Rozlewanie dźwięku

Geneza

Od samego początku, kiedy zająłem się muzyką (czyli od początku lat dziewięćdziesiątych), tęskniłem za pięknymi, powłóczystymi dźwiękami typu "pad". Ogromnie mi się one podobały, a nagrania Jeana Michela Jarre'a ("Oxygene"!), Vangelisa ("Voices"!) czy Oldfielda ("Songs of the Distant Earth!") radowały duszę. W czasach ośmiobitowego Atari z programem Chaos Music Composer tego typu dźwięki były nieosiągalne - i tak pozostały (dla mnie) na wiele, wiele lat. Nie mogła ich wygenerować Amiga, Yamaha PSS-780, dopiero Yamaha MU-50 dała mi małą namiastkę tego typu brzmień. Ciągle to jednak nie było TO.

"Skrzydło nadziei (zakończenie)" z albumu "Schody do nieba" (Yamaha MU-50)

Do padów wróciłem dopiero po zakupie Korga Trinity 76Le - tu niektóre brzmienia naprawdę były rewelacyjne. Cóż z tego, skoro muzyczna przygoda trwała wówczas parę tygodni i skończyła się nagraniem dosłownie kilku utworów?

"Outro" z niewydanego albumu Ending (Korg Trinity 76Le)

Po kolejnej przerwie rzuciłem się w szaleństwo instrumentów VST, szukając wśród nich "złotego Graala", który wreszcie zapewniłby mi dostęp do upragnionego rodzaju brzmień. Szaleństwo było tym większe, że tak naprawdę wystarczy jeden porządny instrument (np. Diva czy Omnisphere) i sprawa jest załatwiona. Mnie się jednak marzyła droga na skróty i "zasobnik" z dziesiątkami gotowych brzmień.

Głupie poszukiwania

Szukałem długo i wytrwale, a wciąż byłem niezadowolony, bo ciągle było coś nie po mojej myśli. A to dźwięk za ostry (nie wpadłem na to, żeby np. zmodyfikować ustawienia filtra lub przepuścić dźwięk przez jakiś efekt), a to płaski (a może by tak użyć pogłosu lub poszerzenia bazy stereo?), a to "cienki" (może by zagrać akord w kilku oktawach?), a to... no... nie taki. I ciągle, zamiast się zająć jakimiś krokami zaradczymi i wytężyć kreatywność, badałem nowy instrument i znów byłem zawiedziony...

"Sea" z albumu "Runaway" (Omnisphere)

Dość powiedzieć, że nie byłem zadowolony z Arturia Lab, nie byłem zadowolony z Divy, z Serum, ba, nawet nie do końca przekonało mnie potężne Omnisphere! Tak zaślepiony byłem szukaniem "gotowców"! Dopiero kiedy zrozumiałem, w czym rzecz, w ręce wpadły mi akurat dwa dość podobne, znakomite instrumenty: Steinberg PadShop Pro oraz Luftrum Lunaris. I korzystam z nich, bo dlaczego nie, ale jednak staram się "wykręcić" coś swojego, bo udało mi się to już wiele razy w Dune 2 (polecam do eksperymentów).

Jaki z tego wniosek?

Wniosek jest prosty: zamiast szukać, lepiej byłoby poświęcić ten czas na naukę samodzielnego "konstruowania" potrzebnych brzmień. Instrumentów byłoby mniej, ale za to zostałyby lepiej wykorzystane. Jak zwykle, mądry Polak po szkodzie, więc piszę ten artykuł, bo - być może - kogoś cofnę ze zgubnej drogi szukania gotowców. A nawet jeśli nie, to z czystym sumieniem mogę poszukiwaczom padów polecić Omnishpere, PadShop Pro oraz Lunaris - wypróbujcie jeden z tych trzech, a być może zakończycie poszukiwania.

Komentarze