[K] Arturia Pigments
Pigments pojawił się niczym królik z kapelusza - a przynajmniej ja nigdy wcześniej nie słyszałem ani nie czytałem jego zapowiedzi. I pewnego grudniowego dnia - trach! I jest. Jako że mam okazję przez miesiąc poużywać go zupełnie za darmo w postaci pełnej (a nie jako demo, które wyłącza się po 20 minutach), postanowiłem sprawdzić, czy ten instrument nadałby się do mojego typu muzyki.
Co za diabeł?
Ale czym jest Pigments? To hybrydowy syntezator, łączący pracę normalnych oscylatorów (w liczbie trzech) z syntezą wavetable. Zbudowano go tak, że mamy do dyspozycji dwa "silniki", z których każdy może być typu wavetable albo analogowego (oscylatory). Można korzystać z obu "silników" jednocześnie lub tylko z jednego z nich. Do tego mamy, naturalnie, blok filtra, czy raczej filtrów - bo można włączyć dwa (równolegle lub szeregowo). Co ciekawe, nie są to takie sobie zwykłe filtry, bo możemy zastosować też filtry z emulacji Mini, SEM czy Matrix 12!
Oczywiście, to też jeszcze nie wszystko, bo Pigments daje nam możliwość aplikowania efektów (pogłos, delay, korektor itd.) oraz włączenia sekwencera, pracującego w jednym z dwóch trybów: arpeggio lub sekwencja. Do tego dochodzą po trzy obwiednie, trzy generatory wolnych przebiegów, trzy funkcje (są to graficzne przedstawienia zmiany parametrów w czasie), kombinacje (da się ustawić, jak jeden parametr, np. LFO1, ma wpływać na inny parametr). Są też makra, ale ich nie zgłębiałem, domyślam się jedynie po przejrzeniu ich zawartości, że dają jeszcze większe możliwości łączenia kombinacji parametrów.
Obsługa
Każdy, kto miał do czynienia z jakimkolwiek współczesnym syntezatorem wirtualnym, bez trudu odnajdzie się w Pigments. Okno jest duże i czytelne, a graficzne ukazanie poszczególnych elementów (np. LFO, obwiednie) na bieżąco w małych okienkach znakomicie pokazuje, co dzieje się z sygnałem oraz dlaczego (łatwo np. skojarzyć cykliczne pulsowanie filtra z przebiegiem LFO).
Użytkownicy syntezatorów Arturii poczują się jak w domu, oczywiście można też łatwo skonfigurować sterownik KeyLab do obsługi Pigments (co w sumie nie powinno dziwić).
Brzmienie
I o ile wyżej pisałem o instrumencie bardzo, bardzo pozytywnie, to jednak jego brzmienie mnie nieco rozczarowało. Ale UWAGA! Piszę to w kontekście mojego prywatnego gustu i potrzeb - absolutnie nie oznacza to, że Pigments jest beznadziejny. Wprost przeciwnie, wróżę mu duży sukces wśród wielbicieli ostrego, dosadnego i chropawego brzmienia - pod tym względem bardzo przypomina mi połączenie Thorna i Serum, z tym że Thorn jest głośniejszy, a Serum - hmm - gładszy.
Osobiście liczyłem na bogaty zestaw łagodniejszych brzmień - tutaj ich nie znalazłem.
Oczywiście, wszystko to piszę z punktu widzenia osoby, która NIE TWORZY WŁASNYCH BRZMIEŃ i co najwyżej przerabia gotowce. Co innego siedzenie i eksperymentowanie (lubię!), a co innego szukanie brzmienia do kołaczącego się w głowie pomysłu. Myślę jednak, że sound designerzy oraz osoby, które zawsze opracowują brzmienie od zera, będą z Pigments bardzo zadowoleni.
Podsumowanie
Poużywam sobie jeszcze Pigments, aż nie skończy mi się okres testowy. Bo to przyjemny instrument - nie kojarzę drugiego, gdzie tak dobrze zrealizowano wizualizację dźwięku. Tutaj po prostu dźwięk widać, widać, co go buduje, co i czym jest modulowane. Może to szansa dla mnie, by wreszcie zmierzyć się z sound designem?
Komentarze
Prześlij komentarz