Z czym na nagrania?

Nie zamierzam zgrywać tutaj doświadczonego dźwiękowca, od lat jeżdżącego w plenery na soniczne łowy. Wprost przeciwnie, jestem na początku drogi, choć z nagrywaniem jako takim mam już kontakt od pewnego czasu. Dlatego też wyposażeniem daleko odbiegam od profesjonalistów - wystarczy wpisać hasło "field recording" do YouTube'a, by znaleźć przykłady sprzętu za tysiące dolarów - osłon przeciwwietrznych, bomów (tyczek), rejestratorów, toreb, osłon i tak dalej, i tak dalej (jak zwykle, górnej granicy nie ma). Przy okazji bardzo polecę kanał Free To Use Sounds, prowadzony przez przesympatyczną parę, Libby i Marcela, jeżdżących po całym świecie w poszukiwaniu ciekawych dźwięków.

Co na początek?

Jeśli chcecie zacząć "nagrywanie otoczenia", to moja rada jest taka - po prostu nagrywajcie. Czymkolwiek. Jeśli macie tylko smartfona - wyposażcie go w dobry program do nagrywania, np. ASR Recorder, ustawcie format WAV w dobrej jakości i nagrywajcie. Jeśli nagrania nie satysfakcjonują Was jakościowo, rozważcie zakup rejestratora z wbudowanymi mikrofonami, np. na początek Zoom H1n czy Tascam DR-05x.

W sytuacji, gdy ktoś już jest zdecydowany, że poświęci się nagrywaniu dźwięku, warto zainwestować w nieco "większy" rejestrator, najlepiej wyposażony w przynajmniej dwa lub cztery gniazda XLR do podłączenia zewnętrznych mikrofonów. Dlaczego aż tyle? Sporo dźwięków będziecie chcieli zarejestrować zapewne stereofonicznie, a pojedynczy kanał XLR to dźwięk mono, zatem potrzeba dwóch do zapisu dźwięku stereo.

Nawet jeśli nagrywacie "tylko" smartfonem, koniecznie wyposażcie się w osłonę przeciwwietrzną, szczególnie przy nagraniach na zewnątrz. Całkiem niezła jest osłona Boya BY-P30 lub Zoom WSU-1 - mam obie, obie dadzą radę założyć się na telefon czy na standardowy rejestrator. Działają też bardzo podobnie, więc można kierować się ceną - Boya BY-P30 jest o połowę tańsza.

Osłona przeciwwietrzna Zoom WSU-1

Osłona przeciwwietrzna Boya BY-P30

Na koniec tej części podkreślę, że moim zdaniem osłona przeciwwietrzna (zwana także "futrem", "mufką" czy "deadcatem") jest wręcz niezbędna, jeśli planujemy nagrania w plenerze. Przydaje się jednak nawet w domu, jeśli nagrywamy w ruchu, tzn. przemieszczamy urządzenie nagrywające, a tym samym narażamy je na podmuchy. Wierzcie mi, że usuwanie podmuchów w postprodukcji to nie jest coś, na co chcecie przeznaczać godziny Waszego cennego czasu... I tak, są programy i wtyczki, które dają sobie radę z usuwaniem podmuchów w postprodukcji, ale naprawdę radzę traktować je jako koło ratunkowe, a nie rutynowo stosowany etap.

Ułatwiamy sobie życie

Powyższym zestawem - czyli osłona przeciwwietrzna plus telefon lub rejestrator - da się zwojować naprawdę dużo. Rzecz jasna, trzymanie urządzenia rejestrującego w ręku na początku wydaje się niezłym pomysłem, ale jeśli spędzicie na nagraniach trochę czasu, szybko docenicie jakikolwiek uchwyt. Nie tylko poprawi on komfort trzymania całości, ale i pozwoli wyeliminować niektóre zakłócenia pochodzące od kontaktu ręki z obudową urządzenia. Osobiście wypróbowałem dwa tego typu akcesoria (dla rejestratora) : Zooma MA2 i Manfrotto Pixi. Oba mają swoje zalety i wady, ale każdy z nich sprawiał, że nagrywało się po prostu przyjemniej i prościej.

Uchwyt-statyw Manfrotto Pixi - u góry w postaci złożonej, na dole - rozłożonej

Do nagrań można wykorzystać także monopod fotograficzny (jeśli ktoś taki posiada, bo para się także fotografią) lub całkiem nieźle sprawdza się statyw - osobiście używam modelu Manfrotto Monopole. Nie dość, że da się go rozstawić w jakimś miejscu, żeby nagrać dźwięk bez zakłóceń, to do ujęć bardziej "dalekosiężnych" można wyciągnąć środkową tyczkę i użyć jej jako bom. Bardzo praktyczne.

Statyw Manfrotto Monopole z zamocowaną parą mikrofonów Lewitt LCT040 i rejestratorem, przytwierdzonym do statywu uchwytem Ulanzi R094

Mnie dodatkowo bardzo dobrze sprawdza się imadłowy uchwyt na rejestrator, dzięki któremu mogę wszystko trzymać w jednej ręce - mikrofony, bom i rejestrator, spięte i skręcone razem. Używam modelu Ulanzi R094 i jak dotąd nie mam powodów do narzekania na niego. Dzięki dokręcaniu szczęk śrubą, nie boję się o to, by potrącenie rejestratora spowodowało "puszczenie" szczęk i upadek sprzętu na podłoże - uchwyt naprawdę pewnie trzyma się swojego miejsca.

Szczęki uchwytu Ulanzi R094 są ściskane śrubą, więc nie ma obawy, że potrącenie rejestratora spowoduje "odpięcie się" od statywu

Przydadzą się także wszelkie dodatki: paski i troczki do spięcia kabli, wygodna torba lub plecak do chowania sprzętu w razie np. rzęsistego deszczu. Warto - naprawdę warto - mieć w tej torbie także zapasowe karty pamięci oraz dodatkowe, naładowane akumulatorki. Zgodnie z prawami Murphy'ego, zabraknie nam pamięci czy energii w najbardziej kluczowym momencie...

Energia

Skoro już jesteśmy przy zasilaniu, to dobrze jest używać solidnych akumulatorków i mieć drugi komplet na zmianę. To nic nowego pod słońcem i aż głupio o tym przypominać, jednak chyba wciąż trzeba.

Warto też zwrócić uwagę, że część nowszych rejestratorów (np. Tascam X8 czy Zoom F3) ma możliwość zasilania przez gniazdo USB, więc można użyć normalnego powerbanku. Niestety, rejestratory z reguły nie mają funkcji ładowania akumulatorków AA poprzez USB. Np. mój wierny Tascam DR-100 może w ten sposób naładować swój wewnętrzny, niewymienny akumulator, jednak włożonych do siebie ogniw AA nie naładuje. Na dłuższe wyjazdy bierzmy także ładowarkę - chyba, że planujemy kupować ogniwa alkaliczne...

Nagrania a prawo

W zasadzie przy nagrywaniu i publikowaniu dźwięków nie będących głosem ludzkim czy muzyką nie musimy się niczym przejmować. Pod tym względem jest dużo łatwiej niż przy fotografii, gdzie np. budynki potrafią być chronione prawnie i nie wolno uchwycić ich w kadrze. Tu nagrywamy szum wiatru w sitowiu czy hałas silników z autostrady i nikt nie powinien nas za to pozwać do sądu.

Na pewno za o to nie nagrywamy cudzych rozmów czy głosu bez pozwolenia. Wprawdzie ktoś może stwierdzić - hola, ale przecież nikt nie rozpozna, kto mówi na nagraniu, więc w czym problem? Nie do końca jest to prawda, lecz gdyby nawet była, to odwołam się po prostu do poczucia przyzwoitości. Czyli: nie podsłuchujemy.

Z muzyką (np. dobiegającą często latem z lokali gastronomicznych) jest inny problem - obecnie wszelkie serwisy publikujące treści mają automaty wychwytujące w ścieżkach dźwiękowych fragmenty znanych utworów, więc w najlepszym wypadku taki YouTube zdemonetyzuje nam materiał, w najgorszym wydawca zgłosi nas serwisowi, który może nagranie usunąć czy wręcz zamknąć nasz kanał. Moje zdanie jest takie - nie warto ryzykować.

Przed komputerem

Zwykle obróbka nagrań z sesji jest konieczna - materiał trzeba doprowadzić do odpowiedniej głośności, wyciąć zakłócenia i tak dalej. Pracy jest więcej, jeśli nasze nagrania chcemy sprzedawać - wtedy należy zapoznać się z panującymi w branży wymaganiami (np. jeśli chodzi o częstotliwości próbkowania czy głębokość bitową) i się do nich dostosować.

Jeśli nagrywamy wyłącznie na własne potrzeby, możemy moment obróbki odłożyć do czasu, gdy faktycznie danego nagrania będziemy potrzebować. Natomiast nie wolno odkładać "na później" bardzo ważnej rzeczy, czyli...

Uzupełniamy metadane

Tak, pliki trzeba opisywać - pisałem już o tym w poprzednim poście. Zwykle programy audio mają jakąś formę umieszczenia w pliku WAV choćby tekstowego komentarza - wpiszmy tam wszelkie słowa, jakie kojarzą się nam z nagraniem. Im więcej tych słów i celniej są dobrane, tym łatwiej odnajdziemy nagranie.

Porządek przede wszystkim

Warto - najlepiej od samego początku - zadać sobie nieco trudu, by odpowiednio porządkować nagrania. Jeden wielki folder z plikami nazwanymi np. DS00001.wav, DS00002.wav, 20200312_1412.wav to prosta droga do katastrofy zwanej: gdzieś to tu miałem...

Zasadniczo są dwie drogi: albo samodzielnie budujemy drzewo folderów i wrzucamy tam samodzielnie nazwane pliki, albo zaczynamy stosować jakiś program służący właśnie do tego celu. Niestety, z darmowych niewiele daje możliwość edycji metadanych lub wyszukiwania po nich (sprawdzałem ADSR Sample Manager i faktycznie jest on całkiem niezły, choć tagi opisujące pliki są w nim przechowywane niezależnie od plików, a nie zapisywane do nich). W związku z tym napisałem sobie własny program, zgodny z Universal Category System, UCS Helper:

Z komercyjnych rozwiązań przetestowałem Sample Library, SampleSort, Soundminera oraz BaseHeada i jeśli miałbym szwendające się luzem 399 dolarów, to wybrałbym ten ostatni. O ile każdy z nich ma możliwość tagowania plików i zarządzania ich położeniem, to mnie najbardziej zależy na zapisie metadanych w samych plikach. Dlaczego? Bo daje mi to możliwość zmiany aplikacji w przyszłości - strukturę plików i wszystkie metadane będę już miał gotowe do importu, bez żadnych sztuczek.

Jeśli przejrzycie internet w poszukiwaniu managera plików dźwiękowych, na pewno traficie na Soundly. Bardzo popularna i polecana, jednak ma dwie rzeczy, których nie lubię - ograniczenie lokalnych plików do 2500 (w wersji darmowej), a dla chcących więcej - abonament. I wielka szkoda, bo program jest bardzo przyjemny w obsłudze, daje radę uzupełniać metadane bezpośrednio w plikach WAV i wspiera UCS.

Do rejestratorów!

Dobra, dosyć tego czytania! Rejestratory w dłoń i na łowy! A jeśli jeszcze nie czujecie się zainspirowani, to poniżej nagranie z dwóch "miejscówek" niedaleko mojego miejsca zamieszkania - same fragmenty są surowe i bez obróbki, jedynie połączyłem je, aby jedno przechodziło płynnie w drugie. Do nagrania wykorzystałem wyłącznie mikrofony wbudowane w rejestrator Tascam DR100mk3:

POBIERZ

Komentarze