[S] Mikrofon Sennheiser MKH416 P48
Czy to nie dziwne, że tyle lat nagrywam, a do tej pory nie miałem okazji przetestować mikrofonu bardzo znanego producenta, jakim bez wątpienia jest Sennheiser? Przestaje to być aż tak bardzo dziwne, kiedy spojrzymy na ofertę niemieckiej firmy - mikrofonów studyjnych ma ona w ofercie raptem trzy, z czego jeden to mikrofon USB. Dużo, dużo więcej jest mikrofonów do nagrywania, ehm, aktywnego, czyli w terenie, w plenerze i na estradzie. Miałem wprawdzie niegdyś w planach testy modeli E835 czy E945, ale obecnie raczej już do tych planów nie wrócę. Jedyną szansą dla Sennheisera były do niedawna wyłącznie mikrofony typu shotgun i faktycznie, kiedy decydowałem się na zakup Synco D2, przez krótki czas rozważałem alternatywę w postaci Sennheisera MKE600. Do niedawna ważyły się losy Sennheisera HSP4, ale doświadczenia z DPA4488 ostudziły mój entuzjazm związany z konstrukcjami nagłownymi.
MKH416 to jeden z ostatnich mikrofonów, o których niegdyś marzyłem i do których wzdychałem, a które były przez długi czas nieosiągalne. Nic dziwnego, że mając możliwość przetestowania tego prawdziwego klasyka, skrzętnie z tej możliwości skorzystałem i oto jest!
Skromnie, a z klasą
Mikrofon trafia do nas w niewielkim pudełku z tworzywa sztucznego, w którym poza samym mikrofonem znajdziemy sztywny uchwyt statywowy z redukcją gwintową oraz gąbkę do redukcji podmuchów. I to tyle - niemal tyle samo, co w przypadku Synco D2 (przepraszam, ale siłą rzeczy będę porównywał oba mikrofony, bo Synco był do tej pory jedynym tej wielkości shotgunem, którego miałem). Synco bowiem dodaje do modelu D2 jeszcze krótki kabel XLR, który ma ułatwiać montowanie mikrofonu w tzw. blimpie.
Niby plastikowo, ale elegancko
W pudełku niewiele - mikrofon, uchwyt, gąbka i... indywidualnie zmierzona charakterystyka częstotliwościowa
MKH416 robi naprawdę świetne wrażenie, aczkolwiek wiadomo - to "tylko" ćwierćmetrowy kawałek rurki z nacięciami. Jednak widać dbałość o szczegóły, wszystko jest bardo dobrze spasowane - trudno, by w mikrofonie tej klasy było inaczej.
Gąbka dołączona do zestawu jest zupełnie inna niż "welurowa" ochrona Synco D2. Może nie wygląda specjalnie lepiej (choć jest lepiej wycięta!), za to na pewno o wiele lepiej brzmi - w tym sensie, że dużo mniej wpływa na brzmienie. Jeśli chodzi o poziom ochrony przed podmuchami, to... cóż, to po prostu gąbka. Ona ma chronić przed podmuchami wynikającymi z kierowania mikrofonu przez operatora w różnych kierunkach - przed wiatrem chroni zaś słabo. Tu trzeba wystarać się o dobrego deadcata, do czego zaraz wrócę.
Shotguny, paluszki - niby coś je łączy... Od lewej: Lewitt LCT040, Behringer C-2, sE8, AudioTechnica AT875R, Synco D2 i Sennheiser MKH416
O sztywnym uchwycie nie będę się specjalnie wypowiadał - jest, spełnia swoją rolę, chociaż wiadomo, że shotguny lepiej montować elastycznie, choćby w uchwycie takim jak Røde SM4-R:
A shotguna montujemy tak!
Firmowa gąbka świetnie sprawdza się w nagraniach typowo lektorskich
Brzmienie
O Sennheiserach do tej pory wiedziałem tyle, że są z reguły dość jasne i bardzo "otwarte" - tak brzmiały mi w różnych testach i mikrofony estradowe, i studyjne MK4 czy MK8, ale i MKH416 w bardzo wielu porównaniach mikrofonów shotgun też wyróżniał się bardzo czytelną "górą". Z tego właśnie powodu nigdy nie zgadzałem się z tezą, że Synco D2 jest w 100% zastępnikiem MKH416 - teraz jednak mogłem to w całej rozciągłości udowodnić na własnym głosie i własnych przykładach:
Oryginalne nagranie z Sennheisera MKH416, POBIERZ
Oryginalne nagranie z Synco D-2, POBIERZ
Różnice są oczywiste i słyszalne (dla mnie) nawet w monitorach, nie wspominając o dobrej klasy słuchawkach. I o ile niespecjalnie przepadam za takim jasnym brzmieniem, to w przypadku MKH416 mnie ono cieszy. Dlaczego? Już wyjaśniam.
Mikrofonów shotgun używa się zazwyczaj na zewnątrz - do tego zostały zaprojektowane i tam sprawdzają się najlepiej. A na zewnątrz należy mikrofon chronić przed podmuchami wiatru. Są trzy stopnie ochrony: gąbka, deadcat i blimp. Gąbka jest z reguły zbyt słaba, blimp (zapewniający neutralność brzmienia i maksymalną ochronę) bywa zbyt nieporęczny z uwagi na gabaryty. Pozostaje deadcat, niewielki, w miarę skuteczny, ale też mocno ingerujący w brzmienie, a szczególnie obcinający właśnie górne pasmo. I to jest to!
O ile w Synco D2 brzmienie po założeniu deadcata Synco Wind235 staje się dość matowe, to już zabezpieczony tym samym deadcatem MKH416 brzmi całkiem nieźle i w zasadzie wymaga bardzo, bardzo niewielkiej obróbki:
Porównanie brzmienia MKH416 bez osłony, z firmową gąbką i z deadcatem Synco Wind235, POBIERZ
Synco Wind235 jest bardzo skutecznym deadcatem i w zasadzie użycie go eliminuje potrzebę targania ze sobą blimpa. Mnie osobiście bardzo to cieszy, bo mimo genialnej skuteczności blimpa i jego niemal zerowego wpływu na brzmienie, wady w postaci konieczności pracochłonnego montażu i gabarytów całości zwykle zniechęcały mnie do korzystania z niego. Tja, lenistwo po prostu.
Shotgun w studio
Teoretycznie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby stosować mikrofon typu shotgun w studio, osobiście jednak tego zwykle nie robię. Konstrukcja shotgunów sprawia, że są one podatne na działanie odbić, które zakłócają pracę tuby interferencyjnej, a to może doprowadzić do pojawienia się "dziwnego brzmienia". W pomieszczeniach z adaptacją to nie przeszkadza aż tak bardzo, ale tam, gdzie jest dużo pogłosu, lepiej jest użyć mikrofonów kierunkowych typu "paluszek".
Porównanie z Synco D2
Jako że przy okazji wprowadzania na rynek Synco D2 pojawiło się mnóstwo testów "udowadniających", że jest to praktycznie zastępnik czterokrotnie droższego MKH416, naczekałem się trochę na możliwość "własnousznego" porównania. Brzmienie głosu - o czym mogliście się przekonać parę akapitów wyżej - jest zdecydowanie inne. Inaczej sprawy się mają także jeśli chodzi o kierunkowość - MKH416 to superkardioida, a Synco D2 - hiperkardioida.
Zewnętrznie Synco D2 i MKH416 są nieco podobne i tak samo jest, jeśli chodzi o brzmienie
MKH416 ma także nico niższy poziom szumów, który wprawdzie już przy Synco D2 nie był jakoś drastycznie wysoki (na szczęście), ale tutaj jest to już poziom znany z sE8, czyli ok. 13dB(A).
Podsumowując muszę stwierdzić, że chociaż w oczywisty sposób Synco D2 NIE JEST stuprocentowym zastępnikiem MKH416, to faktycznie nie wypada jakoś ekstremalnie gorzej. Albo ujmę to inaczej, MKH416 nie "miażdży" konkurenta w aż tak dużym stopniu, jak można by się spodziewać, porównując ich ceny.
Nowy mikrofon terenowy
Do tej pory najczęściej w nagraniach terenowych korzystałem z mikrofonu AudioTechnica AT875R (pomijam wyprawy rowerowe z Røde Wireless) - Synco D2 jeździł rzadko i kiedy sobie teraz o tym myślę, to decydowało właśnie lenistwo. Żeby dobrze brzmieć w terenie, musiałem Synco D2 zabezpieczać albo lekko (deadcat Røde WS7), albo mocno (blimp Boya WS1000). Pierwsze rozwiązanie czasem kończyło się zakłóceniami w nagraniu, drugie rozwiązanie było męczące, więc rezygnowałem z Synco na rzecz AT875R.
MKH416 ma szansę się przebić, bo bez obaw mogę korzystać z niego i osłony Synco Wind235. Zresztą, taki był zamysł, by ten mikrofon jeździł w teren, a nie kurzył się w studio. Czy zamysł ten się powiedzie, zapewne doniosę jesienią, po sezonie "terenowym"...
Komentarze
Prześlij komentarz