Modularowe szaleństwo
Dobrze, dobrze, może nie szaleństwo, ale moda - na pewno. Chodzi mi o narastającą popularność tak zwanych syntezatorów modularnych, w których to sam muzyk buduje swój instrument na bazie gotowych "klocków" - czyli oscylatorów, filtrów, wzmacniaczy, obwiedni, efektów itd. Koniec z godzeniem się na zgniłe kompromisy!
Sam osobiście nie mam takiego instrumentu, choć grałem i używałem. Może jeszcze za wcześnie dla mnie na tego typu urządzenie, a może należę zdecydowanie do obozu "sprzętowego"? Ale może kilka słów o samym pomyśle na "modular".
Dawno, dawno temu
Na początku drogi syntezatory wyglądały inaczej, niż ich klasyczne wyobrażenie: nie były klawiaturami z "guziczkami i ekranikiem". To były pudła, wypełnione elektroniką i elektryką, w których sygnały trzeba było ręcznie "przekierowywać" z jednego bloku instrumentu do innego. Robiło się to... przepinając kable. Instrumenty miały też multum gałek i guziczków, które zastępowały wówczas graficzne ekrany, dostępne obecnie. Kształtowano nimi obwiednie, konfigurowano filtry itp. oraz... wyzwalano dźwięki (z braku tradycyjnego manuału). Potem - z grubsza - nadszedł pan Moog ze swoimi syntezatorami, wyposażonymi w manuały, dające możliwość grania jak na pianinie lub organach. Ten wariant zwyciężył, a stare syntezatory odeszły do lamusa.
Cherry Audio Voltage Modular
Okazuje się jednak, że nie był to jednak ich koniec. Kilkanaście lat temu zrodziła się stara-nowa moda na instrumenty, które - znów pozbawione klawiatury i dowolnie konfigurowane przez użytkownika - mogłyby wprowadzić nieco świeżości do skostniałego światka muzyki. I pomysł się przyjął - rzeczywiście muzycy rzucili się na proste moduły, budując z nich spersonalizowane instrumenty, dające dużą swobodę nie tylko jeśli chodzi o charakter brzmienia, ale także o wykonanie (czyli grę). Moda, jak to moda, wypączkowała w ostatnich latach do środowisk wirtualnych i pojawiło się już kilka różnych "rozwiązań" programowych, które umożliwiają budowanie wirtualnych modularów. Hm...
Czy jest sens?
Głównym celem, jak się wydaje, jest obniżenie ceny całego systemu (dobrej jakości fizyczne "klocki" są raczej drogie) oraz zwiększenie wygody (nie trzeba targać całej skrzyni, martwić się o zasilanie, dokupować ciągle nowych kabli). Bonusem jest możliwość skorzystania z automatyzacji, oferowanej przez DAW - chociaż osobiście wydaje mi się, że właśnie modulary miały za zadanie "oderwać się" od sekwencerów i być sterowane same przez siebie.
VCV Rack
Przy wszystkich tych zaletach, wirtualny modular nie daje jednej - według mnie kluczowej - funkcjonalności: możliwości sterowania fizycznymi manipulatorami. Kiedy ogląda się nagrania z tzw. live-actów, wyraźnie widać, że muzyka tworzy się i płynie właśnie dzięki temu, że muzyk na żywo reguluje poszczególne moduły, kręci gałkami, przestawia przełączniki, wyzwala sygnały itp. To organiczny proces, który bardzo wspomaga kreatywność - pamiętam swoje wielogodzinne "kręcenie gałami" przy Yamasze AN1x, a przecież tam nie było znowu aż tak wiele manipulatorów!
No, chyba że ktoś stosuje modulara tylko i wyłącznie do tego, by bez umiejętności programowania zbudować własny syntezator, wykorzystywany nastepnie jak każdy inny syntezator VST. Wtedy zgoda, takie rozwiązanie jakiś sens ma, chociaż w moim odczuciu w modularach najbardziej fascynujące jest... granie na nich, a nie programowanie.
Się wymądrzyłem
Ktoś może powiedzieć, że się wymądrzam, chociaż modularów nie używam - i prawda to, nie mam fizycznej skrzyni z modułami, a dłuższy kontakt miałem tylko z wersjami programowymi VCV Rack (szeroko propagowany przez "Estradę i studio") oraz Cherry Audio Voltage Modular. Zwłaszcza ten drugi był bardzo interesujący, ale znów: zabrakło gałek pod palcami. Próbowałem podmapować część manipulatorów pod kontrolery w KeyLabie, ale nijak się to miało do możliwości dotknięcia i przetestowania wszystkiego, co udało się umieścić w modularze. A przecież eksperyment jest tu kluczowym zagadnieniem!
Ostatecznie zatem patrzę na wirtualne modulary z pewnym zakłopotaniem. To trochę jak z wirtualną gitarą - niby można, niby da się uzyskać świetne rezultaty, ale jeśli już mam brzdąkać, to wolę zdjąć prawdziwą gitarę ze ściany niż klikać myszką w narysowane struny...
Komentarze
Prześlij komentarz