Shure SM7B dla zwykłych ludzi = Shure SM7DB
Mam coś ostatnio szczęście do firmy Shure - dzisiaj bowiem dowiedziałem się (dzięki, Tomku!) o premierze nowego-starego mikrofonu o dość osobliwym symbolu SM7dB. W pierwszej chwili można pomyśleć, że ten mikrofon to jakaś chińska podróbka, zwłaszcza gdy się go obejrzy na zdjęciach:
Błysząca obudowa z wielkim logo firmy i wściekle zielonymi elementami, czyli przeciwieństwo elegancji oryginalnego SM7B... (tak, wiem, że to render, ale po pierwsze - z oficjalnej strony Shure, a po drugie, są już pierwsze filmiki i ten mikrofon naprawdę tak wygląda)
To jednak oryginalny produkt firmy Shure, choć nadal tak świeży, że jeszcze nigdzie nie można znaleźć jego pełnej specyfikacji. Co zatem wiemy na jego temat 27 września 2023 roku?
- mikrofon ma wbudowany, zasilany phantomem aktywator o dwustopniowym wzmocnieniu: 18dB lub 28dB
- ma możliwość pracy w trybie "zwykłego" SM7B (czyli z pominięciem aktywatora)
- zmieniono przełączniki konfigurujące charakterystykę tak, że da się je przełączyć normalnie, palcami
- podniesiono cenę o 100 dolarów
Wygląda to dość absurdalnie - albo i obiecująco, zależy, jak na to spojrzeć.
Obiecujące może to być w jednym przypadku - jeśli wbudowany aktywator ma bardzo wygórowane parametry i prócz dużego wzmocnienia (28dB to naprawdę dużo - rekordziści od sE Electronics, czyli Dynamite i T.N.T mają odpowiednio 29 i 30dB) oferuje BARDZO niskie szumy własne. Takie na poziomie -129, no może -128dBu. Wtedy można by spodziewać się w nagraniu szumów podobnych do tych uzyskiwanych z RødeCastera Pro 2 lub SoundDevices MixPre, czyli na stosunkowo niskim poziomie. Czy można na to liczyć?
Szczerze - raczej wątpię. Parametry testowanego niedawno Shure MVX2u, którego firma Shure wskazywała jako dobre rozwiązanie do współpracy z SM7B jasno wskazują, że skupiono się wyłącznie na mocy przedwzmacniacza, kompletnie pomijając szumy własne. Obawiam się, że z SM7dB będzie podobnie - najprawdopodobniej po prostu zamontowano tam układy zbliżone do tych z KlarkTeknik CT-1 czy FetHeada, byle tylko było dużo decybeli. I już.
Bardzo chciałbym się mylić i dostać mikrofon o brzmieniu SM7B (które osobiście lubię z moim głosem), ale bez irytujących szumów po nagraniu czymś kosztującym mniej niż sprzęt za parę tysięcy. Obawiam się jednak, że już sam fakt, że od dnia premiery specyfikacja techniczna SM7dB jest skrupulatnie ukrywana przed użytkownikami zamiast być jednym z mocnych punktów kampanii reklamowej, świadczy o kolejnym "skoku na kasę". Czyli "dajemy SM7B z boosterem i kosimy mnóstwo pieniędzy na entuzjazmie użytkowników"...
Poczekam sobie spokojnie na jakieś rzetelne testy, zwłaszcza na porównanie pracy SM7dB w trybie "aktywnym" do pracy starego SM7B w tandemie z np. CloudLifterem CL-1, bardzo lubianym na Zachodzie. Otwarte pozostaje pytanie, czy takie rzetelne testy się w ogóle pojawią w najbliższym czasie?
Nawiasem mówiąc, trochę się uśmiechnąłem, widząc na głównej stronie SM7dB bardzo "kuszącą" ofertę:
Naprawdę ktoś chciałby podłączać SM7dB do MVX2u?...
Nowe informacje
Pojawiło się nieco ciekawych informacji, między innymi specyfikacja SM7dB i cena. W specyfikacji można przeczytać, że teoretycznie wbudowano w SM7dB całkiem dobry preamp o szumach w okolicach -128 lub nawet -129dBu. To potwierdzałoby nagranie Grzegorza Rycki:
Grzegorz użył do porównania interfejsu Arturia AudioFuse, który również ma przedwzmacniacze z podobnym poziomem szumów i jeśli można cokolwiek wnioskować na podstawie dźwięku z YouTube'a, to w nagraniu nie ma różnicy, czy słuchamy mikrofonu podpiętego wyłącznie do interfejsu, czy też napędzanego wbudowanym aktywatorem. Tu zatem można zacząć być optymistą, ale...
...wszystko rozbija się o cenę. Shure wycenia SM7B na 399 dolarów, zaś SM7dB na 499 dolarów, czyli 100 dolarów drożej. W sklepach póki co płaci się ogromne frycowe, bo przy obecnej cenie SM7B, wynoszącej ok. 1750zł, nowy SM7dB kosztuje... 2600zł, czyli prawie 1000zł więcej. Według dzisiejszego kursu (28 września 2023) 100 dolarów to ok. 440zł, więc odpowiedzcie sobie sami, czy warto kupować te pierwsze egzemplarze...
Dopisek z 3 października 2023
Na koniec test, na który czekałem, czyli SM7dB trafił w ręce Bandrew Scotta z kanału Podcastage. Bandrew jest znany jako wielbiciel modelu SM7B, więc jeśli chodzi o testy tego mikrofonu, ufam mu bardziej chyba niż sobie. Cały test możecie obejrzeć tutaj:
Bandrew porównał szumy nagrane zwykłym SM7B z szumami SM7dB, którego nagrał i z włączonym, i z wyłączonym aktywatorem. Wnioski są takie, że jeśli ktoś liczy na obniżenie szumów w nagraniu, niech lepiej poszuka lepszego interfejsu audio niż liczy na aktywator wbudowany w SM7dB. Czy może inaczej: aktywator wbudowany działa dokładnie tak samo jak aktywatory zewnętrzne, czyli Dynamite lub CloudLifter.
Obejrzałem jeszcze kilka innych testów i recenzji, po których moje wnioski są następujące. Po pierwsze, nie będę zdobywał tego mikrofonu do testów, zupełnie przeszła mi na to ochota. Po drugie, Shure (jak się wydaje) zrobił po prostu "skok na kasę", czyli jak najprostszymi środkami wyprodukował nową odmianę mikrofonu, w której najlepszym elementem są... wygodniejsze przełączniki. Oczywiście, nie sposób pominąć faktu, że SM7dB jest na swój sposób w ogóle wygodniejszy od starszego brata, bo nie trzeba podłączać aktywatora, ale z drugiej strony na rynku właśnie dość licznie zaczynają się pojawiać interfejsy i urządzenia, którym już niski poziom sygnału z SM7B nie jest straszny: czwarta generacja Scarlett 2i2, RødeCaster 2, Mackie DLZ...
Ma rację Aiden Wolf z Dark Corner Studios, że Shure nie tylko spóźnił się z SM7dB o parę lat, ale i zmarnował okazję na stworzenie prawdziwego następcy "legendy". A nawet jeśli miał to być tylko lekko przypudrowany SM7B, to można było wprowadzić więcej ulepszeń: rozdzielenie mocowania statywowego od gniazda XLR, likwidację zewnętrznego kabelka, wbudowanie do środka dobrego interfejsu USB. Zamiast tego postanowiono zmienić przełączniki, wbudować płytkę z aktywatorem i popsuć wygląd, po czym zażądać 100 dolarów więcej.
Cóż, faktycznie szkoda...
Komentarze
Prześlij komentarz