[S] Mikrofon Roland CS-10EM

Testowałem już w ramach "nagrywania świata" mikrofon kontaktowy Korg CM300, a dzisiaj będzie o nieco przydatniejszym rozwiązaniu, jakim jest para mikrofonów binauralnych, które zamiast na statywie montuje się... w uszach. Tym właśnie są Rolandy CS-10EM - mikrofonami do rejestrowania "rzeczywistego" dźwięku, który wpada nam do uszu. Późniejsze odsłuchiwanie takich nagrań przenosi nas w tę samą przestrzeń - a przynajmniej tak powinno być.

Jak korzystać?

Zasada działania CS-10EM jest banalna - wkładamy je sobie do uszu tak jak słuchawki dokanałowe (którymi CS-10EM także są, nawiasem mówiąc), podłączamy do urządzenia nagrywającego i... tyle. To znaczy, tak to brzmi w teorii, w praktyce okazuje się często dość kłopotliwe z uwagi na konstrukcję wtyczek, jeśli mogę tak to opisać.

Chodzi o to, że CS-10EM są wyposażone w dwie wtyczki mini-jack stereo. Jedna z nich (czerwona) to mikrofony, które należy wpiąć do wejścia stereofonicznego, dostarczającego zasilanie plug-in (bez tego zasilania mikrofony nie zadziałają). Druga wtyczka to z kolei słuchawki, ponieważ Roland bardzo sprytnie wymyślił, że nagrywanego dźwięku możemy od razu słuchać (inaczej robi to np. firma Soundman - tam zatykamy sobie uszy mikrofonami i słyszymy mało co).

Rzecz w tym, że w zestawie nie znajdziemy odpowiedniej przejściówki, która pozwoli nam podłączyć zestaw np. do smartfona - bez niej mikrofony nie zadziałają, bo wtyczkę mini-jack stereo smartfony najczęściej rozpoznają jako... słuchawki.

Ja miałem problem z rejestratorem audio, Portacapture X8. Podobnie jak mój stary rejestrator DR100, X8 ma wprawdzie stereofoniczne wejście mini-jack, ale - w odróżnieniu z kolei od DR100 - nie potrafi na nie podać zasilania plug-in, które jest dostępne wyłącznie w monofonicznych wejściach 1 i 2. Skonstruowałem sobie samodzielnie "rozdzielacz", korzystając z faktu, że CS-10EM potrafią znieść napięcie nawet do 10V, ale inaczej byłby kłopot i musiałbym wozić ze sobą dwa urządzenia rejestrujące...

Wrażenia

Wrażenia z użytkowania tych słuchawkomikrofonów (lub mikrofonosłuchawek) mam pozytywne jak rzadko kiedy. Są one wykonane solidnie, bardzo pewnie siedzą w uszach (a nieczęsto mam okazję coś takiego napisać o słuchawkach dokanałowych), nagrywają całkiem sensownej jakości dźwięk, który - odtwarzany później poprzez dobrej klasy słuchawki - potrafi stworzyć wrażenie "bycia tam". Do tego stopnia, że kiedy w sygnale jest nagrane coś, co było za nami, trudno oprzeć się odruchowi zerknięcia za plecy.

Przykładowe nagranie "domowe", POBIERZ


Wysiadanie z samochodu, POBIERZ

Świetny jest pomysł zintegrowania mikrofonów ze słuchawkami, którymi możemy od razu monitorować to, co nagrywamy. Moim zdaniem to dużo lepsze niż same mikrofony douszne, bo wtedy trudno w ogóle cokolwiek kontrolować. Niestety, coś kosztem czegoś - przy ustawionych powyżej pewnego progu poziomach nagrania oraz odsłuchu podczas wkładania słuchawek do uszu może pojawić się (na krótko na szczęście) efekt sprzężenia zwrotnego (charakterystyczny wysoki dźwięk). To - zapewniam Was - nic przyjemnego, zwłaszcza że pojawia się zwykle już bardzo blisko ucha, stąd lepiej nie windować czułości, a słuchawki zakładać, zanim włączymy rejestrator.

Nie bez znaczenia jest także dyskrecja, jaką zyskujemy nagrywając z wykorzystaniem tego zestawu. Oczywiście, nie powinniśmy wykorzystywać tego do pozyskiwania nagrań w sposób nielegalny (podsłuchując, mówiąc krótko), ale na pewno uda się nam zdobyć przekonujące nagrania z marketu, targu, dworca autobusowego czy kolejowego bez wzbudzania sensacji statywem i mikrofonami z "futrami". Tu miałbym od razu uwagę praktyczną - podczas nagrań nie należy przesadnie kręcić głową (w przykładzie pierwszym ruszyłem głową nagrywając lecącą z kranu wodę) czy gwałtownie zmieniać położenia - później słuchacze mogą odczuwać dość nieprzyjemne wrażenia, włącznie z chorobą morską. Najlepiej stanąć gdzieś, poszukać najlepszego położenia głowy i nagrywać bez poruszeń.

Wady

Mimo pokochania Rolandów "od wyjęcia z pudełka", nie sposób pominąć pewne niedogodności związane z ich używaniem. Na pewno jedną z nich jest opisane wcześniej sprzężenie, jednak w praktyce można nauczyć się dość szybko go unikać. Gorzej ze słabą odpornością słuchawek na wiatr, nawet jeśli założymy dostarczone przez producenta gąbeczki. Inna sprawa, że z gąbeczkami zaczynamy wyglądać dość osobliwie - strach pomyśleć, co byłoby, gdyby producent dodał "deadcaty" - ogromne pokłady włosów wyłażących z uszu to średnio estetyczne doznanie. Chyba, że "deadcaty" byłyby tak duże, że wyglądałyby jak nauszniki...

Przeszkadzają też trochę kabelki i koniecznie trzeba je sobie czymś przymocować, żeby nie dyndały, bo wówczas wytwarzają dźwięki otarć i potrąceń, które zakłócają całe nagranie.

Warto także pamiętać, że tego typu mikrofony nie bardzo nadają się do nagrywania monologów - ale to nie jest wada tego modelu, ale każdych mikrofonów dousznych. Po prostu nasz głos na dość pokrętną drogę do przebycia i zdecydowanie lepiej brzmią głosy naszych rozmówców niż nasz własny. W sumie trudno to uznać za wadę per se, jednak wspominam o tym fakcie.

Lepsze od "paluszków"?

Czy te mikrofony są lepsze czy gorsze od "paluszków" w ustawieniu ORTF, np. omawianych niedawno Lewittów LCT040? Nie są ani takie, ani takie. Są po prostu inne i przeznaczone do nagrywania w trochę innych warunkach. To mikrofony do nagrań przestrzeni, tła, najlepiej jak najbardziej dyskretnego, gdzie próby nagrań pełnym zestawem ze statywami, "deadcatami" itp. skończyłyby się w najlepszym razie zaciekawieniem otoczenia i pytaniami, rujnującymi nagranie, w najgorszym zaś - wyproszeniem z danego miejsca, mimo czystych intencji.

Nie wolno wszakże zapominać o tym, że nie powinny to być mikrofony "szpiegowskie", do pozyskiwana nagrań z ukrycia, podstępem. Wystarczy sobie pomyśleć, jak sami czulibyśmy się, gdyby obok rozmawiających nas stał ktoś "uzbrojony" w CS-10EM i nagrywał. Czym innym jest nagrywanie tłumu, odgłosów, szumu, a czym innym - intencjonalne podsłuchiwanie.

Osobom poszukującym dobrych mikrofonów do nagrań "środowiskowych" - bardzo polecam, pod warunkiem wszakże, że na pewno macie w sprzęcie nagrywającym możliwość jednoczesnego podłączenia mini-jacka mikrofonowego (stereo!) oraz mini-jack słuchawkowego (również stereo).

Komentarze

  1. hm a to ciekawe co do swojego głosu .... na OLi.. SL 5 jest ok\
    ale na LS 100 już pojawia się jakieś dziwne zniekształcenie po resecie znika...
    z kolei na X8 jest normalnie tylko tu jest nagrywanie 32 bitach a tam 24bit....
    jeszcze został mi do przetestowania LS12 oraz LS14 a także zoom HN1 oraz LS1 wszędzie dam na 24 bity i zobaczę kto wygra... mi się wydaje ze LS5 ;-]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potwierdzam, że H1n bardzo fajnie współpracuje z Rolandami :)

      Usuń

Prześlij komentarz