[ZD] Arturia V Collection 6
Po Omnisphere to drugi, używany przeze mnie wielki kombajn. Od produktu Spectrasonics różni go jednak niemal wszystko - od filozofii pracy przez interfejs użytkownika po zakres zastosowań.
Po co? Na co?
Lata temu, szukając brzmień "klasycznych syntezatorów", natrafiłem na Arturia AnalogLab, czyli zbiór kilkunastu instrumentów za relatywnie niewielką cenę. Brzmieniowo bardzo mi się to spodobało, ale niestety, w kwestii edycji barw czy dostosowywania ich do własnych gustów było kiepsko - AnalogLab jest raczej tylko źródłem barw nieedytowalnych, przynajmniej dopóki nie dołoży się do niego całej V Collection. Wówczas możemy albo używać poszczególnych symulacji instrumentów (np. na osobnej ścieżce ARP 2600, a obok B-3 czy Yamaha DX7), albo korzystać ze zintegrowanego interfejsu AnalogLaba, który daje dostęp do tych wszystkich instrumentów wprost ze swojego ekranu.
AnalogLab 4
Arturia skupiła się na dopracowywaniu algorytmów, które mają wiernie odtwarzać brzmienia starych, bardzo znanych instrumentów elektronicznych. Brzmienia takie miały być mi potrzebne, bo parę lat temu planowałem, że mój pierwszy album po długiej przerwie będzie takim "hołdem", złożonym "starej elektronice", czyli muzyce zapoczątkowanej dawno temu przez "Oxygene" Jeana Michela Jarre'a. Tak planowałem, tak planowałem, aż wyszła mi z tego "Via", która nijak się ma do analogowych brzmień syntezatorowych. Ale V Collection pozostało.
Brzmienie
Kolekcja zawiera 20 emulacji klasycznych syntezatorów, w większości analogowych. W wersji 7 kolekcji pojawiły się dodatkowe instrumenty, a całość zawiera już 24 pozycje.
Przeglądarka presetów dla Mini
Brzmienie określiłbym jako bardzo dobre. Nie jestem w tej dziedzinie zbyt kompetentny, bo żadnego z emulowanych instrumentów nie tylko nie miałem, ale nawet nie dotykałem, a jednak z mojego punktu widzenia brzmienia są idealne. To znaczy, że przesłuchując niezwykle bogatą kolekcję (ponad 6000 presetów!) wciąż natrafiałem na brzmienia ciekawe, bogate i inspirujące. Jest tu w zasadzie wszystko: basy, leady, pady, stringi, arpeggia, czego tylko ktoś może potrzebować. Z jednym zastrzeżeniem: wszystko jest syntetyczne i nie znajdziecie tutaj żadnych naturalnych brzmień.
Obsługa
Każdy instrument ma swój unikalny interfejs użytkownika, najczęściej nawiązujący do wyglądu emulowanego modelu. Co ciekawe, można przełączać widoki: mamy widok uproszczony, mamy i bogatszy, a w większości instrumentów da się wręcz "pogmerać w bebechach". Przyznam bez bicia, że widok nawet wirtualnego "analoga", z tymi wszystkimi kabelkami na wierzchu, bywa onieśmielający czy wręcz przytłaczający. Tak jednak wówczas było - muzycy musieli nauczyć się te wszystkie kabelki przełączać i podłączać, żeby móc uzyskiwać brzmiania o określonym charakterze. Wierzcie mi, że od razu o wiele bardziej zacząłem doceniać współczesną cyfrową wygodę.
Prosty interfejs Mini
Oczywiście, wirtualne modele obsługuje się o wiele sprawniej niż oryginały, choćby dzięki presetom, które mogą przywołać wcześniejsze ustawienia i dzięki którym możemy zapisywać stworzone w pocie czoła brzmienia. Co ważne, presety można kategoryzować, tj. przypisywać je do grupy basów czy padów, co później ułatwia ich odnalezienie.
Plątanina przewodów w ARP 2600
Kto tego potrzebuje?
Myślę, że Arturia V Collection jest produktem specyficznym, skierowanym do określonej grupy muzyków. Bo, nie oszukujmy się, brzmienia syntetyczne trzeba lubić, a i nie wszędzie można je zastosować, więc pod tym względem pakiet Arturii nie jest uniwersalny.
Jeśli jednak, tak jak ja, lubicie te wszystkie syntetyczne, kwaskowe albo ciężkie brzmienia, to chyba nie znajdziecie na rynku lepszego pakietu, który by w dodatku zawierał tyle dobra w sobie. Jedyną konkurencją, która przychodzi mi do głowy, jest pakiet IK Multimedia Syntronik, ale jest to tak naprawdę ROMpler, a nie prawdziwy syntezator.
Jeśli zatem macie odpowiedni zapas gotówki, polecam wypróbować wersję testową czy choćby sam AnalogLab - jest duża szansa, że wydacie te pieniądze.
Komentarze
Prześlij komentarz