[S] Konsola Zoom Podtrak P4

Czy można zdobyć sprzęt bez wydawania pieniędzy, bez sponsoringu i nie kradnąc? Owszem, można dokonać... wymiany. Taką właśnie drogą wszedłem w posiadanie konsolki, której zakup rozważałem jeszcze przed nabyciem RødeCastera Pro. Zoom Podtrak P4 był już wówczas dużo tańszy (3-4 razy), a teoretycznie miał wszystko, czego wówczas potrzebowałem. A potrzebowałem możliwości nagrywania z wyłączonym komputerem za pomocą mikrofonów XLR, w tym także pojemnościowych. Dzisiaj patrzę już na P4 z trochę innej perspektywy, bo narzędzi do nagrywania mam aż nadto (a jeszcze jedno - mam nadzieję - zawita do mnie we wrześniu). Spojrzę więc na Podtraka P4 z punktu widzenia użytkownika RødeCastera oraz całej grupy rejestratorów audio. Czy warto kupić konsolkę Zooma do podcastingu ZAMIAST rejestratora?

W pudełku

Wyposażenie Podtraka P4 nie jest przesadnie bogate, chociaż ja dostałem wersję uzupełnioną o moduł Bluetooth BTA-2 - przypomnę, że z Zoomem F3 używam adaptera BTA-1. Adaptera BTA-2 nie dostaje się w standardzie, trzeba go sobie dokupić - P4 przychodzi do nas goły i wesoły, a producent dostarcza tylko parę baterii AA i "makulaturę", czyli instrukcję i ulotki. Zarówno kartę pamięci SD, jak i kabelki USB do zasilania oraz podłączenia komputera czy kabelek audio do podłączenia telefonu trzeba sobie organizować we własnym zakresie.

Pudełko z Podtrakiem P4

Z jednej strony jest to zaleta, bo redukuje cenę i możemy sobie dobrać jakościowo komponenty według własnego uznania. Firma Zoom wychodziła zapewne z założenia, że użytkownicy już coś w swoich zasobach mają.

Opcjonalny adapter Bluetooth BTA-2

Z drugiej jednak strony, jeśli dla kogoś Podtrak P4 ma być pierwszym krokiem do nagrywania podcastu, to fajnie byłoby jakiś startowy kompletny zestaw znaleźć już w pudełku, żeby podpiąć tylko mikrofony i słuchawki, by zacząć nagrywać.

Co oferuje Podtrak P4?

Wbrew swoim gabarytom i cenie, Podtrak P4 to naprawdę niezły kawałek sprzętu. Wykonana z niezbyt wysokiej jakości obudowa może nie wzbudza zaufania, a maleńki ekranik woła o pomstę do nieba, ale podłączymy do urządzenia cztery mikrofony XLR (i tylko XLR, nie ma wejść TRS), także te wymagające zasilania phantom. Do tego każdy z rozmówców może mieć własne słuchawki z odsłuchem, co czasem bywa naprawdę zbawienne, a czego nie znajdzie się w popularnych rejestratorach audio - te dysponują zazwyczaj tylko jednym wyjściem słuchawkowym. Tutaj wyjścia mamy aż cztery, każde ze swoją własną regulacją.

Poza rejestrowaniem sygnału z mikrofonów, Podtrak P4 umożliwia podłączenie smartfona przez gniazdo TRRS i rejestrację rozmowy dokonywanej tą drogą. Możemy przez USB-C podłączyć komputer i rozmawiać za pomocą dowolnego w zasadzie komunikatora internetowego w rodzaju Discorda, Meeta czy Messengera. Bardzo przydatna okaże się funkcja mix-minus, dzięki której unikniemy powstawania "echa" podczas rozmowy (głos naszego rozmówcy nie jest do niego retransmitowany).

Gniazdo TRRS oraz (jednocześnie) przyłącze modułu BTA-2

Tu uwaga - inaczej niż w RødeCasterze, w Podtraku P4 sygnały ze smartfona (czy to przez gniazdo TRRS, czy przez opcjonalny adapter Bluetooth BTA-2) i z komputera nie mają własnych ścieżek audio i jeśli chcemy z nich skorzystać, musimy zrobić to kosztem ścieżek mikrofonowych 3 lub 4. Jeśli zatem chcemy jednocześnie rozmawiać z kimś przez telefon i przez komunikator, to zostają nam już tylko dwa gniazda mikrofonowe. Pod tym względem RødeCaster ma przewagę, bo i smartfon, i kanał USB (z komputera) mają własne ścieżki. W praktyce nie jest to duży problem, ale osoby celujące w takie naprawdę bogate realizacje raczej powinny się przyjrzeć bardziej rozbudowanym konstrukcjom.

Do dyspozycji użytkownika są także banki dźwięków, czyli tzw. jingle. Na obudowę wyprowadzono 4 przyciski wyzwalające - w menu możemy przypisać im dźwięki wbudowane lub wgrane na kartę SD. Jingle mogą być odgrywane na cztery różne sposoby: one shot - odegrane od początku do końca po naciśnięciu przycisku, pause - odegrane z możliwością zatrzymania i wznowienia tym samym przyciskiem, loop - odegrane w pętli aż do zatrzymania tym samym przyciskiem oraz hold, czyli odgrywane tak długo, jak długo przytrzymany jest przycisk. Głośność globalną ścieżki jingli ustawia się pokrętłem, ale każdy z padów ma też osobną regulację na wypadek, gdyby przypisany do niego dźwięk okazał się za głośny lub za cichy - tej regulacji musimy już dokonać w menu.

Widoczne podświetlone na czerwono przyciski jingli

Urządzenie nie dysponuje żadnym blokiem efektów, można jedynie włączyć filtr górnoprzepustowy oraz limiter (niezależnie dla każdej ze ścieżek). Filtr czy limiter można jedynie włączyć, nie da się ustawić dla nich żadnych parametrów (jak np. częstotliwości odcięcia). Brak w Podtraku P4 kompresora, de-essera czy bramki szumów lub ekspandera. Pod tym względem z pewnością RødeCaster ma dużo więcej do zaoferowania.

Interfejs audio

Po podłączeniu do komputera za pomocą USB, Zoom Podtrak P4 zamienia się w interfejs audio. Można go wybrać jako stereofoniczne urządzenie audio i wykorzystać w programach do streamowania, nie ma też problemu z odsłuchem dźwięków z komputera. Trzeba tylko pamiętać, że aby taki dźwięk z komputera nagrywać w Podtraku, trzeba poświęcić wejście nr 4.

Niestety, nie ma sterowników ASIO dla systemu Windows, więc jeśli nasze oprogramowanie takich sterowników wymaga, to nie użyjemy go w parze z Podtrakiem 4. Standardowe sterowniki działają jednak całkiem sprawnie, więc podczas zwykłego nagrywania rozmów nie powinno być problemów.

Podkreślę jeszcze raz wyraźnie, że zapis w komputerze z podłączonego Podtraka P4 odbywa się wyłącznie stereofonicznie, a nie wielościeżkowo. Jeśli zależy nam na zachowaniu wielu ścieżek do ewentualnego własnego montażu, musimy włączyć także nagrywanie na kartę SD w Podtraku (można na szczęście nagrywać równolegle i w komputerze, i na karcie).

Technologia

Parametry techniczne Podtraka P4 zadziwiają. Z jednej strony mamy nie najgorsze szumy własne na poziomie -124dBu (EIN), porównywalne do Tascama DR100Mk3 i RødeCastera Pro (pierwszej generacji). Do tego przedwzmacniacze mają rewelacyjne wzmocnienie 70dB, które bije na głowę to, co zapewniają wspomniane wcześniej urządzenia (ok. 55-56dB).

Z drugiej strony jednak Zoom postanowił trochę "cofnąć się w czasie" i pozostawił parametry zapisu na poziomie 16 bitów i 44,1kHz. To wymaga od użytkownika dość precyzyjnego ustawienia poziomów wejściowych i pilnowania parametrów zapisu, bo przy szesnastu bitach nie mamy już tak dużej swobody w bezkarnym pogłaśnianiu zbyt cicho nagranego materiału.

Do tego nagrywanie Podtrakiem dźwięku na potrzeby filmów będzie zazwyczaj wymagało dodatkowej konwersji z 44,1kHz na 48kHz, bo właśnie 48kHz jest standardem w wideo.

Nie są to może krytyczne wady, przez które używanie Podtraka traci sens, ale mnie - jak wspomniałem - zadziwia decyzja konstruktorów Zooma. Mogę się tylko domyślać, że chodziło tutaj o powstrzymanie klientów przed przerzucaniem się na Podtraka z rejestratorów audio w rodzaju Zoom H4, H6, H8.

W kontekście szesnastobitowej głębi bitowej nie dziwi duża moc przedwzmacniaczy - konstruktorzy prawdopodobnie chcieli, żeby możliwe było odpowiednio solidne wzmocnienie sygnału nawet z najcichszych mikrofonów na rynku, by nie trzeba było takiego wzmocnienia przeprowadzać programowo już w postprodukcji. Z moich testów wynika, że nagranie wykonane Shure'em SM7B w 24 bitach na Tascamie DR100 ze wzmocnieniem ok. 55dB jakościowo wyszło bardzo, bardzo podobnie do nagrania w 16 bitach na Podtraku P4 ze wzmocnieniem ok. 60-65dB (7-8 na potencjometrze). Nagrania z Podtraka nie musiałem pogłaśniać (bo mocny przedwzmacniacz), a nagranie z Tascama mogłem pogłośnić praktycznie bezstratnie (bo 24-bitowy zapis), dostając w zasadzie takie samo (jakościowo) nagranie.

W praktyce

Wyciągając po raz pierwszy P4 z pudełka, zastanawiałem się, czy mógłbym za jego pomocą bezstresowo nagrywać podcast, nie obawiając się słabej jakości, szumów czy innych niedogodności. Żeby się o tym przekonać, najpierw przez parę dni nagrywałem dzienniki audio, wzbogacone o różne jingle, do nagrań zaś używałem - jakżeby inaczej - Shure'a SM7B. Zmierzyłem też za pomocą zbudowanej specjalnej wtyczki XLR realny poziom szumów. I powiem tak - jest nieźle!

To, co ogromnie mi się spodobało, to sposób zapisu plików na karcie pamięci - otóż w głównym katalogu wrzucane są pliki z miksem wszystkich nagrywanych kanałów, ale w katalogu P4_Multitrack znajdziemy katalogi z osobnymi plikami dla każdego wejścia, więc w razie chęci czy potrzeby, możemy miksować całą sesję samodzielnie. To ogromne ułatwienie w porównaniu do RødeCastera pierwszej generacji i jego ogromnych, wielościeżkowych plików wav.

Bardzo podoba mi się także wykorzystanie pełnowymiarowych kart SD zamiast odmiany microSD. Bardzo żałuję, że producenci redukując koszty, porzucają ten większy format.

Cieszy gniazdo dużej karty SD, ale i metalowe wzmocnienie wokół często używanych gniazd USB-C

O szumach już wspominałem, nie pisałem za to o współpracy z adapterem BTA-2. Nie zanotowałem żadnych problemów w tej kwestii, adapter był poprawnie rozpoznawany przez moje telefony i również bez problemu transmitował dźwięk do Podtraka. Sam adapter wygląda dość pokracznie, ale cóż - działa, więc nie ma co się czepiać.

Podłączony moduł Bluetooth BTA-2 wygląda paskudnie, ale działa bez problemów

Pomiary czasu pracy na akumulatorkach (czarne Eneloopy Pro) wykazały, że w przypadku dwóch rozmówców korzystających z mikrofonów pojemnościowych, czyli wymagających zasilania phantom można liczyć na około dwie godziny rejestracji (pomiary powtórzyłem trzykrotnie, z parami mikrofonów sE8, Lewitt LCT040 oraz z dwoma "dużymi" mikrofonami, czyli Lewitt LCT440 i Røde NT1 5th). Mimo wszystko, dużo bezpieczniej będzie podłączyć jakiś power-bank czy zasilacz albo nagrywać mikrofonami dynamicznymi - wtedy czas nagrania wydłuży się nawet dwukrotnie.

Jeśli jestem przy zasilaniu, to zwrócę uwagę na pewien drobiazg. Otóż Podtrak P4 ma dwa gniazda USB-C. Jedno jest oznaczone jako "zasilające", a drugie jako "komunikacyjne". Myk polega na tym, że można Podtraka zasilać także z tego drugiego gniazdka, np. podłączając go do komputera jako interfejs audio. Rzecz w tym, żeby włączyć Podtraka już PO podłączeniu kabla USB-C. Jeśli podłączymy kabel USB-C do gniazda "komunikacyjnego" przy włączonym urządzeniu, to będzie ono nadal zasilane z akumulatorków. Warto o tym pamiętać, żeby się później nie zdziwić podczas nagrywania, kiedy rejestrator po prostu się wyłączy mimo podłączenia do komputera...

Minusy

Podtrak P4, jako urządzenie niskobudżetowe, posiada kilka wad, dotkliwych szczególnie dla osób świadomych, jak rzeczy się mają w bardziej zaawansowanych i profesjonalnych urządzeniach - niekoniecznie jednak są to wady dyskwalifikujące w oczach osób początkujących lub po prostu nie potrzebujących dodatkowych możliwości.

Na pewno do tego typu minusów zaliczyłbym wspomniane ograniczone parametry zapisu - 16 bit w 44,1kHz. W podcasterskiej praktyce 99% użytkowników kompletnie nie odczuje tego ograniczenia, zwłaszcza że mocne przedwzmacniacze pozwolą wysterować praktycznie każdy mikrofon do takiego poziomu, by nie trzeba było pogłaśniać sygnału w postprodukcji.

Podobnie będzie np. z brakiem gniazda do mocowania statywowego - każdy szanujący się rejestrator audio ma na spodzie gniazdko z gwintem 1/4". W Podtraku P4 takiego gniazda nie znajdziemy - i znów, 99% użytkowników tego nie zauważy, bo będzie po prostu kładła Podtraka na biurku, nie oczekując możliwości przykręcenia go np. do statywu.

Za to dość realną wadą będą szumy wyjść słuchawkowych, jeśli podłączymy do nich słuchawki o impedancji wyższej niż 30-40 omów - osoby czułe na szum mogą się załamać, słuchając sygnału przez wbudowane gniazda słuchawkowe. Na szczęście same nagrania nie są aż tak zaszumione, jednak to, co słychać, na pewno nie zachęca do nagrywania. Sprawy nie polepsza realizacja wyjść słuchawkowych na złączach mini-jack - ale to znów z mojego punktu widzenia, bo prawdopodobnie zwykli podcasterzy ucieszą się, że mogą podłączyć niedrogie słuchawki np. od smartfona.

Nieco żałuję, że w Podtraku zdecydowano się wykorzystać adapter BTA-2 - jest on zdecydowanie bardziej uciążliwy i mniej atrakcyjny wizualnie niż BTA-1.

Szkoda, że do urządzenia nie dostarczono żadnej torby, etui, czegokolwiek do transportowania go. Podtrak jest bowiem idealny do tego, żeby brać go na nagrania wyjazdowe - mały, lekki. Niestety, ponownie Zoom zrzuca ten problem na głowę użytkownika. Nawiasem mówiąc, Podtrak nie sprawdzi się w roli zwykłego rejestratora audio, takiego - wiecie - trzymanego w torbie podczas nagrania, bo nie ma absolutnie żadnej blokady fizycznych pokręteł i przycisków, a ryzyko przypadkowego poruszenia ich jest tutaj raczej wysokie.

Ostatecznie

Myślę, że Podtrak P4 to dobre narzędzie dla podcasterów, którzy planują przeprowadzanie rozmów z innymi osobami, szczególnie na wyjeździe (jeśli już zorganizują torbę-etui). Pakowanie, przewożenie i rozkładanie RødeCastera jest zdecydowanie bardziej kłopotliwe niż w przypadku Podtraka - "malucha" od Zooma wrzucamy do torby czy plecaka z mikrofonami, kablami, słuchawkami i statywami stołowymi, i tyle. Całe studio możemy spakować czy wypakować w kwadrans (a może i szybciej), waży toto niewiele, zajmuje niewiele miejsca, a zapewnia jak najbardziej akceptowalną jakość nagrań.

Całkiem niezłe urządzenie za przyzwoitą cenę

Jeśli dodamy do tego możliwość współpracy z komputerem, nagrywanie rozmów z komunikatorów czy podłączonego telefonu, dostajemy naprawdę kompaktowe i kompletne studio nagraniowe, o wiele bardziej uniwersalne niż prosty rejestrator audio - na pewno główną zaletą Podtraka jest jego prostota. Tu nie ma zbyt wielu rzeczy, które można zepsuć przez brak doświadczenia. Dźwięku nie zniszczymy źle ustawioną bramką szumów, nie zmiażdżymy źle skonfigurowanym kompresorem lub de-esserem - to bardzo dobre narzędzie na początek przygody z nagrywaniem.

Jednocześnie należy mieć świadomość, że po pierwsze, to nie jest top jakościowy. Parametry zapisu i parametry audio nie były priorytetem podczas projektowania tego urządzenia. Po drugie, nie jest to narzędzie dla każdego - nie wszyscy potrzebują wielośladowego zapisu, możliwości odtwarzania jingli czy podłączana słuchawek dla każdego uczestnika rozmowy osobno. Czasem lepszy okaże się prosty rejestrator w rodzaju Zooma H1n czy Tascama DR05, czasami lepiej korzysta się z zestawów bezprzewodowych w rodzaju Røde Wireless Go 2 czy Saramonic Blink900. Obecnie na rynku jest tyle opcji, że nic, tylko przebierać i wybierać.

Ale Podtrak P4 z pewnością jest opcją wartą rozważenia.

Komentarze

  1. Tomek Stankiewicz26 sierpnia 2023 09:39

    Dzięki za recenzję. Super, że zwróciłeś uwagę na pewne ograniczenia (np. mniejszą liczbę dostępnych kanałów po podłączeniu telefonu), o których na stronie produktu raczej nie przeczytacie. To niby drobiazgi, ale w konkretnych zastosowaniach mogę być kluczowe i decydować o tym, że warto zainwestować w coś innego. Niemniej, Podtrak to super sprzęt, który zdarzało mi się polecać moim podcastowym klientom i nikt nie ma żadnego problemu z jego obsługą. A w przypadku nagrywania np. w Audacity przez interfejs bywa różnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, to bardzo fajne, proste narzędzie, w którym nie da się zbyt wiele zepsuć i dzięki temu można skupić się po prostu na nagrywaniu.

      Usuń

Prześlij komentarz