[S] GoldenAge Pre-73 MK3

Początek intrygi

Wszystko zaczęło się w momencie, gdy postanowiłem spróbować, jak to jest nagrywać audiobooki. No i szybko wyszło na jaw, że Focusrite 2Pre, używany przeze mnie interfejs audio, nie daje mi wystarczającego pola manewru jeśli chodzi o ustawianie poziomu wejściowego z mikrofonu. Innymi słowy, sygnał był zbyt słaby, jak na moje potrzeby.

Zrazu myślałem, że to albo interfejs ma uszkodzone przedwzmacniacze, albo moje mikrofony są zbyt ciche - ale testy porównawcze z interfejsem Native Instruments Session I/O pokazały, że da się rejestrować z wyższym poziomem. Czyżby zatem konieczny był zewnętrzny przedwzmacniacz? Jak się o tym przekonać?

Do głowy przyszła mi myśl, żeby się wybrać do jakiegoś sklepu muzycznego z moim mikrofonem i poprosić o podłączenie do jakiegoś przedwzmacniacza. Niestety, szybko okazało się, że w normalnych sklepach muzycznych akurat nie mają na stanie tego typu urządzeń. Zadzwoniłem jeszcze do dwóch studiów nagraniowych, czy nie mógłbym przeprowadzić testów u nich - w jednym usłyszałem zdecydowane "nie", w drugim - że raczej musiałbym sobie wynająć studio na godzinkę i wtedy zrobić test.

Pomoc

Dość niespodziewanie uzyskałem pomoc na forum dzwiek.org, gdzie odezwał się do mnie przedstawiciel firmy MusicToolz, proponując wypożyczenie przedwzmacniacza GoldenAge Pre-73 MK3 do testów. Bez zobowiązań.

Kiedy przyszła paczka, od razu wypakowałem urządzenie. O obsłudze naczytałem się wcześniej, więc nie było z tym problemów. Nawet sobie nie wyobrażacie mojej ulgi, kiedy okazało się, że sygnał z mikrofonu ma odpowiednią moc, a sam przedwzmacniacz daje rewelacyjne wzmocnienie i wcale nie trzeba w tym celu przekręcać gałek na maksymalne wartości.

Odtąd rejestrowanie głosu przestało być problemem - oczywiście po drodze okazało się, że teraz przyszła pora na adaptację akustyczną mojego pokoju, żeby podnieść jakość materiału. Nie muszę jednak już zmagać się z problemem zbyt cichego sygnału, a i czytanie bez nosa przytkniętego do pop-filtra jest dużo bardziej komfortowe.

Urządzenie

Sam przedwzmacniacz prezentuje się bardzo ładnie i, dzięki swojemu kolorowi, komponuje się z Focusrite'em. Przednia ścianka zawiera dwa duże pokrętła - pierwsze, o skokowej pracy, służy do sterowania wzmocnieniem sygnału wchodzącego; drugie - już o pracy ciągłej - do sterowania poziomem wyjściowym. Jest to o tyle istotne, że przedwzmacniacz wprowadza pewien własny charakter brzmieniowy - a jest go tym więcej, im większe wzmocnienie ustawimy pierwszym pokrętłem. Dobierając odpowiednio proporcje między wzmocnieniami, definiujemy tak naprawdę brzmienie całego przedwzmacniacza.

Oprócz tego, mamy do dyspozycji filtr dolnozaporowy oraz możliwość włączenia jednej z dwóch funkcji typu "air", czyli nieznacznego podbicia wysokich częstotliwości i dodania "oddechu". Jest także funkcja zmiany impedancji wejściowej (LOW-Z) oraz funkcje typowo techniczne: załączenie zasilania fantomowego czy wyboru rodzaju wejścia (liniowe/mikrofonowe). Urządzenie ma także wbudowane diody, prezentujące poziom wejściowy.

Główne wejście i wyjście są zlokalizowane z tyłu urządzenia, co akurat jest niezbyt szczęśliwym dla mnie rozwiązaniem z uwagi na sporą głębokość urządzenia. Po podłączeniu przewodów całość staje się naprawdę spora i wysuwa się spod półeczki, gdzie przechowuję sprzęt. Musiałbym się zaopatrzyć w kable z wtykami kątowymi...

Jeśli miałbym mieć zastrzeżenia do obsługi, to nie bardzo mi się podoba dość ciężko działająca praca "skokowego" pokrętła - trudno je przestawić jedną ręką, nie zmieniając przy okazji położenia całego urządzenia. Oczywiście, jeśli ktoś sobie przedwzmacniacz zamontuje w raku, tego problemu mieć nie będzie.

Działanie

Do działania nie mam zastrzeżeń. Na wstępie przeprowadziłem szereg testów, m. in. dobierając proporcje między wzmocnieniami, a teraz przedwzmacniacz... po prostu działa. Chcę coś nagrać, to po prostu włączam rejestrator, włączam Golden Age'a, przysuwam mikrofon i jazda! Jest prosto i nic nie zniechęca. A potrafię sobie bez trudu wyobrazić problemy z komputerem (pomijam szum): włączanie, uruchamianie odpowiedniego programu (a ten na starcie np. zaczyna skanować katalog z wtyczkami, bo coś ostatnio dodaliśmy), potem wyświetla się okienko, że dostępna jest aktualizacja albo że jest problem z odczytaniem licencji, tutaj odpalamy program do licencji, ten z kolei twierdzi, że jest nieaktualny, więc pobieramy nową wersję, instalujemy, restartujemy... W końcu udaje się odpalić nagrywanie, ale nie zauważamy, że ostatnio zmienialiśmy parametry pliku i nagrywamy nie ten kanał. Tak, tak to potrafiło czasem wyglądać, więc nawet trochę za tym nie tęsknię.

Z tego, co zauważyłem, przedwzmacniacz nie wprowadza jakichś dających się odczuć zakłóceń czy szumów. Niemniej, jak już wspominałem, sygnał jest na tyle mocny, że od razu zaczęło być słychać problemy z adaptacją pomieszczenia, głównie pogłos. Wprawdzie po zainstalowaniu absorberów jest już znośnie, ale myślę, że jednak trzeba będzie na skosy nakleić jeszcze panele z pianki, bo ciągle taki minimalny, irytujący pogłos daje się usłyszeć.

Czy warto było?

Urządzenie wykupiłem, w czym pomógł mi sponsor - Siostra Be. I nie żałuję, bo naprawdę różnica jest spora. Nie wiem jeszcze, jak przedwzmacniacz zachowa się podczas rejestracji śpiewanych wokali (a mam w planach nagranie płyty z takimi utworami), jednak nie sądzę, żeby to akurat ten kawałek toru audio miał być wąskim gardłem. Tak czy owak, to jeden z tych gratów, które po prostu działają i robią to, co mają robić (czyli całkiem jak np. Tascam DR-05 lub Arturia KeyLab)

Komentarze