem audiobooków już prawie rok, pomyślałem zatem, że opiszę swoje przemyślenia w tym temacie - a nuż się to komuś przyda, jeśli będzie chciał sam spróbować?

Przygotowania są wszystkim

Z mojego doświadczenia wynika, że kluczowe dla ostatecznej jakości są przygotowania. Należy odpowiednio przygotować pomieszczenie, sprzęt, książkę i... głos.

Pomieszczenie

Z pomieszczeniem, w którym nagrywamy, związane są dwa podstawowe problemy: hałas i pogłos. W pomieszczeniu powinno być przede wszystkim cicho: żadnych wentylatorów, buczących silniczków, hałasów zza okna. Jeśli nasz komputer hałasuje, powinniśmy go wyciszyć, wyłączyć albo wynieść do sąsiedniego pokoju. Najlepiej byłoby zakupić rejestrator audio, który jest całkowicie bezgłośny.

Jeśli chodzi o pogłos, to każdy pokój go wytwarza. Zasada jest taka, że im mniejszy pokój i im bardziej zagracony, tym pogłos mniejszy. W minimalizowaniu odbić dźwięku pomagają dywany, zasłony, koce albo specjalne ustroje akustyczne (panele, pianki). Adaptacja akustyczna pomieszczenia to dość zawiła sprawa i nie będę tu utrzymywał, że się na tym znam. U siebie zawiesiłem zrobione własnoręcznie panele, na podłodze mam dywan, a odkryte miejsca na czas nagrywania zasłaniam kocem. To zdecydowanie pomogło opanować odbicia dźwięku i polepszyło jakość, choć - naturalnie - dałoby się zrobić to jeszcze lepiej, o co może pokuszę się w przyszłym roku.

Tutaj taka mała porada: jeśli mamy dużą szafę albo garderobę, wypróbujmy te miejsca. Dużo tkanin i ubrań korzystnie wpływa na eliminację pogłosu, więc a nuż to właśnie tam uzyskamy najlepsze efekty!

Sprzęt

Myślę, że najlepiej na początku zainwestować właśnie w rejestrator audio, np. firm Zoom lub Tascam, przy czym dobrze byłoby zakupić urządzenie, posiadające gniazda XLR. To rozwiąże, przynajmniej tymczasowo, dwa problemy: mikrofonu i ciszy. Rejestratory mają całkiem niezłe, wbudowane mikrofony elektretowe, które - jak sądzę - na początek wystarczą. Są też ciche, nie szumią, są przenośne - same zalety. Minusem za to jest konieczność przenoszenia nagrań do komputera w celu edycji.

Alternatywą dla rejestratora jest zakup pojemnościowego mikrofonu USB. Da się go łatwo podłączyć do komputera bez inwestowania w osobny interfejs audio, zwykle też otrzymamy razem z nim statyw (stołowy). Minusem jest brak możliwości wykorzystania takiego mikrofonu z "normalnym" sprzętem audio (jeśli zaczniemy się "rozwijać sprzętowo"), ponieważ nie ma on standardowego gniazda XLR, którego wymagają wszelkie urządzenia, pracujące z mikrofonami.

Dalsze etapy są już związane z większymi inwestycjami. Dobre mikrofony pojemnościowe to koszt od tysiąca złotych w górę, do tego trzeba kupić porządny statyw, mocowanie (nie wszystkie mikrofony mają mocowanie statywowe w standardzie!), interfejs audio, żeby można było mikrofon podłączyć do komputera. Tutaj tyle jest możliwych wariantów, że poprzestanę tylko na zasygnalizowaniu potencjalnej możliwości.

Oczywiście, konieczny będzie też komputer do obróbki nagrań. Na szczęście nie musi być specjalnie mocarny, wystarczy bowiem, że da się na nim uruchomić darmowy program Audacity, który z pewnością wystarczy na początek. Później, wiadomo, można wydać w zasadzie dowolne kwoty na oprogramowanie: DAW, edytory audio, wtyczki etc. - ale na początek Audacity będzie w sam raz (a jeśli koniecznie chcemy używać programu DAW, to polecam Reapera - niedrogi, a ma praktycznie wszystko). O obróbce nagranego materiału już kiedyś pisałem, ale z pewnością wrócę niedługo do tego tematu.

Książka

Zapewne, chcąc nagrywać audiobooki, macie już upatrzonych kilka tytułów. Zwróciłbym uwagę na dwie rzeczy: prawa autorskie i postać książki.

Jeśli chcemy publikować swoje nagrania w jakimś serwisie w internecie, musimy zadbać o to, by nikt nie pozwał nas o naruszenie praw autorskich. Pod tym względem albo będziemy pisać do autorów czy wydawnictw i zdobywać zgody, albo skupimy się na książkach autorów, którzy nie żyją od przynajmniej 70-ciu lat. W tym wypadku prawa autorskie wygasają i w miarę bezpiecznie możemy takie książki publikować.

Tajemnicza "postać książki" to zdecydowanie, czy czytamy książki papierowe, czy w postaci elektronicznej. Zdecydowanie polecam tę drugą możliwość, z przyczyn czysto praktycznych. Łatwiej nawigować po książce, nie trzeba walczyć ze stronami (które szeleszczą, zamykają się itp.), dodatkowo - jeśli czytamy z ekranu komputera czy tabletu - mamy załatwioną sprawę oświetlenia.

Głos

Na koniec musimy zadbać o głos. A może nawet szerzej - o siebie. Do czytania należy siadać w dobrym humorze, będąc wypoczętym. Bez stresu, że trzeba szybko, szybko książkę nagrać. No i bardzo ważna sprawa: nie należy się denerwować, zaś sama książka powinna nas interesować. Wierzcie lub nie, ale to jest słyszalne, czy lektor się wczuwa, czy tylko "leci" na złamanie karku, klepiąc słowa byle tylko szybko dobrnąć do końca. Sam to słyszę w niektórych własnych nagraniach i pamiętam, że w tym czy innym fragmencie byłem już zmęczony czy zdenerwowany. Jeśli coś nie wychodzi, lepiej zrobić przerwę, przełożyć nagranie na później, opowiedzieć sobie dowcip, a przynajmniej przez chwilę głęboko pooddychać.

W trakcie nagrania warto popijać wodę (letnią), ale należy dbać, by usta nie były mokre. Odradzam kawę, bo po niej bardzo szybko wysycha i drapie w gardle. Ponoć dobrze działa zrobienie sobie i wypicie kogla-mogla, ale osobiście jeszcze nie próbowałem. Z czasów uczelnianych pamiętam, że jeden profesor polecał picie siemienia lnianego, ale też nie testowałem osobiście.

Nagrywamy

Dobrze, wszystko gotowe, książka przed nami, czas na nagranie!

Upewnijmy się, że mamy ustawiony odpowiedni poziom głośności nagrywania. Nie powinien być zbyt wysoki (bo nagramy przesterowania w trakcie głośniejszych fragmentów), nie powinien być też zbyt niski, bo po zgłośnieniu będzie słychać dużo szumu. Trzeba dobrać to eksperymentalnie - najlepiej nagrać ten sam fragment z kilkoma ustawieniami i w komputerze sprawdzić, który z nich jest tym najlepszym.

Czytamy niezbyt szybko, tak, jak byśmy komuś opowiadali czytaną historię. Jeśli się pomylimy, robimy pauzę i odczytujemy od początku całe zdanie (polecam nabyć "klikacz", który ułatwi nam później odszukanie pomyłek w trakcie obróbki). Dobrze jest stać podczas czytania - mamy wówczas lepszą emisję głosu, lepiej się dotleniamy i możemy nawet lekko gestykulować, co pomaga wczuwać się w czytany tekst (spokojnie, nikt nas nie widzi).

Z mojego doświadczenia wynika, że lepiej nagrywać kilka osobnych fragmentów (plików) niż jeden bardzo długi. Zwłaszcza że możemy wówczas zrobić sobie przerwę, popić wodę, pomachać rękami czy przewietrzyć pokój.

No i najważniejsza rzecz: SPRAWDZAJMY, CZY URZĄDZENIE NAGRYWA, zanim przeczytamy kilkanaście kartek do mikrofonu, który niczego nie rejestruje. To naprawdę bardzo praktyczna porada, bo kilka razy mi się już zdarzało tego zaniedbać. A nie ma nic gorszego, niż konieczność czytania tego samego jeszcze raz.

Co potem?

Po nagraniu koniecznie wykonajmy backup, czyli skopiujmy pliki na zapasowy dysk, pendrive'a czy wręcz na płytę CD-R. Dopiero później przystępujmy do obróbki.

Obróbka dzieli się na zgrubną (odszumianie, usuwanie błędnych fragmentów, stuków, ściszanie zbyt głośnych oddechów) i dokładną (korekcja, kompresja, usuwanie "esek", zgłaśnianie). Na koniec możemy zadbać o szczegóły w rodzaju czołówki, muzyki, efektów dźwiękowych (jeśli ktoś lubi, by audiobook stał się czymś w rodzaju słuchowiska radiowego). Po wszystkim tworzymy pliki wynikowe, które publikujemy.

A gdzie publikować? Są serwisy do publikowania nagrań, jak SoundCloud czy BandCamp, zwykle jednak mają ograniczenia na długość czy liczbę plików (w darmowych wersjach, komercyjne dają większe pole do popisu). Można też wrzucić pliki na Dropboksa czy Google Drive i publikować linki do nich. Ja na razie zdecydowałem się na YouTube'a, bo ma najmniej ograniczeń.

Być lektorem!

No i tyle moich wynurzeń. Jeśli miałbym wskazać najważniejszy element, to byłoby to miejsce nagrywania: naprawdę, to, czy w pomieszczeniu jest hałas i pogłos, ma KLUCZOWE znaczenie dla ostatecznej jakości materiału. Jeszcze rok temu popukałbym się w głowę, ale teraz wiem, ile daje adaptacja akustyczna, choćby i najprostsza. Znajdźcie zatem cichy zakątek i... nagrywajcie!

Komentarze