[K] Steinberg WaveLab Cast 2

W październiku testowałem wersję 1.2 WaveLab Cast, a tu ni z tego, ni z owego, pojawiła się wersja 2.0. W dodatku ta aktualizacja, bardzo nietypowo jak na Steinberga, jest darmowa dla aktualnych posiadaczy "jedynki" - to bardzo miłe ze strony tego producenta, który zwykle kasuje opłatę nawet za przejście z np. wersji 10 na 10.5. Doceniłem, pobrałem, zainstalowałem i rzuciłem się sprawdzać, co z rzeczy omawianych w zeszłym roku z autorem tego programu zostało dodanych i zmienionych, aby lepiej dopasować program do wymagań podcasterów.

Dobry, ale ograniczony

Tak to już jest z WaveLabem, że wszystkie jego wersje to tak naprawdę wersja Pro z poukrywanym funkcjami. Nie inaczej jest z Castem - to taka okrojona wersja bogatszej Elements, która jest wykastrowaną wersją Pro. Nie zawsze "cięcia" funkcjonalości dokonywane są w dobrych miejscach, powstaje więc pytanie, czy to, co zostało w wersji Cast, nadaje się do wyprodukowania nawet nieco bardziej skomplikowanego podcastu? Przez "skomplikowanie" rozumiem tutaj montaż wielościeżkowy, łączenie głosu z muzyką czy jingle'ami, dodawanie markerów, wbudowane funkcje czyszczenia dźwięku czy aplikowania popularnych efektów w rodzaju kompresora, bramki szumów czy limitera.

I od razu odpowiem - tak, Cast jak najbardziej nadaje się do tego typu prac. Otwarte pozostaje za to pytanie, czy jego funkcjonalność nam wystarczy.

Początkujący podcasterzy

Postanowiłem najpierw przyjrzeć się programowi oczami początkującego podcastera - przynajmniej na tyle, na ile mogę to sobie przypomnieć. Uruchamiając Casta natykamy się na nowość - ekran startowy, nieco podobny do obecnego w "dużym" DAW Steinberga, czyli w Cubase. Możemy wybrać tu dwie drogi: Podcasting albo Audio Editing:

Opcja Podcasting to nic innego, jak znany z "normalnych" wersji WaveLaba tryb Audio Montage, w którym dostajemy do dyspozycji osiem ścieżek i na które możemy wrzucać pliki audio, po czym budować z nich całą audycję (czyli - odcinek podcastu). Z kolei Audio Editing to otwarcie pojedynczych plików audio w celu ich dokładnego obrobienia.

Może, żeby było mi łatwiej, opiszę, jak obrobiłem najnowszy, 127. odcinek mojego podcastu. Otworzyłem WaveLaba Cast 2 i wybrałem opcję Podcasting, zaś z dostępnych szablonów (żeby było mi łatwiej) wybrałem ten nazwany Host & Music & SoundFX. Spowodowało to utworzenie montażu złożonego z trzech ścieżek - Host, Music i SoundFX. Na pierwszą ścieżkę wrzuciłem plik z moim głosem, na drugą - jingle (początkowy i końcowy), zaś na trzecią - nagrane odgłosy otoczenia (odcinek był nagrywany w plenerze).

Aby przemieszczać klipy (pliki audio) na linii czasu, należy przesunąć kursor myszy na ich dolną połówkę - wtedy przy kursorze widać krzyżujące się strzałki i po przyciśnięciu przycisku myszy można "suwać" klipem w prawo i w lewo. Jeśli za to przesuniemy kursor na górną połówkę, zmieni on kształt na pionową kreskę i umożliwi zaznaczanie fragmentów osi czasu. To dość istotna sprawa w WaveLabie i bardzo ułatwia pracę, jak tylko do tego przywykniemy. Dodam jeszcze, że do skalowania (powiększania i pomniejszania) widoku używa się kółka myszki z przytrzymym klawiszem Ctrl (bez tego kółko przesuwa linię czasu).

Rozmieściłem klipy tak, by wszystko zaczynało się i kończyło w odpowiednim momencie. Program umożliwia także zgłaśnianie lub ściszanie klipu - trzeba wycelować w poziomą linię na środku klipu, obok kursora pojawią się strzałeczki góra-dół i tak właśnie możemy przesunąć obwiednię głośności - w górę lub w dół.

Jeśli chcemy, by klip łagodnie się zgłaśniał lub ściszał, to na końcach klipu są czerwone kropki - wystarczy je przesunąć poziomo i gotowe:

Teraz mogłem przystąpić do właściwej edycji, czyli odsłuchiwania audycji i usuwania fragmentów, których w niej mieć nie chciałem. Po zatrzymaniu odtwarzania na takim właśnie fragmencie do usunięcia, zaznaczałem go (pamiętacie? górna połówka klipu!) i klawiszem Delete usuwałem zaznaczony fragment. WaveLab dzieli wówczas klip na części - jeśli sami chcemy tylko dokonać podziału (bez usuwania zaznaczenia), możemy użyć klawisza S.

Bardzo wygodną sprawą jest to, że nawet mając "pocięty" klip, możemy przesuwać wszystkie jego części, "chwytając" za pierwszy w kolejności - pozostałe są jakby do niego doklejone i będą się przesuwać razem z nim. Odpowiada za to opcja Track na zakładce Edit. Jeśli takie zachowanie nam nie odpowiada, można je wyłączyć (None), a jeśli chcemy, by przesuwały się równocześnie również klipy na innych ścieżkach, to można zaznaczyć Global.

Mając już niemal gotowy odcinek, postanowiłem nieco "podrasować" swój głos, bo nie brzmiał on tak dobrze, jak bym tego oczekiwał. Odszukałem zakładkę Track Inspector i tam wybrałem z listy, że chodzi mi o ustawienia ścieżki Host - bo to tam przecież umieściłem klipy z moim głosem. Po kolei aktywowałem DeNoiser, DeEsser, VoiceExciter i EQ. Poustawiałem te efekty tak, aby brzmienie głosu mnie satysfakcjonowało - efekty z grupy Clean mają bardzo wygodną ikonkę z uchem, dzięki której można dokładnie sprawdzić, co jest przez te efekty "usuwane" z sygnału.

Widoczne sloty Additional Effects umożliwiają zastosowanie wtyczek VST, do czterech na ścieżkę. Wśród dostępnych "firmowo" wtyczek od Steinberga znajdziemy:

Mając już niemal gotowy odcinek, przesłuchałem go i klawiszem Insert w odpowiednich miejscach wstawiłem markery - chodziło mi o dodanie rozdziałów (tzw. chapterów). Ich tytuły można uzupełnić na karcie Markers, przy czym tutaj wykryłem, że nie da się wpisywać literki "ę", bo Steinberg podpiął pod ten skrót polecenie eksportu - trzeba zatem wejść do menu File-Preferences-Shortcuts, odszukać polecenie Export i usunąć skrót do niego:

Szybszym sposobem na dodawanie markerów jest korzystanie z kombinacji Ctrl+Insert - wtedy od razu pojawia się okienko, gdzie można wpisać tytuł rozdziału:

Poza tym, nic nie stoi na przeszkodzie, by rozdziały (markery) dodawać w trakcie pracy edycyjnej.

Na koniec jeszcze posłuchałem sobie początku i końcówki sprawdzając, czy proporcje między głosem, odgłosami tła i jingle'ami są w porządku, po czym kliknąłem przycisk Render na zakładce Edit i wyrenderowałem cały odcinek do pliki wav:

Ktoś może stwierdzić, że lepiej od razu renderować do pliku mp3, ale moim zdaniem warto zrobić jeszcze jedną rzecz. Właśnie powstały plik odcinka automatycznie otworzy się w trybie Audio Editing, więc na karcie Edit korzystamy z rozwijalnego menu Loudness, po czym wybieramy naszą platformę docelową (np. Spotify) i WaveLab znormalizuje nam plik tak, by miał on oczekiwaną przez daną platformę głośność. Drobiazg, a uprzyjemni słuchaczom odbiór, bo każdy odcinek będzie miał tę samą odczuwalną głośność.

Znormalizowany plik możemy już zapisać w docelowym formacie, np. mp3.

Aha, wersja 2 Casta dorobiła się nareszcie możliwości generowania chapterów - w trybie Podcasting wchodzimy na znaną już kartę Markers, gdzie pracowicie dodaliśmy markery-rozdziały i tam, po naciśnięciu przycisku Functions, wybieramy Generate chapters. Wystarczy wybrać typ chapterów (np. Spotify) i zaznaczyć, że chcemy je wygenerować do schowka (clipboard) i gotowe. Generujemy, wklejamy do opisu odcinka (np. w Anchorze) i załatwione.

Przyznam się bez bicia, że nie przetestowałem możliwości bezpośrednie publikacji odcinka prosto z WaveLaba, ale to dlatego, że po prostu nie korzystam z żadnego z wspieranych tutaj serwisów. Niemniej, da się to zrobić np. dla Spreakera, Buzzsprouta czy SoundCloud.

Aha, żeby nie było - w WaveLabie da się, naturalnie, także nagrywać dźwięk, a nie tylko obrabiać gotowe pliki! W trybie Podcasting można nawet nagrywać wielościeżkowo, więc spokojnie da się nagrać wielu rozmówców - naturalnie, tylko jeśli mamy wielościeżkowy interfejs audio.

Zaawansowani podcasterzy

Zaawansowani podcasterzy mogą zwrócić uwagę na interesujące ich szczegóły - na przykład, że nie zmieniły się limity liczby ścieżek w trybie montażu (osiem) oraz slotów na wtyczki VST (4 dla każdej ze ścieżek, 5 dla MasterSection). Czy to wystarczy? Pewnie nie wszystkim - wprawdzie można się ratować w ten sposób, że przeskoczymy z danym klipem do trybu Audio Editing, tam zaaplikujemy część efektów i dopiero tak przetworzony plik będziemy montować. Jest to męczące i kłopotliwe (nadal nie ma opcji renderingu in-place), ale można jakoś sobie poradzić.

Tę grupę użytkowników z pewnością ucieszą drobne zmiany, jakie zaszły od wersji 1.2 - na przykład dodano możliwość ściszania zaznaczonego fragmentu o 6 czy 9dB, a na dodatek (NARESZCIE!) można podpiąć pod to polecenie skrót klawiaturowy. Co oznacza, że - znów NARESZCIE! - mogłem ustawić swoje ulubione skróty klawiaturowe - Q do ściszania fragmentu, W do usuwania. I w zasadzie mogę sobie pracować jak w Reaperze.

Szkoda, że wśród dostarczonych wtyczek Steinberga nie ma żadnego porządnego odszumiacza czy usuwacza pogłosu - wprawdzie obecnie, dzięki wtyczce VST Goyo, da się tego typu problemy rozwiązać, jednak program przeznaczony do tworzenia i edycji podcastów powinien w swoim arsenale mieć takie narzędzia wbudowane. Rozumiem, że rolę tę mają spełniać efekty na karcie Track Inspector, ale właśnie - one są dostępne tylko tam i w trybie Audio Editing możemy obejść się smakiem. Zaś tworzenie montażu tylko po to, by wrzucić tam plik i go odszumić, mija się trochę z celem, zwłaszcza że ów odszumiacz głowy nie urywa...

Światełko w tunelu

W zasadzie zarzuty mam podobne, jak do wersji 1.2, jednak nie patrzę już tak surowym okiem na wersję 2.0. Po pierwsze, nieco popracowano nad drobiazgami - definiowaniem skrótów klawiaturowych, dodaniem opcji przyciszania zaznaczenia, cięciem. Dodano chaptery dla YouTube'a i Spotify, a moim zdaniem, tego typu drobiazgi decydują o tym, czy chce się pracować z danym programem, czy nie. To pierwsza edycja WaveLaba, w której przyjemnie obrabiało mi się cały odcinek od A do Z i - tak, tak! - nawet przez chwilę przeszła mi przez głowę myśl, czy nie wrócić do edytora Steinberga, porzucając Reapera. Dlaczego miałbym to zrobić? Choćby ze względu na bardzo łatwe i szybkie przełączanie się między Audio Montage a Audio Editor.

Dobrze jest poczytać sobie całkiem fajnie przygotowaną pomoc do programu albo - co już jest BARDZO przydatne - jak przygotować pierwszy odcinek podcastu.

Cena programu spadła do około 310 złotych, więc praktycznie jest to tyle samo, co licencja na Reapera. Tym razem już nie stwierdzę, że kupować Casta 2 nie warto, bo owszem, z punktu widzenia zaawansowanego użytkownika Reaper z pewnością jest bardziej elastyczny i konfigurowalny oraz pozbawiony sztucznych ograniczeń, ale dla tak zwanych zwykłych podcasterów, którzy chcą po prostu złożyć kilka klipów audio w odcinek, WaveLab może okazać się łatwiejszy w opanowaniu i nie tak przytłaczający, jak Reaper. Na pewno warto wypróbować wersje testowe obu aplikacji przed wydaniem pieniędzy, zwłaszcza gdy nie ma się doświadczenia w pracy z tego typu programami - wygra ten, w którym łatwiej dojdziemy do satysfakcjonujących efektów.


Uzupełnienie z 2023-07-31 - przygotowałem w ramach cyklu "Warsztatu" film o podstawowych możliwościach WaveLaba Cast 2 - jak nagrywać, montować, dodawać muzykę itp. Zapraszam do oglądania:

Komentarze