Zniechęcenie
Ech, a miało być tak pięknie!
Po przeprowadzce miałem raźno zabrać się do pracy nad nowym albumem. Sprzęt rozstawiony, cisza, spokój i w ogóle cieplarniane warunki. "Z marszu" powstał nawet nowy utwór (którego szkic poniżej) i... to tyle.
Nie chce mi się nawet za bardzo wypisywać przyczyn, ale tradycyjnie tkwią w oprogramowaniu. Wszystko wyglądało dobrze do momentu, kiedy - tworząc kolejny utwór na nową płytę - chciałem zrobić rzecz standardową, czyli utworzyć wysyłkę efektową (przepraszam za ten nieco hermetyczny język) - PreSonus Studio One zamknęło mi się bez ostrzeżenia, zabierając - przepraszam za zwrot - w diabły dotychczasowy plon. Zmełłem w ustach przekleństwo (taka prawda!) i zacząłem od nowa, mając przecież świeżo w głowie to, co nagrałem do tej pory. Tym razem program zakończył pracę podczas wyświetlania ekranu z danymi MIDI. Ki czort?!
Zmęczony postanowiłem dopracować poniższy utwór, który w głównej mierze był już gotowy. Powstał w FL Studio, więc odpaliłem ten właśnie program i wczytałem projekt. To znaczy - chciałem to zrobić. FL Studio wyłączyło się przed załadowaniem. Raz, drugi, trzeci... Plik uszkodzony albo co? Wczytałem starszą wersję - to znaczy, chciałem to zrobić. Bo znów - błąd i koniec pracy programu. Co tu się wyprawia?
Znalazłem na forum Image-Line, że FL Studio zaopatrzony jest w programik naprawiający uszkodzone pliki projektów. Wypróbowałem - bez skutku. Zatem: straciłem ten utwór. Poniżej zatem możecie posłuchać jego ostatecznej (choć nie końcowej) wersji - inna już raczej nie powstanie.
Najstabilniej zachowuje się obecnie Bitwig, choć też zdarza mu się zamknąć wtyczki, które tracą z jakichś powodów stabilność.
Bitwig, jedyny naprawdę stabilny DAW w moim studio
Najgorsze w tej sytuacji jest to, że kompletnie nie mam pojęcia, co się dzieje. Żebym dysponował jakimś komunikatem błędu, czymkolwiek! Nie, zarówno FL Studio, jak i Studio One po prostu kończą pracę. I bądź teraz, człowieku, mądry - czy to kwestia sterowników do sprzętu? konkretnych wtyczek? systemów autoryzacji (eLicenser, iLok)? dysków? antywirusa? systemu? Nie wiem. Dodatkowo jak dym rozwiało się moja wiara w solidną stabilność Studio One, które na laptopie nie zawiodło mnie ani razu... Wydaje mi się, że źródłem problemów jest jakiś konflikt w domenie VST - jakieś wtyczki są być może w zbyt starych wersjach albo przestały być zgodne z obecnymi wersjami programów DAW. Pomysłów na diagnostykę brak, głównie dlatego, że żaden z producentów DAW nie wpadł na pomysł, żeby np. móc wylistować (w przypadku błędów podczas otwarcia) wszystkie ścieżki z nazwami wtyczek czy z nazwami ustawionych w nich presetów. Brak też możliwości wskazania zastępników, jeśli jakieś wtyczki nie ma (jeszcze) w systemie.
Pozostaje faktem, że skutecznie zniechęciło mnie to do zajmowania się muzyką, zwłaszcza utrata już niemal gotowego utworu. Tak, nie jest to jakaś wybitna kompozycja, ale nie w tym rzecz - bo gdyby była? Ech, powiadam Wam, już wolę sobie poplumkać na Korgu SP-250, którego w międzyczasie odpakowałem i zainstalowałem. Ale nowa płyta musi poczekać...
Obiecywałeś, że teraz prace ruszą ze zdwojonym tempem, a teraz się migasz. Utwór jak utwór, spokojnie możesz napisać nowy, jeszcze lepszy, nie ma się co zniechęcać :P
OdpowiedzUsuń