[Cubase] Cubase stary i Cubase nowy
Człowiek stary jest, a głupi. Taka refleksja naszła mnie, kiedy znalazłem banalne rozwiązanie trudnego (zdawałoby się) problemu. Pisałem już kiedyś, że używam Cubase w wersji 9.5, z którą jest związana pewna zagwozdka. Otóż od wersji 8 Cubase jest aplikacją czysto 64-bitową, co skutkuje tym, że akceptuje również wyłącznie 64-bitowe wtyczki VST (a i to nie wszystkie - każda wtyczka jest skanowana i "oceniana" przez tzw. Sentinela, który w razie "wątpliwości" umieszcza ją na black liście i nie pozwala z niej korzystać)
No i wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że przez ostatnie lata udało mi się w Cubase popełnić parę utworów - m. in. "Neptunus". Użyłem w nich kilku darmowych instrumentów VST, które istnieją wyłącznie w wersji 32-bitowej (i wiem na pewno, że nie powstaną wersje 64-bitowe - pisałem o tym z ich autorami). Oznacza to tyle, że w wersji 9 Cubase'a nie dam rady prawidłowo wczytać takich projektów...
Pierwszy pomysł
Początkowo chciałem wyeksportować dane problematycznych ścieżek do MIDI, wczytać je np. do FL Studio, podpiąć odpowiedni instrument (FL Studio jeszcze potrafi obsługiwać wersje 32-bitowe) i wykesportować pliki audio, które mógłbym wczytać z powrotem do Cubase'a. Kłopot jednak był taki, że o ile po nieudanym wczytaniu projektu do Cubase'a można od biedy dojść, na jakiej ścieżce była ustawiona jaka wtyczka, to nie da się dojść, jakie miała spreparowane brzmienie (o ile w ogóle był tam standardowy preset).
Jak zapytać Wujka Gugla?
Jako że obecnie mam od dłuższego czasu zainstalowanego Cubase'a w wersji 9.5, nie uśmiechało mi się przeinstalowywanie go, później przywracanie środowiska, walka z licencjami itp. Zacząłem zatem szukać w Google'u rozwiązania, a pytanie brzmiało: jak uruchomić wtyczki 32-bitowe w aktualnej wersji Cubase'a? Właśnie to pytanie okazało się być źródłem późniejszej straty czasu i narastającej frustracji.
Oczywiście, w wynikach wyszukiwania z marszu natrafiłem na dwie tezy: 1 - nie da się oraz 2 - trzeba użyć JBridge'a. Przyjrzałem się JBridge'owi. To taki sprytny programik, który skanuje wybrany folder z wtyczkami i tworzy ich "zmostkowane", 64-bitowe wersje. Te z kolei powinny dać się zaimportować do Cubase'a i działać bez problemów. Postanowiłem spróbować.
Eksperyment udał się częściowo - tzn. program wykrył odpowiednie wtyczki i stworzył 64-bitowe odpowiedniki. Niestety, cubase'owy Sentinel zdecydowanie odmówił uznania ich za pełnoprawne wtyczki i nie pozwolił na uruchomienie...
Do rzeczy - rozwiązanie
Byłem już w zasadzie pogodzony z porażką, kiedy do głowy przyszło mi inne rozwiązanie. Skoro nie można tych wtyczek uruchomić na wersji 9.5, trzeba... uruchomić je na wersji 7! Drugie pytanie do Wujka Gugla brzmiało zatem: jak zainstalować wersję 7 równolegle do 9.5? I to był strzał w dziesiątkę!
Okazało się bowiem, że nie ma najmniejszych problemów, żeby obok wersji 9.5 mieć także wersję 7. Obie instalują się w osobnych folderach i jedyne, co mogą (ale nie muszą) współdzielić, to wtyczki. Najprostsze rozwiązanie, jakie może być. I co, człowiek stary jest, a głupi, nie?
Co dalej?
Odtąd poszło z górki - stary Cubase zainstalował się bez problemów i bez problemów wczytał "trefne" utwory. Teraz pozostała tylko decyzja: skonwertować ścieżki korzystające ze "starych" wtyczek do audio czy wymienić instrumenty na jakieś 64-bitowe z podobnymi brzmieniami? Postawiłem na wariant pośredni: zachowałem stare brzmienie jako audio, a w miejsce starych instrumentów podczepiłem nowe. Teraz wystarczyło poszukać zbliżonych brzmień, zapisać projekt i już w wersji 9.5 nie ma problemu z otwieraniem.
Nauczka
Po co w ogóle piszę o takiej trywialnej sprawie, w dodatku ośmieszając samego siebie? Bo to dobra nauczka na przyszłość i nie dotyczy tylko muzyki - trzeba na każdy problem spróbować spojrzeć z kilku stron, zwłaszcza jeśli pierwotny pomysł nie przynosi efektów. No i nie należy bać się najprostszych rozwiązań. Jak to ludzie mówią? W prostocie siła!
Komentarze
Prześlij komentarz