Brzmienie starych analogów

Kiedy już ponad dwa lata temu wracałem do muzycznego hobby, miałem dwa cele: napisać ścieżkę dźwiękową do nieistniejącego filmu oraz nagrać album, nawiązujący do ery "analogowej elektroniki", czyli np. albumu "Oxygene" Jeana Michela Jarre'a. Jak rzekłem, dwa lata minęły, a żaden z celów nie został osiągnięty...

O ile ścieżkę dźwiękową sobie "rozgrzeszam", bo w sumie poza ogólnym zamysłem pomysłu na nią nie mam kompletnie, to dziwię się, że druga część planu się nie powiodła. Bo w teorii można by zdziałać wiele.

Narzędzia

Zestaw wirtualnych syntezatorów od Arturii, zebranych w Arturia V Collection, to w zasadzie wszystko, co powinno mi wystarczyć. Jest to tak bogata biblioteka brzmień, że bez problemu da się tu znaleźć i dopracować wszystko, o czym kompozytor muzyki elektronicznej może zamarzyć - może poza bębnami, ale Arturia proponuje też Spark Virtual Drum Machine z kilkudziesięcioma zestawami "klasycznych" maszyn perkusyjnych.

Bogaty zestaw syntezatorów od Arturii

Do tego dochodzą różne dodatkowe biblioteki, np. XILS-Lab PolyKB II, Korg Mono/Poly, U-he Repro czy propozycje od Native Instruments: Monark, Retro Machines Mk2 czy (nieco mniej retro) FM8. Materiału zatem na pewno nie brakuje, a przecież nic nie stoi na przeszkodzie, by dodatkowo użyć nowocześniejszych rozwiązań - w końcu wiele współczesnych instrumentów ma spore biblioteki brzmień wzorowanych na starszych syntezatorach.

I co z tego?

No właśnie, co z tego? Ano nic. Jakoś nie potrafię się zmusić, by tworzyć w określonym stylu - a przecież muzykowanie nie powinno być w ogóle zmuszaniem się, bo inaczej kiepsko to wszystko wypada.

Jednak jest promyk nadziei na zmianę podejścia. Wczoraj siedziałem sobie przy Studio One i plumkałem bez większego celu, bardziej przeglądając przepastne zasoby brzmieniowe niż coś "komponując". I dotarłem do V Collection właśnie, gdzie utknąłem na dłużej przy dwóch instrumentach: DX7 i Synclavierze. Zwłaszcza ten drugi mnie zaintrygował i nawet coś tam zdążyło powstać, jakiś zalążek utworu. Czy uda się go pociągnąć dalej dzisiaj - tego nie wiem. Odżyły wszak moje tęsknoty za nagraniem takiego prostego albumu, gdzie nie będzie dziesiątków instrumentów, chórów i solówek na gitarach elektrycznych. Czy wyjdzie? Zobaczymy.

Na razie i tak trzeba chyba dokończyć "Expectation", na który materiał teoretycznie jest, tylko trzeba przysiedzieć i go dopracować. Chyba, że wciągnie mnie ta "stara elektronika"...

Komentarze