[K] Modartt Organteq
Jako smarkacz marzyłem o tym, by zostać organistą. W Gostyniu było wówczas dwóch doskonałych (moim zdaniem) organistów - panowie Gogół i Nowakowski. Szczególnie lubiłem tego drugiego, zwanego po prostu Panem Bogusiem, grającego w kościele pod wezwaniem Świętego Ducha. Ta szczególna sympatia wynikała prawdopodobnie z tego, że po pierwsze Pan Boguś pracował w banku razem z moją chrzestną, ciocią Elą. Być może też ważne było to, że po prostu był on bardziej widoczny - kto odwiedzi wspomniany kościół i spojrzy, gdzie jest umiejscowiony kontuar organowy, szybko to zrozumie. Tak czy owak, fascynowały mnie te wszystkie klawiatury i przełączniki, których znaczenia wówczas kompletnie nie znałem. Wiedziałem tylko, że po ich przełączaniu organy zaczynają grać inaczej. Frapujący instrument, do którego nawet można było wejść!
Atari i organy
Jako że drugą miłością lat szczenięcych był mój komputer Atari, nic dziwnego, że szybko w mojej głowie powstał pomysł, by muzykę z jednej z ulubionych gier pt. "Pirates of the Barbary Coast" zagrać kiedyś na organach. Oczywiście, nie miałem ani wiedzy, ani śmiałości, by przenieść nagranie z gierki na papier nutowy i poprosić o zagranie Pana Bogusia, ale po niemal trzydziestu latach marzenie się poniekąd spełniło i w zeszłym roku nagrałem cover z wykorzystaniem wirtualnego instrumentu LakeSide Pipe Organ. I długo byłem z tego nagrania całkiem zadowolony.
Męczyło mnie tylko jedno - powyższa wersja jest zrobiona bardzo po amatorsku - głosy są rozłożone "na chybił trafił", bez żadnego związku z budową i sposobem gry na organach, stąd momentami ma się wrażenie, że gra jakiś dziesięcioręki robot, a nie organista. Postanowiłem to poprawić, co akurat zbiegło się z testowaniem drugiego po Pianoteq produktu firmy Modartt, czyli Organteq. Różnica w porównaniu do LakeSide Pipe Organ jest taka, że w Organteq mamy do czynienia z modelowaniem fizykalnym, a nie samplami. Sam program zajmuje w wersji instalacyjnej śmieszne 17 megabajtów, a jednak brzmi imponująco.
Jak grać na organach?
Nie od rzeczy będzie stwierdzić, że ogarnięcie organów to nie jest zadanie na pięć minut. Wszystko przez ich skomplikowaną budowę, którą należy choćby w małym stopniu poznać, żeby wiedzieć, jakie ten instrument daje możliwości. Zacząłem zatem oglądać filmy instruktażowe, w tym dla początkujących organistów, skąd dowiedziałem się o głosach, o rejestrach, o stopażu, czym się różni manuał od klawiatury nożnej i wielu, wielu innych rzeczy. Wprawdzie jakoś wprost mi to nie bardzo pomogło, ale za to zacząłem nieco lepiej rozumieć, co robią poszczególne gałki w interfejsie programu Organteq:
Teraz stanąłem przed zagwozdką. Teoretycznie mogłem poprzestać na nieco innym rozpisaniu głosów całego utworu i zagrać go tak, jak był zrobiony pierwotnie, tzn. wrzucić na pięć (!) ścieżek pięć instancji Organteqa, każdą z inną konfiguracją i już. Jednak postanowiłem iść na całość i wszystko zagrać "normalnie" - czyli wszystko grane przez jedną instancję Organteqa z wykorzystaniem pedału i trzech manuałów. Zmiany głosów wykonałem tak, jakby to robił organista - po prostu przełączając odpowiednie gałeczki. I muszę przyznać, że namozoliłem się co niemiara, bo to wcale nie tak łatwa sztuka, jak się okazuje (i nie myślę tu tylko o stronie muzycznej, ale też o konfigurowaniu Organteqa - przypisywaniu gałek do komunikatów MIDI, rozdzielaniu kanałów MIDI na poszczególne klawiatury itp.). Wprawdzie każdy organista by mnie pewnie wyśmiał za te efekty, ale mimo wszystko jestem zadowolony, choć pozornie efekt jest mniej "masywny" niż w wersji powyżej:
O instrumencie
W sumie miał to być test instrumentu, a nie historia nagrywania coveru, ale o Organtequ nie ma co za bardzo się rozpisywać. Nie jest on aż tak rozbudowany jak Pianoteq, dostępnych jest dosłownie kilka presetów i po prostu "się gra". Dzięki obecności naprawdę wielu przełączników można wybierać rejestry i modyfikować głosy, a prawdziwi organiści mogą podłączyć nawet cztery klawiatury i je odpowiednio przypisać do pedałów i manuałów, co powinno urealnić grę. Do brzmienia nie mam zastrzeżeń, bo jest o wiele bardziej precyzyjne i mniej rozmyte niż to z LakeSide Pipe Organ, choć i ciut mniej potężne. Jeśli miałbym mieć jakieś zastrzeżenie, to właśnie takie - trudno tu zagrać naprawdę POTĘŻNE tutti, takie, które aż czuć w brzuchu (tak, tak, wiem, że to jest kwestia głośników bardziej, ale ktoś, kto zagra na obu wymienionych instrumentach pojmie szybko, o co mi chodzi).
Organteq, wbrew temu, co wyczytałem i usłyszałem w jego recenzjach, ma potężny apetyt na moc komputera, zwłaszcza z załączonym pogłosem. W momencie włączenia absolutnie wszystkich głosów w trybie tutti mój komputer zwyczajnie nie wyrabia i pojawiają się zakłócenia (oczywiście tylko w trybie odtwarzania, przy renderowaniu - jak słychać powyżej - wszystko jest w najlepszym porządku).
Przydałoby się trochę więcej symulowanych organów, aby urozmaicić brzmienie. Sporo do poprawy widzę także w kwestii sterowania i wykorzystania instrumentu wewnątrz programu DAW. Tu jednak zadumałem się na chwilę - przełączniki poszczególnych głosów i rejestrów działają niezależnie od siebie, więc nie można ich wykorzystać jak artykulacji. Jedyne sensowne wyjście, jakie bym tu widział, to przypisanie ich sterowania do osobnego kanału MIDI i sterowanie normalnie, nutami, ale nieco inaczej, niż jest teraz. Obecnie można zdefiniować, że jakaś nuta włącza lub wyłącza daną gałeczkę, co jest kłopotliwe - nigdy nie jesteśmy pewni (będąc np. w piano roll), czy dany przełącznik jest już aktywowany i go właśnie wyłączamy, czy odwrotnie, właśnie go włączymy. Da się wprawdzie zrobić tak, by przełącznik włączał się na komunikat note on, a wyłączał na note off i jest to jakieś tam obejście - sterujemy po prostu długością trwania nuty. Jednak bywa to kłopotliwe przy kopiowaniu czy cięciu, bo trzeba pracowicie wydłużać i kleić nutki w kanale sterującym. Najfajniej byłoby, gdyby przerzucono to na komunikaty CC, osobne do włączania i wyłączania konkretnego przełącznika (albo taki komunikat mógłby działać niczym np. sustain). Wszystko mogłoby wówczas być sterowane w tym samym kanale, na jakim pracuje pedał/manuał, w odpowiednim polu edycyjnym piano roll. Obecne rozwiązanie, gdzie użytkownik musi sobie samodzielnie wszystko pomapować i zapisać w presecie klawiatury, jest bardzo niewygodne, bo Organteq nie zapamiętuje, którego presetu klawiatury używał i trzeba go ustawiać za każdym razem ręcznie, inaczej utwór odtwarza się błędnie. Także dzielenie się utworami z innymi użytkownikami jest wówczas utrudnione, bo trzeba oprócz pliki MIDI przekazać jakoś konfigurację klawiatury...
Czy mogę go polecić jako wirtualne organy? W zasadzie tak, aczkolwiek mimo wszystko Hauptwerk VI jest chyba nadal najlepszą możliwą opcją jeśli chodzi o brzmienie - tyle, że wieczysta licencja to 599 dolarów, Organteqa zaś można mieć obecnie w promocji za 1/3 tej ceny. Współpraca z wieloma klawiaturami i możliwość przydzielenia ich do poszczególnych manuałów/pedałów to duża zaleta i myślę, że do celów ćwiczeniowo-kompozytorskich produkt od Modartt naprawdę daje radę.
Komentarze
Prześlij komentarz