[S] Rejestrator Zoom F3

Naczekałem się na ten rejestrator, bo długo po premierze był bardzo kiepsko dostępny, a potem, zniecierpliwiony czekaniem, zaopatrzyłem się w Tascama X8. Dopiero po roku dotarła do moich rąk niewielka paczka z tym naprawdę kompaktowym (jak na swoje możliwości) urządzeniem. A co w nim unikalnego? Tak naprawdę niewiele, bo głównym atutem Zooma F3 jest możliwość rejestrowania sygnału z rozdzielczością 32 bitów - co istotne, z rozdzielczością zmiennoprzecinkową. To było w miarę unikalne rok temu, ale obecnie taka głębokość bitowa jest już dostępna w kilku urządzeniach (np. Zoom F8n Pro, Zoom F6 czy wspomniany Tascam Portacapture X8 i jego młodszy brat, X6), więc F3 ma konkurencję, choć jest najtańszym z wymienionych rozwiązań (póki na naszym rynku nie pojawi się np. Zoom M2).

Konkurencja

F3 dzielnie "trzymał cenę" przez cały 2022 rok, dopiero prawdopodobnie premiera Tascama X6 zmusiła Zooma do obniżenia ceny (chociaż być może miały tu wpływ premiery rejestratorów samego Zooma: M2, M3 i M4). Myślę jednak, że to X6 "namieszał", bo za niedawną cenę F3 oferuje on i lepszy wyświetlacz, i własne mikrofony, i 32-bitowy zapis, więc nagle F3 przestał być urządzeniem bezkonkurencyjnym.

Czy zatem de facto stereofoniczny rejestrator pozbawiony wbudowanych mikrofonów ma dzisiaj jeszcze rację bytu? Czy "magiczne 32 bity" nadal są aż taką atrakcją? I tak, i nie.

Realia

Ale przypatrzmy się najpierw samemu urządzeniu. Zoom F3 to rejestrator z profesjonalnej grupy dla filmowców, skąd wynika brak wbudowanych mikrofonów. Po prostu zawodowcy podpinają drogie, zewnętrzne mikrofony, np. typu shotgun. Rejestrator musi "jedynie" maksymalnie wiernie i bez zakłóceń nagrać trafiający do niego sygnał.

F3 ma typową dla tej serii Zoomów budowę - jest zwartym i pancernym "klockiem" o wymiarach mniej więcej 7×7×4cm, możliwym do przymocowania za pomocą standardowego gwintu ¼" lub za pomocą specjalnych pasów - do tego celu służą boczne uchwyty. Aby zminimalizować pobór prądu, urządzenie zaopatrzono w monochromatyczny wyświetlacz ciekłokrystaliczny, zaś obsługa polega na użyciu przycisków na obudowie.

Zooma F3 można nosić nawet na nadgarstku

Źródłem zasilania są dwa akumulatorki AA lub złącze USB, do którego możemy podłączyć np. powerbank. Czas pracy na używanych przeze mnie "czarnych" Eneloopach Pro (2500mAh) to ok. 6,5h przy załączonym zasilaniu phantom na jednym wejściu XLR, czyli całkiem przyzwoicie.

Co do wejść XLR, bo od tego właściwie powinienem zacząć, to F3 ma ich dwa, na dodatek pozbawione możliwości podpięcia wtyków TRS - nie są to gniazda combo. Wprawdzie sygnał na poziomie liniowym da się wprowadzić, ale musimy użyć kabli z wtykami XLR. Sygnał liniowy możemy też wyprowadzić z urządzenia przez gniazdo mini-jack stereo i skierować np. do kamery. Prócz tego dostajemy (także w formacie mini-jack) gniazdo słuchawkowe, do którego powinniśmy podpinać słuchawki o maksymalnie małej impedancji (sprawdzałem, 250Ohm Beyerdynamik DT990 to już za dużo).

Używamy

Producent postawił w przypadku F3 na maksymalną prostotę. Podłączamy mikrofon lub mikrofony, włączamy zapis i to tyle. Nie musimy się martwić, czy sygnał jest dostatecznie mocny lub czy nie jest zbyt silny, po prostu zajmujemy się rejestracją.

No dobrze, nie jest może aż tak prosto: zanim zaczniemy nagrywać, trzeba ustawić cztery rzeczy: częstotliwość próbkowania (do 192kHz), tryb nagrywania (stereo lub mono), zasilanie phantom dla poszczególnych wejść oraz "wzmocnienie". To ostatnie wymaga wyjaśnienia.

O co chodzi z tym wzmocnieniem?

Rzecz w tym, że zapis 32-bitowy (a innego w F3 włączyć nie sposób) w teorii nie wymaga żadnego gmerania przy regulacji poziomów. Konwertery A/D zmieniają wartości napięcia z przedwzmacniacza na liczby rzeczywiste i liczby te są zapisywane do pliku na karcie pamięci. Nie trzeba regulować poziomu wejściowego, bo konwertery "pokrywają" teoretycznie cały zakres dynamiczny, więc każdej wartości napięcia odpowiada jakaś tam liczba rzeczywista. Jeśli pozostajemy w domenie cyfrowej, czyli zapisujemy te dane na karcie pamięci, "wzmocnienie" ustawiane w F3 ma znaczenie czysto kosmetyczne - od niego zależy, ile będzie "widać" na ekranie, jeśli sobie nagrany plik wyświetlimy w edytorze audio. Specyfika 32 bitów sprawia, że możemy plik ściszyć lub pogłośnić praktycznie bezstratnie, bo górny i dolny zakres jest tak duży, że nie musimy obawiać się cyfrowego przesterowania.

Inaczej sprawa się ma, jeśli chcemy rejestrowany sygnał wysyłać liniowo przez gniazdo mini-jack do kamery czy innego urządzenia. Wówczas nasz wspaniały, 32-bitowy nieprzesterowywalny sygnał musi być zmieniony z powrotem na postać analogową, a tu już nie ma litości i jeśli jest za głośno, to pojawią się przesterowania, zaś jeśli jest zbyt cicho, pojawi się szum. Dlatego "wzmocnienie" jest istotne, jeśli sygnał wysyłamy "na zewnątrz" - warto dodatkowo włączyć w opcjach cyfrowy limiter, działający właśnie na ten wychodzący sygnał.

Podsumowując - "wzmocnienie" jest w praktyce istotne tylko wtedy, gdy wyprowadzamy sygnał gniazdkiem mini-jack z F3. Dla zapisywanego na karcie pliku znaczenia to nie ma, chociaż przyznam, że osobiście lubię ustawić "wzmocnienie" tak, żeby po wczytaniu pliku np. do Acoustiki, widzieć w miarę "prawidłowy" plik i nie musieć go ani ściszać, ani pogłaśniać - dla mikrofonów pojemnościowych taki efekt daje wzmocnienie ×32. Z doświadczenia wyszło mi też, że warto nagrać sygnał nieco zbyt głośny i go ściszyć niż nagrać zbyt cichy i go pogłaśniać - mierzyłem poziom szumów i po pogłośnieniu szumy były o 2-3dB głośniejsze niż po ściszeniu.

Zoom F3 vs Shure SM7B

Nie byłbym sobą, gdybym gdzieś tu nie wcisnął SM7B. I nie ukrywam, że byłem ciekaw, jak zabrzmi ten mikrofon podłączony do przedwzmacniaczy F3 - teoretycznie mają one wzmocnienie 75dB. Tak czy owak, w praktyce nie jest jakoś specjalnie lepiej niż podłączaniu SM7B do X8 czy nawet DR-100. Może i jakaś drobna różnica na korzyść F3 występuje, jednak na pewno nie jest to przełom, umożliwiający nagrywanie SM7B bezszumowo.

F3 jako interfejs audio

F3 można podłączyć do komputera i używać jako zwykłego interfejsu audio z dwoma wejściami i dwoma wyjściami. Rzecz jasna, nie jest to taki zupełnie prawdziwy interfejs audio, między innymi z powodu trudności z podłączeniem do niego prawdziwych monitorów (niby da się zrobić przejściówkę i JAKOŚ podłączyć monitory do wyjściowego gniazdka mini-jack, ale bądźmy poważni). Jedyny sensowny monitoring w tym przypadku to niskoomowe słuchawki, również - jako się rzekło - podłączane za pomocą mini-jacka.

Ciekawostką, której nie ma nawet Focusrite Clarett 2Pre jest funkcja loopback, dzięki której możemy na sygnał pochodzący z komputera nakładać głos i nagrywać tak powstały miks - genialne do nagrywania filmików instruktażowych. W normalnych warunkach, żeby np. przygotować filmik z obsługi programu DAW, muszę stosować rozmaite sztuczki.

Dodatkowe rzeczy

Mimo prostoty, F3 potrafi stosować timecode oraz jest wyposażony w gniazdo do podłączenia opcjonalnego modułu bluetooth, Zoom BTA-1. Przez bluetooth można nawet sterować całym urządzeniem - wystarczy zainstalować aplikację od Zooma i już:

Podobnie jak to miało (i ma nadal) miejsce w przypadku Tascama X8, opcjonalny moduł bluetooth, BTA-1 jest trudno dostępny i jedyne miejsce, gdzie można było go kupić, to Amazon. Tym razem jednak postanowiłem zaszaleć, z jednego zresztą powodu: bo sterowanie wszystkimi ustawieniami F3 jest faktycznie (zwłaszcza na początku) dość kłopotliwe. Malutki ekran, malutkie przyciski, konieczność przewijania zawartości - to jest fajne, kiedy już mamy opracowane workflow i nie korzystamy z menu zbyt często, jednak na początku trochę to przeszkadza.

Oczywiście, podobnie jak moduł Tascam AP BT1, także i Zoom BTA-1 nie oferuje możliwości zdalnego monitoringu audio, ale już się z tym pogodziłem. Za to z pewnością przełączanie parametrów w aplikacji (używam Androida) jest prostsze niż nawigacja na małym ekranie.

Można by przypuszczać, że nie można mi dogodzić: narzekałem na wielki i w miarę wygodny ekran w Tascamie X8, a teraz narzekam na mały i ciasny ekranik w F3. No cóż, za to nie narzekam na ekran w Tascamie DR100, który jest i duży, i czytelny, i nie pożera zbyt wiele prądu. A poważniej mówiąc, zdecydowanie wolę malutki ekranik w F3 niż wielki ekran w X8 - po początkowym etapie testów i tak wchodzę do menu tylko po to, by włączyć tryb transmisji plików do komputera...

Minusy

Niewątpliwym minusem jest brak wejściowych gniazd combo. Zrozumiałe, że wówczas urządzenie musiałoby być nieco większe, bo jednak wtyk TRS potrzebuje więcej miejsca niż XLR, jednak zdecydowanie zwiększyłoby to możliwości urządzenia bez konieczności inwestowania w przejściówki lub specjalne kable.

Drugim "minusem", jaki trzeba brać pod uwagę jest fakt, że urządzenie zapisuje dźwięk w trzydziestu dwóch bitach... i tylko tak. Nie da się nagrywać plików 24 bitowych, więc każde nagranie wymaga obróbki i zamiany na format potrzebny docelowo. Mnie to akurat nie przeszkadza, bo i tak nie publikuję nigdzie surowych nagrań (chyba że do celów szkoleniowo-pokazowych), jednak warto mieć to na uwadze.

Więcej minusów w moich zastosowaniach nie spostrzegłem - no, chyba żeby faktycznie czepiać się tego małego ekraniku, ale ja go nie postrzegam jako wady.

Nie dla każdego

Tego typu rejestrator (przynajmniej na razie) to dość specjalizowane narzędzie dla osób, które potrzebują unikalnych możliwości 32-bitowego zapisu dźwięku. Stąd jego cena wydaje się stosunkowo wysoka z punktu widzenia statystycznego podcastera (kimkolwiek by nie był) - jednocześnie cena ta jest znów dość konkurencyjna, jeśli porównamy ją z cenami pozostałych trzydziestodwubitowych rejestratorów. F6 kosztuje dwa razy tyle, podobnie Tascam Portacapture X8, X6 obecnie 300-400zł więcej (ale za to ma własne mikrofony!). O rejestratorach firmy Sound Devices nawet nie będę wspominał, bo to już prawdziwa półka pro...

Jeśli ktoś szukałby obecnie 32-bitowego rejestratora jako jedynego urządzenia tego typu, to jednak właśnie Tascam X6 wydaje się najrozsądniejszym wyborem - gdybym nie miał X8, sam bym go rozważył. Ma dwa wejścia XLR (bez TRS), kolorowy wyświetlacz, bardzo dużo opcji konfiguracyjnych i wbudowane mikrofony.

Mnie Zoom F3 służy przede wszystkim do nagrań poza domowym studio - nie trzeba się przejmować ustawianiem poziomów czy zasilaniem (w razie czego zawsze można się ratować zwykłymi ogniwami alkalicznymi). To bardzo dobry sprzęt do pracy reporterskiej, jeśli chcemy korzystać z zewnętrznego mikrofonu (albo i dwóch, albo jednego stereofonicznego). Wygrywa z DR100 czy X8 gabarytowo - jest i mniejszy, i lżejszy. W warunkach polowych to zaleta, bo przecież trzeba jeszcze mieć miejsce na mikrofon (lub mikrofony), kable, dodatkowe akumulatory i inne akcesoria. Poza tym, dzięki brakowi wbudowanych mikrofonów i mniejszej liczbie przycisków, F3 jest też bardziej odporny na zabrudzenia (choć, rzecz jasna, nie jest wodoodporny).

Myślę, że od formatu zmiennoprzecinkowego zapisywania 32 bitów już nie uciekniemy. Pojawia się on coraz częściej, na razie w droższych konstrukcjach, ale z czasem przejdzie też do tych bardziej budżetowych. Czuję się trochę jak dinozaur, bo przeżywałem samplowanie cztero- i ośmiobitowe (nawet na "małym" Atari!), później rewolucję 16-bitową i zachłyśnięcie się "jakością CD", potem cudowne "krystaliczne 24 bity", a obecnie do głosu dochodzi trzydziestka dwójka bitów. Ciekawe, czy dojdzie też do przewrotu 64-bitowego - na chwilę obecną wydaje się on zupełnie nonsensowny i niepotrzebny, ale kto wie? Tymczasem idę ponagrywać w trzydziestu dwóch bitach, do napisania!

Komentarze