[SO] Studio One 5.4 - dla wygody i wydajności

O wersji 5.3 chyba nawet nie pisałem (chociaż używałem), tak mało było istotnych dla mnie nowości, a tymczasem nadeszła wersja 5.4. Tym razem jednak zmiany są i to bardzo praktyczne - największa to natywna wersja dla komputerów Apple M1, co akurat mnie najmniej zajmuje, jednak pozostałe, choć teoretycznie niewielkie, uprzyjemniają pracę.

Tym razem nie mogłem znaleźć nigdzie grafiki w dobrej rozdzielczości, więc narysowałem własną w Affinity Designerze. Może się nikt nie zorientuje :)

Wtyczki, pluginy

Zmiana może zabawna, ale jakże praktyczna - rozbudowano nieco Plugin Managera. Można teraz sortować listę wtyczek np. po numerze wersji lub... czasie ostatniego użycia. Zwłaszcza ta ostatnia opcja bardzo mi się podoba, bo pozwala sobie uświadomić, których wtyczek nie dotykamy od miesięcy (a nawet lat). Co bardzo przydatne, wtyczek tych nie musimy wcale od razu odinstalowywać, bo można je ukryć albo wrzucić na listę zablokowanych - zwłaszcza ukrywanie wydaje się być przydatne, bo nie uniemożliwi otwieranie starszych projektów, gdzie być może takich wtyczek użyliśmy.

Druga, bardzo fajna z punktu wydajnościowego zmiana to tryb "Nap". Jej włączenie w okienku Performance sprawi, że wtyczki, przez które nie przechodzi w danej chwili żaden sygnał audio, przechodzą w tryb "uśpienia" - co nawet jest odzwierciedlane małą ikonką księżyca:

Oznacza to, że wtyczka wówczas niczego nie przetwarza, zatem odciąża procesor. Jak widać na załączonym obrazku, działa to nie tylko z natywnymi wtyczkami PreSonusa, ale z wszystkimi wtyczkami napisanymi "zgodnie ze sztuką". Myślę, że podobną rzecz powinno w końcu zrobić ImageLine w FL Studio, które pamiętam właśnie głównie z tego, że wystarczyło mieć w sesji jakieś zasobożerne wtyczki (np. kilka instancji Divy) i mimo że nie wydawały one żadnego dźwięku, to zajętość procesora drastycznie rosła. Nawet teraz przeprowadziłem test - dziesięć instancji Divy w trybie divine w FL Studio pokazywało zajęcie 10% zasobów procesora, w Studio One 5.4 - 4%, a po włączeniu trybu "Nap" zużycie to spadało do 2% - wszystko przy sytuacji "spoczynkowej", gdy wtyczki nie wydawały żadnego dźwięku.

Autozapis

O przydatności funkcji autozapisu nie trzeba nikogo przekonywać - warto mieć go włączonego, bo w razie czego (czyli awarii, zawieszenia się wtyczki czy samego Studio One) stracimy tylko pracę od ostatniego zapisu. Do tej pory funkcja ta nieco irytowała przy większych projektach/sesjach. Była bowiem robiona przez główny wątek aplikacji - wyświetlało się małe okienko z postępem zapisu i trzeba było chwilkę zaczekać, aż zapis się zakończył. Teraz wreszcie przeniesiono autozapis do osobnego wątku w tle, dzięki czemu w zasadzie się go nie zauważa. I znów - zmiana zdawałoby się kosmetyczna, a jednak wyraźnie podnosząca wygodę pracy z programem.

Akordy

Także Chord Track doczekało się rozbudowy, choć ta również interesuje mnie raczej średnio. Otóż można wyświetlić specjalne okienko, w którym program pokazuje aktualny i kolejny akord - coś, co może się przydać w sytuacji, gdy chcemy grać razem z całą aranżacją - wówczas nie trzeba śledzić małych, często "zwiniętych" nazw akordów, wszystko jest jak na dłoni.

W trybie Input okienko wyświetla po prostu akordy grane na podłączonym do komputera sterowniku MIDI.

Za darmo

Aktualizacja w ramach głównej wersji i dla osób należących do społeczności Sphere jest darmowa, jak to zwykle u PreSonusa. Myślę, że warto tę wersję zainstalować, głównie przez zmiany w obsłudze wtyczek. Być może fani Apple hurtowo rzucą się do aktualizacji, bo dla nich to kwestia przejścia z nieco powolnej emulacji do trybu natywnego. Tak czy inaczej, uważam, że warto.

Komentarze