[K] Sonible smart:limit
Dwa tygodnie temu premierę miał limiter Sonible smart:limit, o czym zresztą zaraz wówczas napisałem. Byłem wtedy nieco skonsternowany wielością dostępnych ustawień i parametrów, dlatego postanowiłem wyniki praktycznego testu odłożyć nieco w czasie - i oto, po dwóch tygodniach używania (tylko i aż), mogę napisać coś więcej niż tylko ogólny opis.
Niemożliwe staje się możliwe
Dotąd moim głównym limiterem, którego używałem dosłownie wszędzie, był FabFilter Pro-L2. Jest on bardzo czytelny, zasadniczo łatwy w ustawieniu (o ile ustawianie limitera może być łatwe) i niespecjalnie na niego narzekałem. Można powiedzieć nawet, że wcale nie narzekałem. I oto pojawia się smart:limit i wszystko wywraca do góry nogami.
Bo jakoś tak mi się wydaje, że smart:limit zrobi z Pro-L2 to samo, co smart:comp z Pro-C2: odeśle do lamusa. A przynajmniej zepchnie na drugi plan. Przed napisaniem tego tekstu zastanawiałem się, dlaczego tak się dzieje i chyba wiem.
Prostota
Po pierwsze, mimo pozornego chaosu na ekranie, dość łatwo jest się przyzwyczaić do tego, co mamy przed oczami i równie łatwo jest manipulować parametrami. Bardzo pomaga w tym sprawnie działający miernik głośności LUFS, który faktycznie reaguje spontanicznie na nasze poczynania. Ten w Pro-L2 ma sporą "bezwładność" i musi przez jakiś czas dochodzić do odpowiedniej wartości, zwłaszcza zintegrowanej.
Po drugie, włączenie stałej głośności (Constant gain) powoduje, że dużo łatwiej jest porównywać zmiany w brzmieniu po zastosowaniu limitera. A zmiany te, zwłaszcza dzięki parametrowi nasycenia (Saturation) i kontroli basu (Bass Control) mogą być spore, zwykle zresztą w pozytywnym sensie. Równie przydatna jest funkcja "delty", czyli możliwość odsłuchania tego, co limiter faktycznie usuwa.
A.I.
Aby w ogóle skorzystać z kontrolek Style, Saturation, Balance i Bass Control, trzeba najpierw "nauczyć" wtyczkę brzmienia naszego utworu. Wybieramy zatem zbliżony gatunkowo profil, ewentualnie ładujemy ścieżkę referencyjną. To drugie rozwiązanie ma też wpływ na docelową, planowaną głośność (normalnie domyślnie ustawiane jest -14LUFS dla serwisu Spotify). Od momentu przeanalizowania utworu wspomniane kontrolki odpowiedzialne za brzmienie są już gotowe do działania.
Mnie spośród nich najbardziej do gustu przypadła saturacja - naprawdę daje fajny efekt "pogrubienia" brzmienia i zwiększa głośność, jednocześnie nie podnosząc wartości "pików". Rzecz jasna, nie należy przesadzać, ale szczerze? Przez pierwszy tydzień przesadzałem notorycznie, tak mi się podobało. Teraz już trochę ochłonąłem, ale i tak troszkę saturacji zawsze upchnę. A co!
Co z tą głośnością?
Trochę nieoczywiste jest operowanie głośnością. Po wybraniu głośności docelowej (niech to będzie Spotify z wartością -14LUFS), program zielonymi obszarami pokazuje zakresy "bezpieczne". Duży krzyżyk powinien znaleźć się na części wspólnej zielonego obszaru głośności i zielonego obszaru dynamiki - na zrzucie poniżej głośność jest OK, ale dynamika jest ciut zbyt niska:
I wnioski wynikające z położenia krzyżyka wyświetla nam funkcja Quality check, nie tylko sugerująca, w którą stronę powinniśmy pójść z głośnością i dynamiką, ale także wyświetlająca wartość, o jaką zostanie ściszony nasz utwór, umieszczony na docelowym serwisie (czyli w sumie robi to, co osobna wtyczka Loudness Penalty, bardzo popularna swego czasu).
Podsumowanie
Test nie jest może bardzo obszerny i wyczerpujący, ale ja też nie jestem inżynierem dźwięku, który całe dnie robi masteringi. Zobaczymy, czy w przyszłorocznym zestawieniu Najnajnaj znajdzie się informacja, że smart:limit faktycznie "wygryzł" Pro-L2. A może w ciągu roku FabFilter, czując działania konkurencji, wypuści trzecią wersję, która będzie miała możliwość ustalenia końcowej głośności w LUFS? Hm... Pożyjemy, zobaczymy.
Komentarze
Prześlij komentarz