[S] Zestaw bezprzewodowy Saramonic Blink900 B2
Przyznam, że moje zainteresowanie przygotowaniem filmów na platformę YouTube sprawiło, że nieco otworzyłem się na testowanie mikrofonów krawatowych - używałem ostatnio szczególnie dwóch modeli, czyli Røde SmartLav+ oraz Behringer BC Lav Go. Używałem niedługo, bo nie byłem z nich specjalnie zadowolony - szczególnie SmartLav+ mnie zawiódł wysokim poziomem szumów (chociaż podobno dużo niższym niż w SamrtLav bez plusa). Przeanalizowałem specyfikacje wielu, naprawdę wielu mikrofonów krawatowych i okazuje się, że szumy na poziomie 26, a nawet 32dB(A) są w tym typie mikrofonów czymś zgoła naturalnym. Dopiero kupując modele za kilka tysięcy można liczyć na szumy w granicach 22-24dB(A) - najtańszy mikrofon z tak stosunkowo niskimi szumami jaki znalazłem to DPA 4060, kosztujący około 2000zł.
Dodatkowymi minusem już testowanych mikrofonów (może poza Boya BY-M1 Pro) jest krótki kabelek, zwykle mierzący około 1,2-1,5m. Bez posiadania przedłużacza lub systemu bezprzewodowego trudno jest się do czegoś takiego w ogóle podpiąć - ja używałem najczęściej w testach Zooma F3 z adapterem Røde VXLR+, przez co mogłem mieć rejestrator przy sobie (teoretycznie wystarczyłby Zoom H1n, ale chciałem maksymalnie obniżyć w nagraniu szumy przedwzmacniacza). Myślę, że to dosyć istotne i każdy, kto choć raz był przypięty kablem do czegokolwiek wie, że nie jest to ani komfortowe, ani bezpieczne, bo można przez nieuwagę ściągnąć na ziemię urządzenie nagrywające.
Dlaczego Saramonic?
Ten przydługi wstęp miał na celu nakreślenie sytuacji, która doprowadziła mnie do tego, że zainteresowałem się zestawami bezprzewodowymi. Na rynku jest całkiem sporo półprofesjonalnych rozwiązań, z których za najlepsze póki co uchodzi zestaw Røde Wireless Go II. To odbiornik oraz dwa nadajniki z wbudowanymi mikrofonami i możliwością podpięcia zewnętrznych mikrofonów krawatowych. Go II ma jedną wyróżniającą go cechę: otóż każdy nadajnik posiada własną pamięć i potrafi nagrywać wpadający do niego dźwięk, zatem jeśli zawiedzie połączenie z odbiornikiem, zawsze można poratować się nagraniem prosto z nadajnika. Już samo to sprawia, że (mimo wysokiej ceny) warto się tym zestawem zainteresować.
Na rynku istnieją także inne zestawy, z których warto wspomnieć o bezpośrednim konkurencie, czyli testowanym właśnie Saramoniku Blink900, ale swoje trzy grosze wcisnęła też firma Synco z zestawem G2 A2, a nie można zapomnieć o DJI Wireless Mic, LensGO 348c, Godox Movelink czy testowanym już przeze mnie ponad rok temu Boya BY-WM4 Pro.
Spośród tego tłumu ostatecznie wybrałem Saramonica - dlaczego? Otóż zadecydowało wygodnictwo (i poniekąd skąpstwo). Otóż w zestawie Blink900 dostajemy dosłownie wszystko, co jest potrzebne do pracy z zestawem bezprzewodowym. Dwa niewielkie nadajniki z własnymi mikrofonami i możliwością podpięcia "krawatówek" - które notabene są także w zestawie! Do tego dwa deadcaty na mikrofony z nadajników i oczywiście odbiornik, potrafiący nagrywać nie tylko dźwięk zmiksowany, ale także każdy z nadajników osobno.
Tutaj zestaw w (prawie) pełnej krasie - brakuje dołączonych "krawatówek" i pudełka, bo odniosłem je już na strych ;)
To jednak nie koniec - wisienką na torcie jest etui. Bo etui, moi drodzy, jest jednocześnie power-bankiem i służy do ładowania wszystkich trzech urządzeń. I to jest coś, co mnie przekonało, bo z moją pamięcią notorycznie zapominam o ładowaniu akumulatorków. A tu wystarczy po prostu odłożyć nadajniki i odbiornik do etui. Oczywiście, samo etui też trzeba od czasu do czasu ładować, ale o tym łatwiej pamiętać, poza tym zabiera to tylko jedno gniazdko USB zamiast trzech przy ładowaniu każdego elementu zestawu osobno. A ładować indywidualnie też się na szczęście da, bo i nadajniki, i odbiornik mają gniazdka USB-C.
Większość wymienionych wyżej zestawów występuje w odmianie z jednym lub dwoma nadajnikami - wybrałem z dwoma, bo może się zdarzyć, że będę chciał nagrać jakąś rozmowę w terenie, więc drugi nadajnik się przyda.
Dość lania wody, oglądamy, nagrywamy i słuchamy!
Pudełko nie jest przesadnie duże, podobnie samo etui:
Niestety, w celu ładowania od nadajników trzeba odpiąć deadcaty...
Po odpięciu suwaka widzimy wnętrze, czyli w moim przypadku odbiornik (RX) i dwa nadajniki (TX). Każdy z nich ma zabezpieczone specjalną folią styki do ładowania, którą to folię należy usunąć, aby urządzenia mogły się ładować bezpośrednio z etui. Ciekawostką jest zastosowanie magnesów do mocowania sprzętu w etui - nawet po obróceniu "do góry nogami" nadajniki i odbiornik trzymają się swoich miejsc.
Naturalnie, chciałem jak najszybciej przystąpić do nagrywania, więc włączyłem odbiornik i nadajnik, odszukałem w jednej z torebek kabelek z dwoma końcówkami mini-jack i podłączyłem nim odbiornik do Zooma H1n. Nadajnik przypiąłem do bluzy i... tyle. Potem odgrzebałem jeszcze jedną z dołączonych do zestawu "krawatówek" i przypiąłem do nadajnika - powoduje to automatyczne odcięcie wbudowanego w nadajnik mikrofonu i transmitowany jest wyłącznie sygnał z "krawatówki". Tutaj - przyznaję - jakość głosu spodobała mi się dużo mniej...
Odbiornik można podłączyć np. do kamery czy aparatu - klips urządzenia pasuje idealnie do stopki lampy błyskowej
Nagrałem jeszcze dość sporo materiału, między innymi jeden odcinek "dziennika audio", zarówno w moim studio, jak i w innych pomieszczeniach oraz - jak się łatwo domyślić - także w plenerze. Początkowo trudno mi było przyzwyczaić się do sytuacji, gdy nagrywam, a w ręce nie trzymam żadnego mikrofonu - osobliwa sprawa. Poszedłem jeszcze dalej i 114. odcinek podcastu nagrałem, jadąc rowerem:
Wszystko jest dobrze, dopóki...
I przyznam, że szczególnie w terenie zestaw sprawdza się bardzo dobrze, zwłaszcza pod względem wygody. Wszystko można sobie wygodnie schować i łazić tylko z wpiętym nadajnikiem, a ten - dzięki dołączonemu deadcatowi - jest naprawdę nieźle zabezpieczony przed wiatrem.
Z zasięgiem bywa różnie. Jeśli mamy odsłonięte odbiornik i nadajnik ("widzą się" nawzajem), to można odejść od odbiornika nawet na kilkadziesiąt metrów (producent zapewnia, ża aż na 200, ale szczerze nie widzę praktycznej potrzeby). Jeśli jednak zasłaniamy (na przykład samym sobą) nadajnik przed odbiornikiem, to już przy około dziesięciu metrach możemy zacząć rejestrować drobne zakłócenia, a w miarę zwiększania odległości, luk w nagraniu będzie coraz więcej. Tu z pewnością lepiej sprawdzi się zestaw Røde Wireless Go II ze swoją zdolnością do nagrywania dźwięku na wbudowaną pamięć (tam każdy nadajnik jest tak naprawdę małym rejestratorem audio).
Wydawałoby się, że we wnętrzach powinno być lepiej - odległości nie są duże. I jeśli chodzi o zakłócenia, to faktycznie nie mogłem narzekać, raczej nic niepokojącego nie działo się z sygnałem pod tym względem. We wnętrzach zaczyna jednak przeszkadzać dookólna charakterystyka kierunkowa zarówno mikrofonu wbudowanego w nadajnik, jak i większości "krawatówek". W moim studio było jeszcze znośnie, ale w reszcie mieszkania, gdzie adaptacji akustycznej brak, w nagraniu pojawiało się sporo pogłosu.
Klips i dołączony do zestawu kabelek
Za to praktycznie nie mam szans na sensowne użycie tego zestawu podczas transmisji live, na co po cichu liczyłem. Po prostu uruchomiony pecet jest tak głośny, że o ile mikrofony kierunkowe (np. Synco D2) dają sobie radę, to konstrukcje dookólne zbierają cały ten hałas i bez ekstremalnie ustawionej bramki szumów sygnał jest beznadziejny (a i z bramką daleko mu do bycia akceptowalnym).
Podsumowanie
Ostatecznie jednak zestaw oceniam bardzo pozytywnie. Bardzo cieszy, że dostajemy tu od razu wszystko, co będzie nam potrzebne do prowadzenia nagrań zarówno w terenie, jak i w pomieszczeniach. Dołączone "krawatówki" nie powalają wprawdzie jakością dźwięku, ale mogą być dobrym kołem ratunkowym, jeśli użycie mikrofonów wbudowanych w nadajniki będzie kłopotliwe. Trzeba tu bowiem wspomnieć, że nadajniki - choć stosunkowo niewielkie - są wykonane z odbijającego światło, gładkiego tworzywa i mają wbudowane ekraniki, więc nie należą do najdyskretniejszych.
Bardzo cieszy całe dodatkowe wyposażenie, a szczególnie deadcaty i genialne w swej prostocie etui. Tego ostatniego firma Røde pozazdrościła Saramonicowi i zapowiedziała własny model do Wireless Go II.
Ostrzegam za to osoby, które chcą tym zestawem nagrywać w głośnych pomieszczeniach, gdzie pracują jakieś urządzenia - sensowniejsze będzie raczej zastosowanie mikrofonów kierunkowych, bo te z zestawu są dookólne i nagrają wszystko wokół siebie.
Tak czy owak zestaw jest bardzo udany moim zdaniem i jeśli chodzi o jakość dźwięku nie odstaje od droższego Røde Wireless Go II. Szkoda, że Saramonic nie "podpatrzył" u konkurencji funkcji nagrywania w nadajniku - może w kolejnej wersji?
Komentarze
Prześlij komentarz